To był udany debiut biegowy na zawodach ks. Rafała Kowalskiego. Rzecznik kurii wrocławskiej pobił swój rekord życiowy na 10 km prawie o 5 minut! Po przebiegnięciu linii mety z satysfakcją zacytował św. Pawła.
Ks. Rafał Kowalski na mecie Maciej Rajfur /Foto Gość
"W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem". Nad kondycją i sylwetką rzecznik kurii wrocławskiej pieczołowicie pracuje od dawna. Bardzo widoczna zmiana już wielu ludziom rzuciła się w oczy. W święto WNMP ks. Rafał wziął udział w „Biegu do Pani Fatimskiej” w Oleśnicy. Był jedynym kapłanem na starcie i zaprezentował się z bardzo dobrej strony.
- Rok temu jeszcze nikt nie powiedziałby, że tu wystąpię. W parafii NMP Fatimskiej w Oleśnicy byłem wikarym, kiedy święcono plac pod budowę tego kościoła. Pamiętam, jak rosły tu wielkie chaszcze. Teraz patrzę na coraz bardziej kompletny budynek świątyni, czyli to, co udało się do tej pory tej młodej wspólnocie zrobić. Wtedy zaś postanowiłem, że na 100-lecie objawień fatimskich wezmę udział w biegu. Rocznica dopiero za rok, więc tegoroczny bieg traktuję jako prapremierę - żartował przed startem ks. Kowalski.
Przyznaje, że odczuwał stres, który jednak nie paraliżował, a mobilizował do działania. Kiedy zaczynał przygotowania do biegu, jego czas na 10 km wynosił... 1,5 godziny. - Momentami nie dawałem rady, zatrzymywałem się i musiałem przechodzić kawałek - wspomina kapłan.
Po właściwych i systematycznych treningach udało mu się osiągnąć czas 50 min. i 10 s, który w Oleśnicy chciał poprawić. Zwracał przed występem uwagę, że zawody są takim momentem, kiedy atmosfera sprzyja, aby bić swoje rekordy.
- W trakcie przygotowań przekonałem się, że mówimy o dystansie, którego nie da się przebiec od razu po wstaniu z kanapy. Poza tym, w całym procesie mojej przemiany przekonałem się, że warto posłuchać ludzi, którzy mają wiedzę na ten temat - biegaczy, trenerów. Z korzyścią dla własnego zdrowia - wyjaśnia rzecznik kurii wrocławskiej.
Jaką obrał taktykę na swój debiut biegowy? Nie dać się sprowokować szybkim tempem innych biegaczy i utrzymać własny rytm do mety. Udało się, choć - jak przyznaje kapłan - nie uniknął błędów.
- Okazało się, że miałem więcej sił, niż się spodziewałem. Pierwsze 5 km przebiegłem w 20 min. i trochę zwolniłem, żeby wytrzymać do końca, co było niepotrzebne, bo miałem więcej mocy w nogach jednak. Mimo to, myślę, że rekord pobity o prawie 5 min. to dobry rezultat - ocenia ks. Kowalski.
Cały czas porównuje to wszystko, co udało mu się osiągnąć, jeśli chodzi o kondycję, o sport i sylwetkę, do życia duchowego. - Trzeba wyznaczyć sobie cel, konsekwentnie do niego dążyć, nie robić nic, co by utrudniało jego osiągnięcie, unikać tego, co nam szkodzi, dobrze się odżywiać, trenować. Wtedy osiąga się jakieś wyżyny - tłumaczy kapłan.
Każdy sukces mobilizuje go i dodaje energii, ale także przynosi ciekawe pomysły: - Może utworzymy taką grupę biegową św. Pawła, który powiedział: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”? Wiem, że nie jestem pośród księży sam w bieganiu. Przecież ja tak naprawdę regularnie biegam dopiero od 3 miesięcy, a są tacy, którzy robią to dłużej - zachęca ks. Rafał.
Na końcu dodaje, że dzisiaj doświadczył czegoś nowego - pierwszy raz poczuł adrenalinę sportową, ducha rywalizacji i cudowną atmosferę, którą tworzą na trasie kibice.
Chcesz wiedzieć, jak to jest? Nie bój się spróbować!