- Jesteśmy młode duchem - mówiły zgodnie panie, siedzące na ławeczce nieopodal sceny, na której odbywał się koncert w ramach Mercy Fest. Wielu pielgrzymów podchodzi do nich po to, by się przywitać, zrobić sobie zdjęcie i podzielić sobą.
Średnia wieku na ławeczce? Na pewno kilkakrotnie wyższa jak większości uczestników Światowych Dni Młodzieży. Ale to nie ważne. Istotne, że spontaniczność i radość są czymś, co udziela się innym.
- Ja nie goszczę u siebie w domu pielgrzymów, ale codziennie włączam się w robienie im drugiego śniadania - mówi p. Mariola z parafii św. Kazimierza Królewicza na Psim Polu. Podkreśla, że pierwszego dnia nie bardzo chcieli jeść, ale w kolejnym wszystkiego było "na styk". - Pierogi ruskie im smakują i ciasta, które codziennie pieczemy. Częstujemy ich też polskimi owocami - jabłkami, porzeczką i czereśniami - dodaje.
Co takiego przyciągnęło je pod scenę koncertu Mercy Fest? - Szczerość i radość wiary. Dzisiaj uczyliśmy się tańca sewilskiego. Było pięknie - dzieli się swoimi wrażeniami. Jest też przekonana, że po Światowych Dniach Młodzieży pozostanie wiara w ludzi, zwłaszcza tych młodych.
P. Krystyna z parafii pw. Opieki św. Józefa na Ołbinie zaznacza, że na ławeczce mogła usiąść dzięki koleżance, bo problemy z nogami nie pozwoliłyby jej samej przyjechać na Mercy Fest. - Uścisnęłam bardzo wiele rąk ludzi o różnych kolorach skór. Dla mnie to ogromne wrażenie. Ja tym żyję oderwana od codzienności. Ta atmosfera radości pozostanie w sercu - wyjaśnia.
Z poruszeniem opowiada o wielu drobnych gestach, które dla niej mają ogromne znaczenie. - Zawsze jakieś słówko wymienimy, uśmiech. To jest coś wspaniałego - dodaje i dziękuje organizatorom za wspaniałe święto, z którego również i ona może czerpać garściami.