Lato 2016 aż kipi od wydarzeń wielkich, ważnych, budzących emocje. Na boiskach padają gole, a tymczasem "piłka w grze" na różnych polach - może o niektórych trochę zapominamy?
Chodzi o bramy – Bramy Miłosierdzia. Otwierane uroczyście w grudniu ubiegłego roku, intrygowały, niosły nadzieję jakiegoś nowego otwarcia na Bożą miłość, nowego początku. Czy po kilku miesiącach nie spowszedniały? Czy nie przyzwyczailiśmy się, że tyle kościołów w okolicy opatrzonych jest napisem „Brama Miłosierdzia”? Ile osób korzysta z możliwości codziennego zyskiwania odpustów i ile czyni świadomie krok, przekraczając próg „świętych drzwi”?
Krakowski kapłan ks. Stanisław Szczepaniec w jednej ze swoich konferencji mówi o Bramie Miłosierdzia, zatrzymując się na samej chwili przechodzenia przez nią. Jezus – zauważa – nazwał Siebie bramą, a w bramę się wchodzi. On zaprasza więc, by „wejść w Niego”, w Jego Serce. Zaprasza do swojego Serca i chce wejść w nasze. To On przenosi nas w to, co jest za bramą, w przestrzeń miłości i miłosierdzia. Ostatnie chwile czerwca, miesiąca Jego Serca… Może czas, by popędzić w stronę świętych bram, bram „serdecznych” – wartych nie mniejszej pasji niż te stadionowe?
Na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu za chwilę świętojańskie świętowanie – z Janem Chrzcicielem, na ostatniej prostej przed ŚDM, z modlitwą, muzyką, teatrem. Patron archidiecezji, „Chrzciciel”, w roku chrzcielnego jubileuszu ma pewnie szczególnie wiele do powiedzenia. Już za miesiąc przez Bramę Miłosierdzia w świątyni pod jego wezwaniem popłyną tysiące młodych gości ŚDM. Ale przecież jest otwarta każdego dnia. A gra się toczy o najwyższą stawkę.