Pierwsze spotkanie podczas pierwszych w Polsce Mistrzostw Europy nie może należeć do łatwych dla gospodarzy. Serbowie postawili wysoko poprzeczkę, ale po wyrównanym meczu i nerwowej końcówce ostatecznie musieli uznać wyższość Polaków. Jedną bramką.
Pierwsza połowa w krakowskiej Tauron Arenie okazała się bardzo wyrównana. Początek spotkania przebiegał bramka za bramkę. Pierwsze trafienie dla Polaków zdobył Michał Jurecki, który starał się brać na siebie ciężar gry. Serbowie, mimo bardzo głośnego dopingu prawie 15 tys. polskich gardeł, konstruowali swoją grę bardzo odważnie. Szeroki repertuar rzutów skutecznie prezentował Petar Nenadić, który biało-czerwonym sprawiał problemy w obronie.
Pierwszy raz na prowadzenie (6:7) nasi rywale wyszli w 15. minucie. Przy stanie 6:8 trener Michael Biegler poprosił o czas i zmienił w bramce Sławomira Szmala na Piotra Wyszomirskiego. Polskim szczypiornistom brakowało skuteczności w wypracowanych sytuacjach rzutowych. W 24. minucie, po dobrej interwencji Wyszomirskiego i łatwo zdobytej bramce Michała Jureckiego, wydawało się, że gospodarze wrócą na dobre tory, ale niestety.
Serbowie konsekwentnie agresywnie grali w obronie utrudniając mocno rozgrywanie akcji Polakom i wybijając ich z rytmu. Biegler rotował składem, ale żaden zawodnik nie okazywał się bezbłędny. 20 sekund przed końcem karę dwóch minut otrzymał Bartosz Konitz, a 15 sekund później to samo spotkało Michała Szybę. Do przerwy Serbowie prowadzili 14:15, a Polacy rozpoczynali drugą część spotkania w podwójnym osłabieniu.
Mimo tego w czwórkę w polu przeciwko szóstce Polacy zdobyli bramkę, ale łatwo tracili kolejne, mając ciągle dwa oczka mniej od rywali. W 35. minucie doprowadzili jednak do wyrównania 18:18. Publiczność bardzo żywiołowo dopingowała biało-czerwonych skandując: „Polacy, jesteśmy z wami!”.
Chwilę później, po skutecznych szybkich kontratakach nasi szczypiorniści prowadzili już 21:18, a hala oszalała. Trener Serbii zareagował od razu i poprosił o czas. Zespoły zaczęły grać bramka za bramkę, a kolejne oczka przychodziły podopiecznym Bieglera dużo łatwiej niż w pierwszej połowie. W końcu złapali rytm, a w defensywie prezentowali się bardziej zdecydowanie.
Nagle jednak Krzysztof Lijewski i Karol Bielecki w krótkim odstępie czasu popełnili dwa proste błędy i Serbowie mogli doprowadzić do wyrównania. Mogli, bo w bramce skutecznie podczas rzutu karnego zachował się Sławomir Szmal.
Jednak lekki kryzys przedłużył się i w 49. minucie goście z Bałkanów prowadzili 25:26 dzięki m.in. dobrej dyspozycji Ivana Nikcevicia. Zapowiadała się nerwowa, choć standardowa dla polskiej reprezentacji, końcówka. W naszej ekipie zawodził skrzydłowy Michał Daszek, ale wysoką formę zaprezentowali bracia Jureccy.
Z każdą minutą bliżej ostatniego gwizdka wzrastała nerwowa atmosfera w obu zespołach, a także na trybunach. Nagle silnym rzutem z kozła popisał się Karol Bielecki rzucając bramkę na 29:27 na 4. minuty przed końcem. Serbowie byli pod ścianą, a w dodatku grali w osłabieniu. Błysk geniuszu w najważniejszym momencie meczu zaprezentował niezawodny Sławomir Szmal, który 40 sekund przed końcem obronił rzut karny.
Biało-czerwoni zachowali do końca zimną krew i niesieni niesamowitym dopingiem swoich kibiców zwyciężyli w pierwszym meczu grupowym na turnieju 29:28. Najlepszym zawodnikiem spotkania został Michał Jurecki z siedmioma trafieniami.
W naszej grupie Francja pokonała dzisiaj Macedonią 30:23.
Hymn narodowy Polska-Serbia EURO 2016
Gosc Wroclawski
kolejne relacje z EURO 2016 na wroclaw.gosc.pl