O roli katolickich mediów w życiu publicznym i niebezpieczeństwach, które spychają Kościół na margines, mówi Michael Voris, amerykański dziennikarz i działacz katolicki.
Spotkanie we Wrocławiu zorganizował Klub Polonia Christiana oraz Civitas Christiana.
- Oprócz samej próby dążenia do prawdy istnieje inny i to kardynalny cel dziennikarzy katolickich: dążenie do zbawienia jak największej liczby dusz. Jeśli nie będą oni realizować tego zadania, ludzie zdani są na zatracenie - rozpoczął swoje wystąpienie Amerykanin.
Podkreślił, że Duch Święty rozlał w nas dary, byśmy budowali Królestwo Boże, dlatego wszystkie inne zadania są podrzędne.
- W procesie odkrywania prawdy katolicki dziennikarz musi wypełniać rolę miłośnika i orędownika Prawdy - czyli Jezusa Chrystusa. Bo to On o sobie powiedział: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem” - przypomniał M. Voris.
Zarówno w mediach świeckich jak i katolickich nie ma już „zwykłego dziennikarstwa” czyli opisywania wydarzeń, zwykłego przedstawianie informacji odbiorcom. Współczesne dziennikarstwo służy jakiemuś celowi, stoi za nim jakiś konkretny program.
- Rolą w szczególności katolickich dziennikarzy jest ukazywanie, dlaczego dana informacja ma wartość z punktu widzenia zbawienia dusz. Dlaczego akurat ta prawda o świecie i kulturze może mieć wpływ na to, gdzie znajdziemy się po naszej śmierci - tłumaczył Voris.
Podał przykład zachodniej Europy i Ameryki Północnej, gdzie bardzo mocno obecnie lansuje się agendę globalizmu, wizję świata bez Boga. Katoliccy dziennikarze muszą właściwie zrozumieć, dlaczego ta agenda jest tak mocno forsowana i co ją cechuje, aby zrozumieć jej konsekwencje.
- Ci, który propagują globalizm, to często miliarderzy, którzy mają wpływ na legislację w danym kraju. Zaś jeden z komponentów tej ideologii mówi o kontroli populacji. Stąd zwolennicy globalizmu zazwyczaj są jednocześnie zwolennikami antykoncepcji i aborcji - oświadczył Michael Voris.
Zauważył, że nigdy nie widzimy propagatorów globalizmu, by udawali się do krajów islamskich i starali się przekonać tamtejszych mieszkańców, aby odwrócili do góry nogami swój system wartości.
- Wiedzą, że gdyby udali się tam ze swoją propozycją, straciliby głowę - spuentował wątek amerykański dziennikarz.
Jak oświadczył, poparcie dla idei globalizmu jest niestety dość wysokie także wśród katolików z powodu źle interpretowanej miłości, która okazuje się łatwowiernością i naiwnością. Globaliści bowiem doskonale zdają sobie sprawę, które społeczeństwa są bardziej podatne na ich techniki i manipulacje.
- W Stanach Zjednoczonych mieliśmy niedawno wybory prezydenckie i w trakcie kampanii widać było jak na dłoni, że wszystkie media głównego nurtu stały się kolaborantami Hilary Clinton. Te pieniądze, które wspierają na co dzień istnienie tych mediów, były nakierowane również na to, by pomagać kandydatce, która obiecała, że przyspieszy agendę globalizmu. A więc mieliśmy do czynienia z nieustannym atakowaniem Donalda Trumpa i pozytywnym opisywaniem, z pominięciem wszelkich negatywnych aspektów, Hilary Clinton.
Gdzie w tym wszystkim jawi się kościół w Stanach Zjednoczonych?
- W kwestii zmian klimatycznych, za nią idą konkretne postulaty, np. ograniczenie populacji danych krajów, ponieważ, jak stwierdzono, to człowiek jest winny zmianom klimatycznym. Gdy katolik słyszy takie propozycje, myśli: Ale przecież Pan Bóg wyraźnie powiedział: „Bądźcie płodni i czyńcie sobie ziemię poddaną” - mówił prelegent.
Stwierdził, że gdy popatrzymy na Kościół powszechny, zauważymy to samo: wielu duchownych i biskupów poddało się propagandzie zmian klimatycznych. A niepokoi głównie stwierdzenie w tej ideologii, że to człowiek ponosi całą odpowiedzialność za zmiany w klimacie.
- Kolejna kwestia, która zwabiła wielu katolickich duchownych to imigracja, czyli przenoszenie ogromnych mas ludzi. W perspektywie globalistycznej celem jest zlikwidowanie klasycznie pojmowanego narodu jako granic, wspólnego języka, wspólnej historii - diagnozował Voris.
Wytłumaczył także, że gdy mówi o pojęciu narodowym, nie chodzi mu o faszystowskich, maniakalnych dyktatorów, ale zdrowy patriotyzm.
- Kolejna sprawa, która zwraca uwagę globalistów, to redystrybucja dochodów, czyli idealny sposób na zniszczenie klasy średniej. Zwiększamy opodatkowanie ludzi, którzy ciężko pracują. Przenosimy te pieniądze na klasy niższe, czy np. na nielegalnych imigrantów i doprowadzamy do sytuacji, którą mamy teraz w Stanach Zjednoczonych, gdzie 50% gospodarstw domowych otrzymuje przynajmniej jeden zasiłek na członka rodziny, który jest bezrobotny. Rząd nie tworzy pieniędzy, ale redystrybuuje pieniądze, twierdząc, że pomaga biednym. A obecnie Stany Zjednoczone są zadłużone na 20 bilionów dolarów - opisywał dziennikarz.
Dodał, że bardzo popularnym pojęciem do usprawiedliwiania redystrybucji bogactwa stała się "sprawiedliwość społeczna".
- Mówi się, że w globalizmie chodzi oto, aby pomóc biednym, a kto nie chciałby pomagać biednym. Naiwność więc wynika tu ze szlachetnych pobudek. Owo pomaganie biednym stało się koniem trojańskim, aby zinfiltrować społeczności chrześcijańskie i Kościół aborcją, związkami partnerskimi oraz antykoncepcją - tłumaczył Amerykanin.
Zauważył bowiem, że zawsze propagatorzy wszelkich zmian w temacie klimatu opowiadają się także za głęboko niemoralnymi propozycjami, które Kościół musi zawsze i we wszystkich czasach potępiać.
- Takie podmioty jak Unia Europejska w jednym zdaniu wymieniają konieczność pomagania biednym, by później proponować aborcję, antykoncepcję itd. Dialog, pomaganie biednym, działalność charytatywna - owszem, to jest istotne, ale najpierw powinniśmy się zainteresować zbawieniem dusz ludzkich wokół nas. Swoją drogą, nikt na świecie nie uczynił więcej dla prawdziwej sprawiedliwości społecznej niż Kościół katolicki - stwierdził działacz katolicki.
Przez dwa tysiące lat Kościół budował sierocińce, szkoły, szpitale, ośrodki medyczne, powstały zakony, które skupiały się na pomaganiu biednych. Cała historia cywilizacji zachodniej miałaby kompletnie inny kurs, gdyby nie dobroczynna działalność Kościoła.
- Zatem dlaczego Kościół dba o rzeczy doczesne? Bo chce ułatwić komuś dotarcie do nieba. To jest nadrzędny cel - podsumował Voris.