Samorządowcy podpisali deklarację o przyjęcia uchwały, która pomoże szpitalowi, ale z pewnością nie wyciągnie go z kryzysu. Dotyczy ona pokrycia straty placówki za 2013 rok. A co dalej?
Szpital w Trzebnicy jest znany z tego, że tutejsi lekarze z powodzeniem wielokrotnie przyszywali obcięte kończyny.
Ale z powodu długów, placówce groziła likwidacja. Bieżące rozwiązania mają tylko na krótko pomogą szpitalowi w Trzebnicy. Dopiero spotkanie planowane na luty przyniesie konkretne decyzje, jak finansować szpital.
Strony reprezentujące środowiska polityczne w radzie powiatu trzebnickiego podczas mediacji u wojewody dolnośląskiego podpisały deklarację woli przyjęcia uchwały. Mówi ona o pokryciu straty za rok 2013 wynoszącej ponad 2 mln zł.
- Dzisiaj mieliśmy bardzo merytoryczne spotkanie. Podejmiemy konkretne choć drobne kroczki do rozwiązania problemu. Na naszą prośbę przygotujemy na lutowe spotkanie warianty dalszej przyszłości szpitala. Mam nadzieję, że na poniedziałkowej sesji rady powiatu uda się przegłosować wspomnianą uchwałę - mówił Sławomir Węgrzynowicz, przewodniczący klubu PiS w radzie powiatu trzebnickiego.
Z optymizmem wypowiadali się także inni uczestnicy mediacji, którzy podkreślali, że dyskusja przebiegała ponad podziałami ze względu na dobro szpitala im. św. Jadwigi Śląskiej.
- Wypracowaliśmy wspólne stanowisko, doszliśmy do konsensusu. Przyjęliśmy wszystkie postulaty, jakie zgłosił komitet protestacyjny do zarządu powiatu trzebnickiego. One wkrótce zostaną spełnione. O przyszłość szpitala jesteśmy spokojni. W lutym staniemy przed ważnymi decyzjami - zapowiadał Waldemar Wysocki, starosta powiatu trzebnickiego.
W podobnym tonie wypowiadał się burmistrz Trzebnicy. - Dzisiaj pan wojewoda udowodnił, że można się wznieść ponad podziały i uratować przede wszystkim pracowników placówki. Chciałbym, żeby pozostała ona w rękach gminy Trzebnica lub powiatu - stwierdził Marek Długozima.
Nieco bardziej pesymistycznie do podjętych przez samorządowców działań podszedł przedstawiciel szpitala i kierownik akcji protestacyjnej, lekarz Henryk Szymański.
- Dziękuję za tę inicjatywę, ale nie podzielam tak dużego entuzjazmu. Te 2 miliony brzmią dobrze, lecz my mamy 8 milionów zadłużenia na 2 stycznia, więc proporcje mówią swoje. Przed nami dużo pracy. Liczymy, że uchwały zostaną podjęte, a pieniądze przelane. Słyszeliśmy już wiele obietnic - stwierdził dr. Szymański.
Podkreślił przy tym, że po akcji reanimacyjnej trudno o optymizm. Jest jedno wielkie oczekiwanie na szybkie wdrożenie decyzji w życie.
- Poziom pewnych emocji został przekroczony i dzisiaj cofnęliśmy się w tych emocjach, aby rzeczowo debatować. To dobrze rokuje na przyszłość. Rozpoczynamy rozmowy i proszę mi wierzyć, wszyscy mają jeden cel: uratowanie szpitala oraz zapewnienie bezpieczeństwa pracownikom. Wiemy o tym, że placówka ma renomę nie tylko w mieście, czy województwie, ale w całym kraju, jak i poza granicami - zauważył wojewoda Paweł Hreniak.
Struktura zadłużenia trzebnickiego szpitala jest taka, że na początku stycznia będzie on miał już 8 mln zł tzw. zadłużeń wymaganych, zaś w połowie roku mogą one sięgną nawet 15 milionów. Konieczne zatem są szybkie rozwiązania dla bieżących problemów finansowych, potem warto podjąć jakiekolwiek starania o restrukturyzację.
- Szpital cały czas pracuje normalnie. Pacjenci są bezpieczni. Zaznaczam, że nigdy lekarze, pielęgniarki i cały personel nie odejdzie od łóżek - zapewniał dr Henryk Szymański.
Wśród różnych rozważanych opcji na przyszłość szpitala mówi się o skonsolidowaniu z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym, przejęciem przez gminę lub pozostaniem przy powiecie. Ale co do tego pierwsze decyzje zapadną w lutym 2016 roku.