…czyli jak na podstawie dolnośląskich mediów można uczyć się teorii komunikacji.
Środki społecznego przekazu rzadko decydują o tym, co odbiorcy myślą, ale mają olbrzymi wpływ na to, o czym myślą – to jedna z podstawowych tez osób zajmujących się teorią komunikowania społecznego i badających tzw. model porządku dziennego. Mówiąc najprościej – polega on na tym, że media posiadają tę niezwykłą moc konstruowania listy najważniejszych (oczywiście ich zdaniem) wydarzeń. W efekcie tego pośród wielu tematów, osób, organizacji i pojawiających się tendencji w określonym społeczeństwie niektóre z nich zostają szczególnie wyeksponowane, przyciągają uwagę opinii publicznej inne zaś są pomijane lub bagatelizowane. Tyle teorii, a teraz praktyka.
Ostatni weekend we Wrocławiu stał pod znakiem trzech pochodów, procesji, zgromadzeń – jakkolwiek byśmy ich nie nazwali – pewne wydarzenia przyciągnęły setki osób. Były to: protesty przeciw stanowisku polskich biskupów o ochronie życia ludzkiego, marsz w obronie demokracji oraz rozpoczęcie peregrynacji symboli Światowych Dni Młodzieży.
Kolejność, w jakiej wymieniam te wydarzenia nie jest przypadkowa. Podczas przeglądu poniedziałkowej lokalnej prasy (tzw. świeckiej) można bowiem wiele przeczytać na temat argumentów zwolenników aborcji, trochę mniej na temat KOD-u, a zupełnie nic na temat kilkuset młodych witających krzyż i ikonę ŚDM na wrocławskim Rynku, idących w procesji do katedry i biorących udział w nocnym czuwaniu przy znakach, które młodzieży przekazał św. Jan Paweł II. Przypadek? Podobno te są tylko w gramatyce…