Abp Józef Kupny o 15.00, w Godzinie Miłosierdzia, zamknął Bramę Miłosierdzia w archikatedrze wrocławskiej. Zachęcił do nieustannego składania świadectwa przez uczynki miłosierdzia.
Metropolita w homilii nawiązał do słów Jezusa zapowiadających koniec świata – słów, które często nie przebijają się do naszej wiadomości. – Słyszymy o końcu świata, ale zapewne większe wrażenie wywarłaby na nas zapowiedź, że jutro zostanie przerwany dopływ prądu albo że komunikacja miejska zostanie wyłączona z ruchu… Musielibyśmy się przygotować do tego. A co z przyjściem Pana Jezusa? Wydaje nam się odległe, nierealne – zauważył.
Dodał, że Chrystus nie ma zamiaru na straszyć, ale zachęcić do działania. Mówiąc o znakach zapowiadających koniec świata, dodaje: „będzie to dla was sposobność do składania świadectwa”. Taką sposobnością są więc trzęsienia ziemi, wojny, prześladowania – sytuacje po ludzku niesprawiedliwe, związane z cierpieniem. Nasze świadectwo w takich sytuacjach wyrazić się ma w uczynkach miłosierdzia. – To nie przypadek, że właśnie ten fragment Pisma św. czytamy na zakończenie Roku Miłosierdzia – podkreślił. – Wprawdzie Rok Jubileuszowy dobiega końca, ale nie kończy się czas miłosierdzia. Wręcz przeciwnie, miłosierdzie od samego początku istnienia Kościoła wyznaczało drogę jego życia w świecie.
Arcybiskup zaznaczył, że uczynki miłosierdzia nie przestają obowiązywać z dniem zamknięcia Bramy Miłosierdzia w naszej archikatedrze. Są programem całego naszego życia. W adhortacji Evangelii Gaudium papież Franciszek stwierdził, że właśnie one były sposobem świadczenia o Jezusie – sposobem może milczącym, ale bardzo wymownym. Jak napisał, Kościół rozszerza się nie przez nawracanie, ale przez "przyciąganie". Przykładem tego jest sytuacja opisana przez św. Łukasza w Antiochii – jej mieszkańcy, patrząc na postępowanie wierzących, skojarzyli ich styl życia z osobą Jezusa Chrystusa i nazwali ich „chrystusowymi”. – Czy dziś patrząc na nasze wspólnoty ludzie są w stanie skojarzyć nas z Jezusem Chrystusem? – pytał arcybiskup, dodając, że symboliczne zamknięcie Bramy Miłosierdzia to okazja do rachunku sumienia, na ile wykorzystaliśmy ten rok.
– Nie chodzi o to, by policzyć swoje upadki, ale by wyznać wiarę w miłosierdzie Boga, który, znając nas doskonale, zawsze ma otwarte ramiona i zawsze jest gotowy dać człowiekowi kolejną szansę – wyjaśniał. – Zakończenie stanowi zarazem początek nowego etapu. Kończymy Rok Miłosierdzia, ale nie kończy się czas dawania przez nas świadectwa, także przez uczynki miłosierdzia.
Arcybiskup zachęcał, by – ilekroć usłyszymy o trzęsieniach ziemi, wojnach, nieszczęściach – przypomnieć sobie, że to właśnie taka sposobność do dawania świadectwa. – Jest jeszcze jedna okazja do składania go: solidarność z Kościołem prześladowanym – dodał, wspominając o prześladowanych wyznawcach Chrystusa. – Czy w ogóle o nich myślimy, czy za nich się modlimy? Czy myślimy o tym, żeby wspomóc ich także materialnie?
Dodał, że szczególna sposobnością do świadectwa jest prześladowanie, które dotyka nas samych – gdy ktoś nas niesprawiedliwie potraktuje, oskarży, wyśmieje, skrzywdzi. Jak wtedy odnosić się do naszych krzywdzicieli? – Bóg także im chce okazać miłosierdzie. I może tak być, że chce to zrobić przez nas – zauważył. – Może to, że ja nie chcę zemsty, że za te osoby potrafię się pomodlić, że nie odpłacę złem za zło sprawi, że będę dla nich znakiem od Boga.
Podobnie uczynił Jezus – umarł za nas, gdyśmy byli grzesznikami, wydaje się za nas, gdy bywamy Jego nieprzyjaciółmi. Miłość Boga do nas nie jest nagrodą za nawrócenie. – Miłość Boga do nas ma nas skłonić, żebyśmy chociaż trochę chcieli się nawrócić, jakoś na tę miłość odpowiedzieć. I ta miłość nie kończy się wraz z zakończeniem Roku Miłosierdzia, ale trwa i będzie trwać do końca.
Zobacz ZDJĘCIA, posłuchaj homilii: