Długo czekałem i niespodziewanie padło właśnie na "Zaporę". Wgniótł mnie w fotel.
Przyznam, że zaskoczenie występujące naprzemiennie z zachwytem wciąż mnie trzyma od kiedy wyszedłem z kina. Uczestniczyłem w przeglądzie filmowym "Echa Katynia" organizowanym przez Instytut Pamięci Narodowej. Przynętą dla mnie był właśnie dokument pt. "Zapora", poświęcony mjr. Hieronimowi Dekutowskiemu, jednemu z najwybitniejszych żołnierzy podziemia antykomunistycznego.
Szedłem z cichą i mocno stłamszoną nadzieją, że to będzie "ten film". Ten "strzał w dziesiątkę". To "bingo" w temacie Żołnierzy Wyklętych. Czemu nadzieja cicha i stłamszona? Bo kilka razy już się "przejechałem". "Pilecki" najzwyczajniej mnie zawiódł. Określa się go jako fabularyzowany dokument. Uważam, że w tym przypadku słowo "fabularyzowany" to nadużycie. Niski budżet co chwilę kłuje w oczy szczególnie przy realizacji, a do tego dochodzi kiepski pomysł na narrację, a może właśnie brak tego pomysłu. I wyszedł: mocno przeciętny, niewyrazisty, nijaki.
Potem z impetem wszedł do kin pierwszy fabularny film o wyklętych, czyli "Historia Roja". Też walczył o pieniądze i ostatecznie, rzeczywiście, nie był niskobudżetowy. Efekty są, fabuła jest, ale… no właśnie. Szału nie, a co za tym idzie, przełomu też nie. Daleko mu do takich pozycji jak: "Popiełuszko. Wolność jest w nas", czy "Katyń". Moda na wyklętych na szczęście trwa, więc chętnych na "Roja" nie zabrakło. Krótko mówiąc: dobrze, że powstał i nic więcej. U mnie zakrył niesmak po "Pileckim", ale nie spełnił oczekiwań.
A spełnił je nieoczekiwanie "Zapora" w reżyserii Konrada Starczewskiego. Dowód na to, że film dokumentalny może wgniatać w fotel mocniej niż fabularny. Dlaczego? Bo pokazał, że historii antykomunistycznej partyzantki nie trzeba koloryzować, "podkręcać”, dorabiać do niej jakiejś ideologii, czy na siłę dodawać patosu. Ja osobiście nie potrzebuję w uszach kilku odmian świstu kul czy serii z karabinów, a moje oczy nie łakną akcji zbrojnych przedstawianych dynamicznie w formie teledysku.
67 minut dokumentu o majorze Dekutowskim zupełnie oderwało mnie od rzeczywistości, a przeniosło do świata walki o wolną Polskę, kiedy wszyscy wokoło mówili, że nie ma sensu, albo że nie wolno.
W filmie nie zobaczymy starannie dopracowanych rekonstrukcji bitew, czy spektakularnych wybuchów wojennych. Zobaczymy za to (tu twórcy filmu mieli ogromne szczęście) charyzmatycznych kompanów broni "Zapory", którzy swobodnie do kamery opowiadają o tamtych czasach. I tzw. „gadające głowy” przestały przeszkadzać (piję do "Pileckiego"), a wręcz przeciwnie, urosły do rangi największej zalety tej produkcji.
Podeszli wiekiem kombatanci żywiołowo i obrazowo opowiadają o czasach, kiedy polskie lasy były dla nich ostoją wolności, a odział zaporczyków stał się drugim domem, czyli rodziną. Ich narracja wciąga nas w ten świat, a równolegle pokazywane stare zdjęcia partyzanckie a na nich młode uśmiechnięte twarze wzmacniają efekt i nadają klimatu.
I pewnie wielu powie przekornie: "No dobra, ale każdy film ma w tle historię miłosną. To ona angażuje widza emocjonalnie". I tu was mam! Bo właśnie taki wątek pojawia się w dokumencie w osobie żyjącej jeszcze sanitariuszki AK Teresy Partyki-Gaj. Jej nieoczywiste relacje z "Zaporą" wcale nie są tłem, lecz idealnym uzupełnieniem rzeczywistości pokazywanej na ekranie. P. Teresa dla nas, oglądających współcześnie, staje się świadkiem życia dzielnego majora z nieco innej strony niż jego przyjaciele z bronią. Mamy okazję spojrzeć na bohatera przez pryzmat wrażliwego spojrzenia kochającej kobiety… Nie zabrakło wzruszenia, powagi, ale i dowcipu (np. z filigranowej postury dowódcy).
Dość! Długo by pisać o zarówno o życiorysie "Zapory", jak filmie, który go w sposób kompleksowy i atrakcyjny przedstawia. Liczę na to, że IPN (nie tylko wrocławski) będzie chwalił się takim produktem popularyzatorskim. Proszę, pokazujcie to wszędzie, gdzie będzie okazja.
Mój głód został zaspokojony, choć liczę na kolejne realizacje, bo w obecnym czasie takich nigdy za wiele.
A "Zapora" dla mnie stał się orężem w walce ze zbrodnią na pamięci i kurtyną milczenia, jaką zarzucono na żołnierzy II konspiracji w okresie Polski Ludowej. Walka trwa.