We Wrocławiu zawiązała się koalicja "nowoczesnych" spadkowiczów z PO i Radnych Rafała Dutkiewicza.
To była informacja z przytupem na początek tygodnia. Ryszard Petru i Rafał Dutkiewicz ogłosili koalicję w Radzie Miasta. I to nic, że jeszcze kilka godzin wcześniej Nowoczesna nie miała nikogo pośród rajców. Szybkie szast-prast i są.
Przez kilka z kilkunastu lat rządów prezydenta Dutkiewicza w stolicy Dolnego Śląska byłem przekonany, że potrafi wspaniale zrealizować założenia POPiSu z początku sprzed ponad dekady. To nic, że na lokalnym gruncie. Od czegoś w końcu trzeba zacząć. Podobne zdanie miało wielu z moich przyjaciół i znajomych, twierdząc, że trzymanie na dystans i jednych i drugich może wyjść dobrze miastu. I zapewne wyszło.
Ostatnie wybory samorządowe, a raczej jawne określenie się pana prezydenta, iż bliżej mu do PO było swoistym ukłonem. W kuluarach mówiło się, że to mrugnięcie okiem i próba przekonania, że Dutkiewicz nadaje się do wyższych, być może nawet rządowych celów. Ambicje? Każdy je ma i, jeśli to prawda, to nie ma się co dziwić zalotom.
Umizgi umizgami, ale do małżeństwa nie doszło. Dlaczego? Rymując: bo PO szła na dno. Można się obruszać, ale słabość tej formacji to nie tylko przegrana w wyborach parlamentarnych. We Wrocławiu to również ciągłe porażki z ekipą Dutkiewicza.
Umiejętne rozgrywanie partyjnych oponentów sprawia, że prezydent i jego zaplecze wciąż nie jest oficjalnie obciążone niebezpiecznymi związkami, jednak, co pokazały ostatnie wyniki wyborów samorządowych, po pewnych deklaracjach pozycja została zachwiana.
Czy w związku z tym mariaż z Nowoczesną jest próbą ratowania czegokolwiek? W końcu Ryszard Petru i jego ekipa weszła dość mocno w ogólnopolską politykę i stanowi swoistą markę, z czym zapewne nie wszyscy się zgodzą. Dutkiewiczowi potrzebny jest nowszy motor - chociaż w tym wypadu wydaje się on zaledwie motorynką - na którym pojedzie do kolejnych wyborów. Tylko czy nowy znaczy lepszy?
Wydaje się, że nie modnymi koalicjami zdobywa się głosy wyborców, ale mądrymi i odpowiedzialnymi decyzjami. Życzymy panu prezydentowi, by było ich jak najwięcej, bo zależy nam na sukcesie naszego miasta. Jednocześnie podkreślamy, że wraz z być może słabą wciąż opozycją patrzymy na ręce. Ze sportu wiemy, że "farbowane lisy" nie gwarantują sukcesu, a zawiedzionych grą jest coraz więcej...