Dlaczego warto wziąć udział w I Archidiecezjalnej Pielgrzymce Świata Ludzi Pracy do Henrykowa, która już w najbliższa niedzielę? Kilka istotnych powodów podaje doświadczony przedsiębiorca, wieloletni pracodawca i społecznik Marek Woron.
Swoją aktywność zawodową rozpoczął w 1986 roku jako nauczyciel akademicki. Po kilku latach stał się przedsiębiorcą i jest nim od 27 lat. Duże doświadczenie wykorzystuje nie tylko do prowadzenia własnych interesów, ale także do celów społecznych, będąc przewodniczącym wojewódzkiej rady dialogu społecznego w Urzędzie Marszałkowskim.
Maciej Rajfur: Jak Pan, jako przedsiębiorca zatrudniający ponad setkę ludzi, ale także jako aktywista społeczny, bo piastuje Pan funkcję wiceprezesa związku pracodawców Business Centre Club, postrzega I Archidiecezjalną Pielgrzymkę Świata Ludzi Pracy do Henrykowa?
Marek Woron: To inicjatywa bardzo potrzebna, ponieważ działa jednocząco. Oczywiście przede wszystkim ma ona wymiar religijny, modlitewny, ale zwróciłbym uwagę jeszcze na aspekt społeczny. Pielgrzymka z samego założenia łączy ludzi jednym celem i wspólnie spędzonym czasem. Dzisiaj świat pracy ma takich okazji bardzo niewiele, ponieważ siłą rzeczy jest podzielony. Różnorodne branże, a w ich ramach zakłady, organizują wyjazdy, które mają na celu integrować. Nie mają one jednak takiej skali. Proszę zauważyć, że w przypadku archidiecezjalnej pielgrzymki możemy zebrać ludzi z wielu środowisk. Zarówno prywatnych przedsiębiorców, jak i urzędników, nauczycieli, lekarzy, służby mundurowe, związki zawodowe. Postawiłbym nawet taką odważną tezę, że wydarzenie może zainteresować nie tylko wierzących, zadeklarowanych katolików, ale wszystkich. Ci pierwsi oczywiście mają okazję do umocnienia, do modlitwy, a ci niezaangażowani religijnie również mogą wspaniale spędzić czas. Poobserwować, posłuchać, co mówi do nas nasz pasterz i po prostu z nami porozmawiać. Przecież tu nie chodzi tylko o klęczenie w kościele, ale o inicjatywę spotkania. Stworzenie płaszczyzny do dialogu.
Jaką rolę odgrywa Bóg w świecie pracy? Wydaje się, że chrześcijańska moralność, ewangeliczne prawdy stają się bardzo dobrą wizytówką pracownika. Współgrają z oczekiwaniami pracodawców. Człowiek realnie wierzący to pracownik z wartościami, zasadami. Czy takich na rynku pracy się ceni?
Oczywiście. Wiara ma kapitalne znaczenie. Nie da się jej obalić. Chrześcijańskie podejście do życia nie ma słabych punktów. Gwarantuje harmonię ducha, radość i miłość społeczną, które możemy przekazywać innym. Archidiecezjalna pielgrzymka wpisuje się właśnie w ten proces. Budowania w ludziach ewangelicznego podejścia, zwrócenia uwagi na najcenniejsze wartości, które potem sprzyjają rozwojowi w firmach i zakładach pracy. Rozwojowi nie postrzeganemu tylko przez pryzmat zysku i pieniądza, ale w kontekście kontaktów międzyludzkich, godności człowieka, warunków pracy, wrażliwości na krzywdę drugiego człowieka, zasad pomocniczości, wsparcia itp.
Bycie chrześcijaninem nie tylko prywatnie, ale i zawodowo nie jest łatwe.
Współcześnie świat zalewa nas mnogością kryteriów moralnych. Ludzie przeżywają swoiste rozchwiania. Szukają kierunków, źródeł inspiracji. Odważne pokazywanie i mówienie o wartościach, które towarzyszą nam, chrześcijanom, jest niejako naszym obowiązkiem. Dajemy wtedy świadectwo, przyczyniamy się do tego, że świat poznaje coś niebywale dobrego - naukę Jezusa Chrystusa. Przyczyniamy się również do kształtowanie jednego z ważniejszych społecznych filarów, jakim niewątpliwe jest sprawiedliwość społeczna i osobnicza.
Dzisiaj wszechobecny kapitalizm ukierunkowuje człowieka pracującego na zysk, pojmowany w rentowności, wpływach finansowych. Często niestety dzieje się to kosztem dobra bliźniego, jego godności. Mamy wolny rynek, bezgraniczną przedsiębiorczość, ale na pewno daleko nam do ideału. Jak Pan postrzega tę ciągłą walkę między pogonią za pieniądzem, a zachowaniem człowieczeństwa w pracy?
Musze powiedzieć, że z biegiem lat to się zmienia na lepsze. Oczywiście, mieliśmy do czynienia w pewnym okresie postkomunistycznym z silnym wyścigiem szczurów, gdy w Polsce zachłyśnięto się modelem korporacyjnym. Współcześnie powinniśmy rewidować podejście do gospodarki rynkowej uwzględniając szerokie społeczne potrzeby w duchu arystotelesowskim. Arystoteles powiedział kiedyś, że sprawiedliwe jest to, co po równo lub w dobrych proporcjach. W tym rozumieniu ważne okazuje się poszukiwanie złotego środka.
Czy takie wydarzenie jak pielgrzymka pozwala złapać ten dystans i uporządkować podejście?
Pielgrzymka to forma silnie zakorzeniona w polskiej mentalności i religijności. Miała i ma pozytywny wpływ na świat pracy, ponieważ jest swojego rodzaju detoksem na te trucizny, które wstrzykuje w nas rzeczywistość zawodowa. Ona głośno krzyczy, że lepiej być niż mieć. Pielgrzymka jest dobrym sposobem na przeciwdziałanie pewnemu zepsuciu.
Może odwróćmy perspektywę i poszukajmy pozytywów. Czy coś się zmienia na lepsze?
Stałe istnienie zła w każdej dziedzinie życia nie wyklucza rozwoju dobra. Może powiem coś ryzykownego, ale ukierunkowanie w pracy na zysk sam w sobie jest dzisiaj w Polsce niemodne. Mamy mnogość fundacji i stowarzyszeń, które nie nastawiają się na profity. Pracodawcy angażują się w społeczne akcje. Wielu przedsiębiorców współpracuje z organizacja charytatywnymi. Cały czas należy być jednak czujnym i aktywnym. To jak przeciągnie liny ze złem. W tym względzie powinniśmy wykazywać spostrzegawczość. Komu można pomóc, jak wesprzeć potrzebujących? Nie osiadajmy na laurach. Zachowanie równowagi służy każdemu człowiekowi i powinniśmy o nie dbać. W doktrynie chrześcijańskiej mocno wpisana jest wrażliwość na krzywdę bliźniego.
Szczegóły o I Archidiecezjalnej Pielgrzymce Świata Ludzi Pracy do Henrykowa znajdziecie TUTAJ.