Kościół z natury jest misyjny, więc dlaczego obiektem misji nie uczynić internetu? Kilka słów o wirtualnej ewangelizacji od kleryka Adama Bilskiego.
Od zawsze miałem głęboko zakorzenione patrzenie na księdza jako kogoś, kto jest otwarty dla każdego człowieka. Odrzucał mnie obraz obwarowanej plebanii, niczym twierdzy, do której dostęp mieli tylko „wybrani”.
Myśląc o powołaniu każdorazowo miałem w głowie słowo „otwarcie”, które było dla mnie wyznacznikiem powołania jakiegokolwiek człowieka. Zamknięcie na innych i skupienie na sobie powoduje śmierć głosu Boga w naszym sercu, który mówi: „Weź chłopie wyjdź z tej klitki i zacznij być dla…”. Biskup Grzegorz Ryś, którego uwielbiam, powiedział, że internet jest nowym kontynentem.
Bardzo mnie to zaintrygowało, więc postanowiłem spakować się i wyruszyć na tę nieodgadnioną i tajemniczą ziemię. Nie ukrywam, że podróż zajęła mi sporo czasu i trudu, ponieważ, jak się orientuje, jako jedyny kleryk w naszym kraju mam swój kanał na YouTube, na którym zebrałem ponad kilkaset tysięcy odtworzeń i profil na Facebooku który ma blisko dwa tysiące polubień.
Początki nie były łatwe, ponieważ bałem się nowego miejsca, wiele osób mówiło mi o tym, że jest tu mnóstwo drapieżników, którzy czyhają na takich jak ja, po to by wylać falę krytyki, często bezpodstawnej. Jednak mam świadomość tego, że trzeba wychodzić w każde miejsce, w każdy zakamarek nowego kontynentu, by mówić w jakikolwiek sposób, ale zawsze tak, by w centrum był Pan.
Nie jest to łatwe, pokusa gwiazdorstwa bywa ogromna. Sam spotkałem się z kilkoma propozycjami występowania w kilku znanych muzycznych programach tylko dlatego, że mam sutannę i jestem nieco rozpoznawany w internecie. W takim przypadku musiałem odmówić, ponieważ wiedziałem w tym zaczajone zwierzę, które jest żądne świeżej kleryckiej krwi. Chodzenie po gęstwinach nowego kontynentu wymaga ogromnej odwagi.
Czasami można zagapić się w niewłaściwe miejsce i samemu sobie wyrządzić krzywdę. Jak wiadomo, człowiek powołany jest do wspólnoty, do życia z innymi, więc nie inaczej jest na nowym kontynencie, dlatego moim największym powodem do dumy jest spot powołaniowy. To, że byłem jego inicjatorem jest tylko niewielkim procentem jego sukcesu. Siła tkwi w tym, że zrobiło to kilkadziesiąt osób. Mimo, że wielu kleryków, którzy wypowiadali się o swoim powołaniu nie było nigdy na nowym kontynencie, to jednak postanowili udać się tam na chwile, by zobaczyć, jak to jest w tym miejscu, o którym krąży tyle skrajnych opinii. Efekt był zdumiewający, kilkaset tysięcy odbiorców zareagowało entuzjastycznie na naszą inicjatywę. Sukces tkwi we wspólnocie!
Dlaczego postanowiłem zdjąć wygodne kapcie, założyć buty trekkingowe i wyjechać na nowy kontynent? Odpowiedź jest prosta - sam tego potrzebowałem, świadczenia o Bogu we wszelki możliwy sposób, a nowy kontynent był idealnym miejscem dla realizacji moich pragnień. Kościół z natury jest misyjny, więc dlaczego obiektem misji nie uczynić internetu?
Biskup Grzegorz Ryś pokazuje mi każdego dnia, że można pozytywnie łamać schemat „a tego księdzu nie wypada”. Ze mną było podobnie, dużo osób mówiło mi, żebym nie nagrywał, żebym nie umieszczał piosenek, filmików czy wypowiedzi w internecie, ale ja zwyczajnie dusiłbym się, jeśli nie mówiłbym ludziom o tym, jak Bóg mocno nas kocha.
Czuję się zobowiązany do tego, by mówić o tym, jak On potrafi wyciągać z każdego grzechu. Sam wiele razy przeżywałem ciężkie chwile w życiu z powodu upadków, grzechów i słabości, nie tak dawno zresztą miałem trudny etap w swoim życiu, ale po raz kolejny Pan Bóg pokazał mi, jak o mnie walczy i zwyczajnie byłbym egoistą, gdybym zamknął się tylko na dziękowaniu za dobroć Boga na modlitwie.
Głos Boga mówi mi, bym otworzył się na świadczenie o Nim, bym przestał być samolubem w otrzymywaniu Jego dobroci. Sądzę, że jest wielu takich ludzi, którzy czasem przez swoją grzeszność zatracili się, bo mieli poczucie, że Pan Bóg ich nie chce, że przestał ich kochać. Internet jest dla mnie tym miejscem, w którym mogę wrzucić filmik, powiedzieć coś z nadzieją, że ktoś zamiast na miniaturkę filmu pornograficznego kliknie na mój filmik, nawet przez przypadek i wydarzy się w jego życiu coś zwrotnego.
Warto jednak pamiętać, że nowy kontynent nigdy nie zastąpi realnego spotkania z drugim człowiekiem i z Panem Bogiem. Może być tylko pomostem, który pomoże przedostać się na drugą stronę. Zapraszam każdego człowieka w niesamowitą podróż na nowy kontynent, który jest wspaniałym miejscem, gdzie dostrzega się bardzo mocno, że Bóg jest miłosierny.
Kościół jest coraz bardziej widoczny w sieci Maciej Rajfur /Foto Gość