- Myślę, że ten dzień pod wieloma względami był cudem - mówił o. Norbert Oczkowski pod koniec Jarmarku Dominikańskiego bł. Czesława. Inicjatywa wsparła w tym roku fundację "Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci".
Coroczny jarmark na pl. Dominikańskim 2, za kościołem św. Wojciecha w centrum Wrocławia wpisywał się w obchody 800-lecia założenia zakonu dominikanów. Od 9.30 do 23.30 mieszkańcy zaglądali na podwórze, które zamieniło się w zakątek tętniący muzyką i kulturą. Choć wydarzenie miało sporą konkurencję wielu innych inicjatyw w mieście, uczestniczyło w nim naprawdę sporo ludzi.
Praktycznie każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Wystawiono stoiska rękodzielnicze, ze zdrową żywnością, z ceramiką, zabawkami edukacyjnymi, antykwariat, a nawet z odzieżą na szydełku i na drutach.
- Jarmark to wyjście do ludzi innych niż tych, których spotykamy na co dzień. Chodzi o moment otwarcia się w centrum miasta. Każdy może wejść i zobaczyć, że coś się dzieje. To rodzaj ewangelizacji. Może nie takiej wprost, ale mamy literaturę chrześcijańską, pada słowo Boże ze sceny. Pokazujemy przyjazną twarz Kościoła, gdzie można spotkać serdecznych, sympatycznych ludzi - mówi o. przeor Wojciech Delik OP.
Podkreśla mocno, że inicjatywa społeczna ma, jak co roku, wydźwięk charytatywny. - Każdy ze straganów oddaje część tego, co zarobi na wyznaczony cel. Tym razem wspieramy "Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci". Możemy komuś pomóc i głównie myśl nam przyświeca, a więc jest to impreza wielopłaszczyznowa - dodaje dominikanin.
Jak przyznaje, po raz pierwszy uczestniczy w niej jako przeor. Patrzy więc teraz z innej perspektywy.
- Sam dla siebie odkrywam tę rzeczywistość. Obserwuję, jacy ludzie przychodzą. Wychodzimy z tą inicjatywą do ludzi, dajemy im płaszczyznę do zaangażowania. Myślę, że ten jarmark jest formą naszego charyzmatu - kaznodziejstwa. To jeden ze sposobów dotarcia do ludzi, zaczepienia, znalezienia drogi. Po to, żeby głosić Dobrą Nowinę - wyjaśnia o. W. Delik i zaznacza, że zakonnicy chcą poznać człowieka oraz kulturę wokół niego, by lepiej, skuteczniej docierać ze słowem Bożym.
O godzinie 21 pod sceną pojawił się wielki tort urodzinowy z okazji 800-lecia istnienia zakonu kaznodziejskiego. Wrocławscy zakonnicy w białych habitach najpierw starali się zapalić 800 świeczek. Wiatr skutecznie to uniemożliwiał, ale później wspólnie zdmuchnęli większość.
Po odśpiewaniu przez wszystkich zebranych gromkiego „1000 lat” („100” lat byłoby bez sensu wobec 8 wieków istnienia zakonu), kapłani oraz wolontariusze kroili i rozdawali każdemu po słodkim kawałku. W międzyczasie ze sceny płynęła muzyka na żywo. Przez cały dzień jarmarkowi towarzyszyły warsztaty: czerpania papieru, malowania twarzy, z robotyki, warsztaty plastyczne dla dzieci i z ceramiki.
- Hospicjum po łacinie kiedyś oznaczało gościniec i naszym zadaniem jest przywrócić znaczenie tego słowa. Przyjmujemy nieuleczalnie chore dzieci, aby pokolorować im świat, żeby jakość ich życia była lepsza. Przenosimy fragment szpitala do domu, ale do tego potrzebna jest energia i pieniądze. Przykładowo rehabilitacja miesięczna dla dziecka kosztuje ok. 800 zł. Dlatego bardzo dziękuję wolontariuszom, wystawcom i przyjaciołom jarmarku za wsparcie - mówiła ze sceny prezes fundacji „Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci” Beata Hernik-Janiszewska.
Do podziękowań włączył się organizator, o. Norbert Oczkowski.
- Dziękujemy za każdą złotówkę, którą zostawiliście, bo to złotówka dla potrzebujących dzieci. Cieszymy się, że możemy pomagać i stwarzać pole do pomocy. Przetrwaliśmy ulewę, udało się także z ojcami zdmuchnąć świeczki mimo wiatru. Dlatego myślę, że ten dzisiejszy dzień pod wieloma względami był cudem - stwierdził dominikanin.
Patronat honorowy nad imprezą objęli: metropolita wrocławski abp Józef Kupny, o. Bruno Cadore, generał Zakonu Kaznodziejskiego i Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia.