Drugi dzień PPW to rozmowy o uchodźcach i niezwykła gościnność gospodarzy.
- Wizytacja może nam się różnie kojarzyć, ale my doświadczyliśmy przemiłych odwiedzin bp. Krzysztofa Zadarko odpowiedzialnego za ruch pielgrzymkowy z ramienia Konferencji Episkopatu Polski - mówi ks. Tomasz Płukarski, rzecznik prasowy PPW.
Hierarcha przewodniczył Eucharystii w Trzebnicy, u grobu św. Jadwigi Śląskiej, a następnie dołączył do pątników na szlaku, by z pielgrzymką wrocławską przebyć drugi etap między Boleścinem a Jenkowicami. - To historyczna chwila, bo razem z naszą PPW przez kilka chwil, po raz pierwszy pielgrzymowało dwóch biskupów (uczestnikiem jest biskup pomocniczy wrocławski, Jacek Kiciński, przyp. red.). Bp Zadarko w Boleścinie usiadł razem z pielgrzymami, by zjeść z nimi chleb ze smalcem i ogórkami małosolnymi. To świadczy o dobrej atmosferze - opowiada ksiądz rzecznik.
W czasie swej wędrówki hierarcha odwiedził kilka grup, gdzie rozwijał temat poruszony podczas homilii - miłosiernego przyjęcia uchodźców. - Podawał bardzo konkretne warunki wynikające z Katolickiej Nauki Społecznej jak wyglądać powinno przyjmowanie uchodźców. Co zapewne dla nas wszystkich istotne, najważniejszą kwestią jest bezpieczeństwo obywateli. Nie mamy prawa świadomie i bezkrytycznie narażać się na niebezpieczeństwo - przytacza nauczanie biskupa ks. Płukarski.
Podkreśla, że przewodniczący Rady ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek KEP zwrócił też uwagę na potrzebę asymilacji przybyszów poprzez dostosowanie się do prawodawstwa kraju, do którego przybywają, a także przyjęcie kultury czy wartości. - Jak mówił ksiądz biskup, jeśli nie ma takiej woli pośród imigrantów, możemy takim ludziom "podziękować".
Bp Zadarko tłumaczył także, że w związku z podpisanymi przez Polskę umowami międzynarodowymi, uchodźcy nie można odesłać do domu, ale trzeba mu znaleźć inny kraj, który on zaakceptuje.
- Było wiele rozmów i sympatycznych chwil, jak wspólne zdjęcia. Widać, że ksiądz biskup czuje pielgrzymkę - dodaje ks. Płukarski.
Etap między Trzebnicą a Oleśnicą należy do jednych z trudniejszych na PPW. Jest to związane przede wszystkim z nawierzchnią. - Zwykle idziemy tu w pełnym słońcu i wysokiej temperaturze. Sprawia to, że po roztopionym asfalcie idzie się jak po klejącej galarecie. Tym razem jednak Pan Bóg pobłogosławił i po porannym upale pojawiły się chmury i przyjemny wiatr - podsumowuje kapłan.
Nawiązuje również do niezwykłej gościnności w mijanych miejscowościach. - Nie wiem czego to jest efekt, ale gospodarze przygotowali tak wiele jedzenia, że pewnie niektórzy są zawiedzeni, że nie wszystko pątnicy zjedli. Bardzo dziękujemy, ale nasze możliwości są ograniczone - mówi z uśmiechem. Podkreśla przy tym, że różnorodność przygotowanych zup, kanapek, ciast, owoców i napojów była ogromna.