Kapucynki tercjarki od Świętej Rodziny są w Polsce - a zarazem we Wrocławiu - od 20 lat. 1 października w ich intencji została odprawiona Msza św. we franciszkańskim kościele pw. św. Antoniego.
– Siostry przyjechały tu dokładnie 23 września 1996 r. – dwie Hiszpanki i Niemka, siostry Rosa, Ana i Elke – mówi s. Bożena, pierwsza Polka, która złożyła w tym zgromadzeniu śluby wieczyste.
Najpierw szukały domu w parafii kapucynów we Wrocławiu, ale ostatecznie znalazły go na Karłowicach, przy ul. Kruczkowskiego. Po s. Bożenie śluby wieczyste złożyły jeszcze dwie Polki: s. Alicja i s. Marta. Kolejna osoba jest w postulacie, odbywanym na Kostaryce.
We Wrocławiu kapucynki są zaangażowane w działalność w Klubie Seniora (s. Marta), w świetlicy środowiskowej dla dzieci i w pracę z rodzinami (s. Bożena), w katechezę (s. Ala), w pracę w hospicjum bonifratrów (s. Ana). Siostra Carmen, seniorka, pomaga w służbie starszym osobom.
Mieszkają w zwyczajnym domku, podobnym do domów sąsiadów (choć wyróżnia go malutka kaplica z Mieszkańcem, któremu często dotrzymują towarzystwa), w małej, rodzinnej wspólnocie – bardzo gościnnej i serdecznej. To, co często rzuca się w oczy ludziom, którzy mają z nimi kontakt, to strój – raz habit, raz spódnica, raz zwykłe dżinsy.
– Pierwsze nasze siostry, które zdecydowały się zdjąć habity, zrobiły to ze względu na pracę w domach dziecka i trudną młodzieżą. Gdy dziecko szło ulicą z siostrą w habicie, od razu było „naznaczone” jako „ten z bidula”. Chciały tego uniknąć – tłumaczy s. Bożena. – Gdy Ala idzie do szkoły jako katechetka, jest w habicie. Kiedy ja idę do dzieci w świetlicy czy do rodzin, to bez zakonnego stroju. Nie chcę być tam jako osoba taka „z góry”, „funkcyjna”. Chcę budować relacje z ludźmi jako ktoś taki, jak oni.
– Często habit wzbudza zaufanie, ale bywa, że przeciwnie, budzi obawy – dodaje s. Ala. – Stąd czasem trzeba tak, a czasem tak, by dotrzeć do wszystkich.
Docieranie do wszystkich to charyzmat kapucynek. Chodzi zwłaszcza o tych najuboższych, pokrzywdzonych. Ubogich materialnie, ale i samotnych, nie znających Boga. – Nasz założyciel polecił nam być otwartymi na znaki czasu. Tam, gdzie jesteśmy, staramy się służyć tym, którzy nas potrzebują, w ciągłym rozeznawaniu. Dziś tu, jutro tam... Zależnie od potrzeb.
Dlaczego wybrały tu zgromadzenie? Siostry Bożena i Alicja poznały kapucynki na Górze św. Anny. Pierwszą znienacka zagadnęła siostra Elke, która ponoć miała charyzmat wynajdywania dziewczyn szukających drogi. – Zadała mi trzy pytania: „Czy chcesz być szczęśliwa? Czy myślałaś o tym, żeby zostać siostrą zakonną? Czy nie chciałabyś być kapucynką tercjarką?”. Przyjechałam do sióstr, poczułam się jak u siebie w domu. Zrozumiałam, że to jest moje miejsce – mówi s. Bożena.
– Wiedziałam, że Pan Bóg mnie wzywa na drogę życia zakonnego – wspomina s. Ala. – Ale gdy poznałam kapucynki jako 18-letnia dziewczyna, moje pierwsze wrażenie wyrażała prośba: „Panie Boże, wszędzie, tylko nie tu”. Był to drugi dom zakonny, jaki poznałam. Wydał mi się bardzo dziwny, inny od tamtego pierwszego. A jednak moje serce właśnie tu odnajdywało pokój. Przyjechałam, zostałam.
– Chciałbym w imieniu parafii podziękować wam za wasze zaangażowanie – we wszystkie chyba parafialne dzieła, wobec wszystkich stanów – od dzieci, przez młodzież, po seniorów, ludzi chorych – mówił podczas Mszy św. o. Fabian Kaltbach, proboszcz, modląc się o kolejne powołania do zgromadzenia.
Powstało ono w hiszpańskiej Walencji 11 maja 1885 roku. Założył je sługa Boży o. Luis Amigó OFMCap. Pierwsze członkinie wywodziły się z grona osób związanych z III Zakonem św. Franciszka.