Kilka minut przed godz. 13 w czwartek Jacek Zapotoczny ciągnąc za sobą 65-kilogramowy wózek wybiegł spod oławskiego ratusza. Dokąd? Na drugi koniec Europy. Do Matki Bożej Fatimskiej.
26-latka żegnali bliscy, mieszkańcy i władze miasta. Szczególnie dla tych pierwszych było to ciężkie rozstanie.
Jacek ma do przebiegnięcia prawie 3 tys. kilometrów w samotności. To bardzo trudna i dość niebezpieczna wyprawa. Ale rodzina oraz dziewczyna sportowca zaakceptowali ideę i wpierają go w pielgrzymce, która ma wzmocnić jego wiarę
- Gdy pierwszy raz usłyszałem od syna o jego pomyśle, zachwycił mnie. Oczywiście, czuję niepokój, jak sobie poradzi daleko na obczyźnie w samotności. Na pewno będę go wpierał duchowo, czyli modlił się za niego. Jesteśmy jako rodzina katolikami, więc jestem dumny z tego, że podjął taką niecodzienną formę modlitwy i ofiary dla Pana Boga - mówił „Gościowi Wrocławskiemu” tuż po starcie ojciec Jacka Zapotocznego.
Zwraca on uwagę, że syn nie biegnie tylko i wyłącznie dla siebie, ale biegnie dla innych. Chce zarazić lokalną społeczność pasją do sportu. Niesie także ze sobą intencje wielu osób do Matki Bożej Fatimskiej
- Nie wyobrażam sobie, żeby panu Jackowi miasto nie udzieliło wsparcia przy tak fantastycznej inicjatywie. Młody aktywny człowiek, który oprócz tego, że pasjonuje się sportem, jest katolikiem z wielkimi wartościami. Spełnia swoje marzenia, realizuje swoje plany, a przy tym promuje nasze miasto. Cieszymy się, że mamy takiego mieszkańca. Jestem pełna podziwu dla pana Jacka i jego bliskich - stwierdziła Małgorzata Pasierbowicz, zastępca burmistrza Oławy.
Tuż przed startem bohater wydarzenia opowiedział w kilku słowach o swoim projekcie.
- Nie planuje biec w nocy, bo jest to niebezpiecznie. Skorzystam z niewielkiego ruchu rannego i wieczornego, a podczas godzin szczytu będę odpoczywał. Dziennie mam zamiar pokonywać ok. 65 kilometrów. Specjalnie zaprojektowany wózek, który ciągnę ze sobą waży ok. 65 kg - opisywał biegacz. Od razu dodał także:
- Wbrew pozorom nie jest to aż tak dużo. Po prostej drodze i ze świeżymi jeszcze nogami nie ma problemu, żeby ciągnąć taki pojazd, ale wiem, że z każdym dniem będzie dla mnie coraz cięższy - ocenia oławianin.
Ma świadomość, że musi zachować zimną głowę, żeby nie opaść z sił. Biegnie sam, więc musi cały czas obserwować, jak zachowuje się organizm.
- Wierzę w dobroć ludzką, dlatego mam nadzieję, że uda mi się spotkać na swojej drodze osoby, które wyciągną pomocną dłoń - podsumował wyraźnie wzruszony. Długo bowiem czekał i wiele poświęcił na realizację marzenia.
Sportowca pobłogosławił, a wózek poświęcił ks. Janusz Gorczyca.
- Chcę wyrazić w umieniu własnym i dekanatu oławskiego wielkie uznanie. To jest rzecz niesamowita, że człowiek wrażliwy potrafi mieć taki hart ducha. Tak powinno być. Staje się pan ambasadorem Oławy i Polski, ludzi wierzących w Boga, ale nie tylko. Także tych wierzących w człowieka, którego stać na wiele, który potrafi pokonywać słabość, przekraczać swoje granice. Niesie pan niezwykle istotne przesłanie dla ludzi czasów współczesnych, XXI wieku. Warto pokonywać siebie - przemawiał proboszcz parafii pw. śś. Apostołów Piotra i Pawła.
Dziekan dekanatu oławskiego dodał, że Jacek Zapotoczny reprezentuje bardzo szerokie grono biegaczy.
- Pan łączy sport i sprawy ducha. To chyba najlepsze połączenie. Bo sportowi bardzo po drodze z duchem, a duchowi ze sportem. Składam wyrazy uznania i podziękowania. Nie życzę, żeby było lekko, bo jest oczywiste, że będzie ciężko. Myślę, że jest wyrazem wszystkich, jeśli powiem: życzę wytrwałości, samozaparcia wtedy, kiedy będzie najtrudniej. Aby ta wyprawa przyniosła wspaniałe owoce dla pana i ziemi oławskiej - zwrócił się do 26-latka k. Janusz Gorczyca.
Naszych czytelników zapraszamy do śledzenia trony wrocław.gosc.pl, na której Jacek będzie w miarę możliwości regularnie opisywał swoją biegową pielgrzymkę wrocławską.
A dla tych, którzy nie znają historii, która rozpoczęła się na dobre dziś pod oławskim ratuszem załączamy nasz artykuł o misji Jacka Zapotocznego.