To był najdłuższy etap tegorocznej Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej.
Czymś niezwykłym podczas dzisiejszego etapu była obecność Najświętszego Sakramentu w grupach.
- Człowiek wierzący z bojaźnią Bożą podchodzi do bliskiej obecności Pana Jezusa w Eucharystii. A tutaj można go było dotknąć, poczuć Go. Księża w czasie adoracji przywoływali słowa Chrystusa: "Kto się dotknął mojej sukni?". Tą suknią był welon taki jak w Wielki Piątek na monstrancji - opowiada ks. Tomasz Płukarski, rzecznik prasowy PPW.
Podkreśla, że to było ogromne przeżycie dla wielu. - Bliskość Pana Jezusa onieśmiela - dodaje.
Drugim poruszonym podczas tego dnia wątkiem było kapłaństwo. - Orzech lubi opowiadać o swoim życiu, bo jego historia pokazuje jak działa Pan Bóg. Tym razem, takie było moje odczucie, podsumował swoje kapłaństwo. Było słychać w jego głosie drżenie, gdy wspominał, jak chciał zrezygnować z seminarium z powodu strachu przed Panem Jezusem, że zepsuje coś w życiu kapłańskim - podsumowuje ks. Płukarski.
Wspaniałym momentem było prymicyjne błogosławieństwo tegorocznych neoprezbiterów.
- To nasza pielgrzymkowa tradycja. Za każdym razem wyglądało to trochę inaczej, bowiem młodzi kapłani udzielali każdemu z osobna swojego błogosławieństwa. Trwało to ponad pół godziny, ale było niezwykle wymowne - opowiada kapłan.
- Jeśli chodzi o o samo pielgrzymowanie, to był to naprawdę ciężki dzień. Przyczyniła się do tego wysoka temperatura i zmęczenie organizmów. Spotkałem siostry, które, jak mówiły, nie mogły zmieścić stóp w butach, bo były tak opuchnięte - wspomina. Zaznacza jednak, że porzekadło pielgrzymkowe mówi, że kto dojdzie do Namysłowa, to dojdzie na Jasną Górę.
Pątnicy pokonali dziś 33 km (niektóre grupy nawet kilometr więcej). Jutro etap do Wierzbicy Górnej.
Zobacz zdjęcia: