Czego zwykle oczekujemy, prosząc o dary Ducha Świętego? Czy spodziewamy się, że Boski Wiatr i języki ognia ogarną nasz ból porannego wstawania, godziny spędzone nad klawiaturą, za ladą czy w warsztacie, relacje z szefem?
Uczestnicy pielgrzymki ludzi pracy w Henrykowie spotkali się na terenie pocysterskiego opactwa w dzień Zielonych Świąt. Czas, w którym Kościół otwiera się na przyjście z mocą Boskiego Pocieszyciela, na bogactwo Jego darów i charyzmatów.
Z czym zwykle kojarzą się owe łaski? Słyszymy często rozważania i dyskusje o darze proroctwa, uzdrawiania, modlitwy w językach... Czy łaska Ducha Świętego kojarzy się ze żmudną pracą cystersów, którzy w Henrykowie uprawiali rolę, rozwijali rzemiosło? Z sierpem, garnkami, igłą?
Metropolita wrocławski przypomniał o tym, co nieco „zakurzone” w świadomości Kościoła. Duch Święty, Duch Stworzyciel, niesie miłość, życie, światło w... codzienną krzątaninę. Zawiłe zagadnienia społeczne, etos pracy, nasz codzienny pot, związane z pracą dylematy, radość i stres – to „teren”, który czeka na Jego tchnienie. – Jest zatem Tym, który przeprowadza stworzenie od chaosu do harmonii. Czyni z niego coś pięknego, uporządkowanego – mówił metropolita.
Duchu Święty, dotknij mojego zabałaganionego biurka, zapchanej skrzynki mailowej, chaosu w notesie. Wnieś życie i miłość w piętrzące się sprawy. „Bez Twojego tchnienia, cóż jest wśród stworzenia, jeno cierń i nędze...”.