Dlaczego Żołnierze Niezłomni tak bardzo są dziś popularni? Bo ich postawa przypomina o dumie z faktu bycia Polakami.
W ostatnich dniach żyjemy dwoma tematami. Co ciekawe, oba nawiązują do minionych czasów. Gdy w świetle dokumentów z tzw. szafy Kiszczaka jeden z bohaterów okazuje się donosicielem, jakby w opozycji stają ci, którzy złamać się nie dali i zapłacili za to najwyższą cenę.
Oczywiście nie ma co porównywać okresu terroru stalinowskiego z latami 70 i 80 XX w. To dwa różne światy, jednak znamienne są słowa prezydenta Lecha Wałęsy: "Nie znam nikogo, kto by nie podpisał" i "W tamtych czasach wszyscy podpisywali, ja też podpisałem". Tymczasem dwadzieścia lat wcześniej wielu było takich, dla których kolaboracja z mającą swoje źródło w Moskwie władzą PRL była nie do pomyślenia.
Gdy wydawało się, że przegrali swoje życie i historyczną pamięć, po kilkudziesięciu latach stawiani są jako wzór. Wcale nie oznacza to, że byli bez skazy, że nie popełniali błędów, że byli świętoszkami, którzy zapragnęli zginąć śmiercią męczeńską dla z góry przegranej sprawy. Niezłomni byli normalni, tacy sami jak my, i mieli wady. Dlaczego nie dali się złamać? Bo potrafili stanąć w prawdzie. "Bóg, Honor, Ojczyzna" to nie było tylko hasło ze sztandaru. To była treść ich życia.
A czy my potrafimy stanąć w prawdzie? O tym jakie to trudne przekonuje się właśnie były prezydent III RP. Dobrze, że bohaterowie drugiej konspiracji odzyskują swoje dobre imię. Tego nic już nie zatrzyma. Dzięki temu mamy się na kim wzorować.
We Wrocławiu i na całym Dolnym Śląsku w kwestii Żołnierzy Wyklętych dzieje się bardzo wiele. Nie ma się co dziwić. Ich zwracanie historii rozpoczęło się na Cmentarzu Osobowickim. Pamięć nie oznacza jednak tylko wzięcia udziału w oficjalnych lub nie uroczystościach. Przykład Niezłomnych to powód do dumy, ale też zadanie do budowania otwartego, wiernego wartościom i ojczyźnie społeczeństwa. Tylko w ten sposób patriotyzm nie zamieni się w źle pojęty nacjonalizm.
Prawda nas wyzwoli!