Okazuje się, że największą konkurencją dla Chrystusa w Wielką Sobotę jest... święconka. To ona gra w wielu domach pierwszoplanową rolę. Czy tradycja nie przysłania nam wiary?
Wielka Sobota to dzień, w którym wszystko kręci się wokół... święconki. Przystrajanie koszyczka, malowanie pisanek, przygotowania kulinarne do świąt. Da się odczuć już ogólną radość atmosfery świątecznej. A gdzie moment zadumy? Chrystus wczoraj oddał życie za każdego z nas i wciąż leży w grobie. Czy koszyczek pełen smakołyków i domowa krzątanina nie przysłaniają nam refleksji o oczekiwaniu na Zbawiciela?
- Wydaje się, że Wielka Sobota to dzisiaj zmaganie się tradycji z wiarą. Owszem, powinny iść w parze, ale dzisiaj, niestety, umyka nam to, co tego dnia najważniejsze - mówi ks. Bogusław Kapica.
W naszej tradycji ta niezwykła sobota rozpoczyna się raczej wesoło. Krzątamy się, stroimy koszyczki, przygotowujemy święconkę, ładnie się ubieramy do kościoła, dekorujemy dom i dopinamy w kuchni wszystko na ostatni guzik.
- Martwi jednak fakt, że w tym świątecznym zabieganiu i dekorowaniu wszystkiego w pisanki, króliczki czy baranki gubimy to, co najistotniejsze. Chcę tu nawiązać do Starego Testamentu, kiedy Izraelici oczekiwali na Mojżesza, który poszedł na górę po 10 przykazań. Przestali się wtedy interesować Bogiem, tylko zaczęli ulewać złotego cielca, który dał im okazję do zabawiania się. Lud nie oczekiwał, nie zauważał Boga, tylko tworzył sobie okazję do nieuzasadnionej radości - tłumaczy ks. Kapica.
Współcześnie w Wielką Sobotę ogarnia nas już magia świąt Wielkiej Nocy. - Niestety, często się to zdarza, a wiem to z autopsji, bo moi uczniowie w liceum chwalili mi się, że ludzie udają się wtedy tylko raz w roku do kościoła. Nie, nie na liturgię Wigilii Paschalnej (wielu zapyta: a co to?), lecz na święcenie pokarmów - dodaje kapłan.
Święconka zajmuje miejsce Chrystusa. Będąc w świątyni z koszyczkami, niektórzy kompletnie nie zauważają Najświętszego Sakramentu w grobie Pańskim. Czekają na te krople z kropidła, które muszą spaść do koszyczka i można wracać do domu, aby oddać się świątecznym obowiązkom. No właśnie, a co jest naszym obowiązkiem? Wystawić suto zastawiony stół, posprzątać mieszkanie, wystroić samego siebie...
- Czy nie jest to powtórka ze Starego Testamentu? I dokąd to zmierza? Licealiści szczycili się kiedyś przede mną: „Proszę księdza, byłem w kościele w Wielką Sobotę”. Gdy pytałem, o której godzinie, padała odpowiedź, która mnie martwiła. Chodziło bowiem o święcenie pokarmów. Co więcej, ludzie są usatysfakcjonowani, przecież odhaczyli kościół w święta - opowiada kapłan.
Chrystus dziś stwarza nam nadzieję na królestwo niebieskie. I my w tej nadziei rozpoczynamy nowe życie. To bardzo ważny element. W Wielką Sobotę rozgrywa się więc dramat: Chrystus został ofiarowany za człowieka, który tego kompletnie nie zauważa.
- Ludzie przywiązują zbyt wielką wagę do tradycji wielkanocnych, zakorzenionych od dzieciństwa. A po drodze gubią samego Chrystusa. Tradycje podtrzymujemy, bo to lubimy. Wprowadzają koloryt do codzienności. I nawet jesteśmy przekonani, że wypełniamy jakiś element wiary! Przecież byliśmy w kościele w sobotę... - ubolewa ks. Bogusław.
Czyli chodzi o wypełnienie przywiązania, które zostało nam wszczepione od małego. Wikariusz parafii pw. NMP Bolesnej we Wrocławiu zauważa, że wcześniejsze pokolenia miały większą świadomość wyznawania wiary, a teraz młodzi ludzie wykazują się ignorancją, którą wynieśli z domów rodzinnych.