Do końca stycznia 2017 roku potrwa w Muzeum Archidiecezjalnym we Wrocławiu pierwsza publiczna prezentacja unikatowego portretu ostatniego Piasta z linii śląskiej - Jerzego Wilhelma. Obraz znajduje się tam w nietypowym stanie, bo nie został do końca odnowiony...
Pokaz odbywa się w związku z projektem "Ratujemy dziedzictwo Piastów Śląskich. W 1050-lecie chrztu Polski", realizowanym dzięki wsparciu finansowemu Fundacji Polska Miedź. Głównym przedsięwzięciem jest konserwacja mocno zniszczonego, reprezentacyjnego XVII- wiecznego portretu ostatniego Piasta, księcia Jerzego Wilhelma, który stanowi własność Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu.
Pomysłodawca wydarzenia to Muzeum Regionalne w Jaworze, gdzie trwają prace konserwatorskie i badania malowidła. Obraz pochodzący najprawdopodobniej z galerii zamkowej w Oławie powstał około 1700 roku, a jego autorstwo przypisano mistrzowi z Antwerpii, Johannowi Claessensowi, reprezentantowi nurtu italianizującego w sztuce śląskiego baroku.
- Datę dzisiejszego wernisażu w naszym muzeum ustaliliśmy nieprzypadkowo, bo w rocznicę śmierci piastowskiego księcia - mówił ks. prof. Józef Pater.
Dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego przybliżył obecnym postać Jerzego Wilhelma. Przyznał, że niewiele o nim wiemy, bo umarł w młodym wieku, ale mimo to jego osoba jest ciekawa i ważna, a więc warta rozpropagowania.
- Konwencja portretu odnosi się do klasycystycznego szablonu popularnego zwłaszcza w II połowie XVII wieku na francuskim dworze króla Słońca, Ludwika XIV, w kręgu cesarza habsburskiego Leopolda oraz polskiego króla Jana III Sobieskiego - mówi Arkadiusz Muła .
Dyrektor Muzeum Regionalnego w Jaworze wyjaśnia, że zastygnięta poza siedzącego księcia, ukazanego tutaj z insygniami władzy en trois quarts z prawej jest legitymacją lojalizmu wobec rządzącej dynastii cesarskiej, a zarazem gloryfikacją wymarłej dynastii polskiej.
- Charakterystyczny francuski strój księcia, okazała peruka, czy rozbudowany drugi plan z klasyczną architekturą, to tendencje wskazujące na polityczne sympatie zmarłego księcia oraz niezrealizowane aspiracje do umocnienia pozycji śląskiej linii dynastycznej - opisuje dzieło A. Muła.
Ciekawym elementem wernisażu było wystąpienie p. Teresy Chołubek-Spyt, która opowiadała dokładnie o pracach konserwatorskich nad obrazem w Pracowni Konserwacji Dzieł Sztuki jaworskiego muzeum.
Warto dodać, że dzieło przeszło już konserwację w latach 30. XX wieku, która niestety nie ułatwiła pracy współczesnym naukowcom. Werniks położono bardzo grubo, miejscami widoczne są zacieki i liczne spęcherzenia warstwy zabezpieczającej.
- To było dla nas wielkie wyzwanie. Obraz trafił do nas w złym stanie. W dodatku nie mamy odpowiedniego sprzętu diagnostycznego nieinwazyjnego. Te metody, którymi my się posługujemy na miarę naszych możliwości, zawsze, w jakimś nawet najmniejszym stopniu, ingerują w dzieło sztuki. Choćby przy pobieraniu próbek do analizy, na której podstawie możemy datować obrazy - tłumaczyła konserwator.
Podkreśliła, że realizację zadania pełnego "odświeżenia" dzieła wykonano w 60 procentach. Obraz został oczyszczony, choć z premedytacją nie do końca...
- Specjalnie zostawiliśmy kilka obszarów prostokątnych, których nie objęliśmy konserwacją po to, żeby zwiedzający sobie uzmysłowił ogrom pracy, który został włożony, ale także ogrom pracy, który przed nami - tłumaczy Teresa Chołubek-Spyt.
Fragmenty nieodnowione od razu zwracają uwagę obserwatora, szczególnie, że jeden z nich kończy się na połowie twarzy księcia, w centrum wizerunku. Dzięki takiemu zabiegowi, z którym rzadko mamy do czynienia podczas wernisaży, zwiedzający mieli wyraźną płaszczyznę porównawczą przed i po konserwacji na jednym obrazie na żywo. Mogli podejść i z bliska przyjrzeć się malunkowi.
Przed zespołem konserwatorskim jeszcze trudny etap rozwarstwiania obrazu. - Chcemy, żeby przez wiele pokoleń to dzieło sztuki cieszyło oczy zwiedzających - stwierdziła konserwator.
Na koniec pokazała widzom element podstawowej diagnostyki z pracowni konserwatorskich: w ciemności, przy zgaszonych wszystkich lampach w sali muzealnej, analizowała obraz oświetlając go promieniami UV. Wtedy uczestnicy wernisażu zobaczyli odbicie werniksu, a także innych pigmentów oraz plamy i uszkodzenia na płótnie.
Portret księcia Jerzego Wilhelma widziany pod kątem Maciej Rajfur /Foto Gość
(obraz) |