Wstyd, żal i zawód, ale nie z powodu piłkarzy ręcznych i ich fatalnego meczu, lecz dziennikarzy i okładek ich autorstwa.
W czwartek pewnie każdy kibic nie tylko piłki ręcznej, ale polskiego sportu, obudził się z kacem. Środowy pogrom polskich szczypiornistów, który brutalnie odebrał nadzieje na medal Mistrzostw Europy, bądź co bądź rozgrywanych u siebie, na długo pozostanie w pamięci wielu.
Dla tych, którzy może nie wiedzą, Polacy przegrali w meczu o półfinał z Chorwacją aż 23:37. Po szczegóły odsyłam do naszej relacji TUTAJ. Ale teraz nie o ocenach wczorajszego spotkania i żalu, że nie wyszło. Chodzi o zachowanie polskich mediów (niektórzy pewnie się oburzą za słowo polskie) i to, w jakim stylu podsumowały występ naszych reprezentantów na EURO 2016.
Opiniotwórczy pod względem sportowej wiedzy dziennik "Przegląd Sportowy" już wczoraj szczycił się swoją okładką, na której widnieje wielki napis "Wstyd!" oraz załamane miny Polaków po końcowym gwizdku. Ostrzej zagrał dodatek sportowy do „Super Expressu”. Iście w swoim tradycyjnym tabloidowym stylu krzyczy: „Patałachy!”.
Ręce opadają. Nie wiem, czy takie podejście miało podnieść czytelnictwo, wzbudzić sensację czy podsycić już i tak bardzo negatywne emocje opinii publicznej.
Obejrzałem na żywo wszystkie mecze Polaków w Krakowie. Nie chce tutaj wyśpiewywać gorzkich żali, że jeździłem po nocach na trasie Wrocław-Kraków, niedosypiałem, ledwo dopinając codzienne obowiązki. To była moja decyzja, której podporządkowałem prawie na 2 tygodnie całe moje życie.
I nigdy przez myśl by mi nie przeszło, żeby nazwać naszych szczypiornistów patałachami lub głośno wszystkim oznajmiać, jak to się za nich wstydzę. Owszem, miałem w sobie żal, pretensję, nawet złość i zawód. Ale teraz tak naprawdę odczuwam to wszystko wobec moich kolegów dziennikarzy, którzy wykazali się zbyt „lekkim” piórem. Zagalopowali się w swojej bezkarnej ocenie.
W jakim świetle stawia to naszą profesję? Jeszcze niedawno ci sami żurnaliści pompowali balonik nadziei na medal, po meczu z Francją wpadli w euforię, a teraz, jak już nie jest tak pięknie, karcą bez zahamowań. Wystawili wszystkim swoim kolegom po fachu niezłą wizytówkę.
I nie dziwię się komentarzowi Grzegorza Krychowiaka, jednego z najlepszych polskich piłkarzy, który napisał na Twitterze: „Zastanawiam się, czemu sportowcy mają szanować dziennikarzy, udzielać im wywiadów, jeśli oni nie mają żadnego szacunku”.
Mam nadzieję, że to tylko wypadek przy pracy z nauczką na przyszłość. W powiązaniach ludzie-dziennikarze-bohaterowie wydarzeń bardzo łatwo bowiem przerwać nić, zdecydowanie trudniej ją potem nanizać na igłę i zszyć.
I chyba w tym momencie warto sparafrazować słynne stwierdzenie kard. Bolesława Kominka: "Wybaczamy i prosimy o wybaczenie".