Jak Pan Bóg może kochać mnie w pełni, jeżeli ja ciągle jestem Jego najemnikiem?” - takie pytanie przed Bożym Narodzeniem zadał studentom DA "Redemptor" rekolekcjonista o. Mariusz Mazurkiewicz, redemptorysta.
Na początku rekolekcji redemptorysta zaznaczył, że Pan Bóg nie potrzebuje ziemskiej reklamy. On przekonuje nas do siebie dając dowody swojej miłości. Mówił, że Bóg chce odnowić i uzdrowić każdego z nas. Nawet jeżeli czujemy się jak pustynia, Jezus chce przyjść do nas ze swoją miłością, łaską, mocą i zrobić z nas piękny ogród.
Rekolekcja mówił bardzo obrazowo, używając krótkich historyjek. Jedna z nich dotyczyła pewnego sokoła. "W pewnym Królestwie mieszkał Król. Miał on swego ulubionego sokoła. Pewnego dnia sokół przestał latać spędzając cały czas na gałęzi jednego z drzew znajdujących się przy zamku. Król zaczął się martwić o niego i obiecał, że wynagrodzi tego, kto uzdrowi ptaka. Wielu ochotników do bycia lekarzem sokoła znalazło się w owym królestwie, ale niestety nikt nie potrafił dokonać cudu. Król zaczął tracić nadzieję, lecz ku jego zaskoczeniu komuś się udało zrobić tak, że ukochany sokół ponownie zaczął cieszyć jego swoim widokiem w niebie. Król zechciał zobaczyć osobę, która odrodziła jego radość. Przyszedł do niego zwykły, biedny z wyglądu mężczyzna. Król zapytał: „ Jak uzdrowiłeś mojego ptaka?”. Mężczyzna odpowiedział: „Uzdrowiłem go siekierą”. „Siekierą? Uzdrowiłeś mojego sokoła siekierą?” - ze zdziwienie zapytał Król. Zabrzmiała taka odpowiedź: „Tak. Siedział na gałęzi, z której nie chciał odlecieć, więc odciąłem tę gałąź i on musiał polecieć”.
W tym kontekście rekolekcjonista pytał obecnych: „Co jest z ciężarem, co noszę w sobie? Co z gałęzią, na której siedzę i może ją odciąć tylko Jezus?”
Ojciec tłumaczył jaką postawą naszego życia możemy ciągle być jedynie najemnikami Jezusa. Bardzo wyraźnie to pokazał na przykładzie przypowieści o synu marnotrawnym. Mówił, że musimy być z Bogiem z miłości, a nie ze względu na obowiązek. Do momentu przyznania się do tego, jacy jesteśmy naprawdę, Bóg nie jest w stanie odkryć nam prawdy, której nie potrafimy widzieć przez grzech. Prawdy, że jesteśmy Jego ukochanymi dziećmi. - Jeżeli nie będę miał tej miłości Boga w sobie, zostaje mi tylko koryto - przekonywał rekolekcjonista.
Pan Bóg dał nam głos wewnętrzny, żebyśmy nie zapominali, że jesteśmy Jego dziećmi. Tym głosem jest nasze sumienie, które wspiera nas w nawracaniu się i w zauważaniu tego, co Boże, czyli dobre. O. Mariusz Mazurkiwicz, mówił, że warto robić rachunek sumienia według miłości. Zapraszał do szukania odpowiedzi na najważniejsze dla nas pytania tam, gdzie one już są, tzn. w Kościele, w ludziach, w Piśmie Świętym, w codziennej modlitwie i w duchowości Maryi. Mówił - Tam, gdzie będzie Maryja, będzie Bóg. Wystarczy przyjść i powiedzieć: „Oto jestem!”, a Bóg sam wszystkiego dokona. Przecież jest Bogiem!
Ostatniego dnia o. Mariusz skupił się na temacie rekolekcji: „Rok Miłosierdzi - i posprzątane”. Mówił, że pójście za Jezusem nie jest jedynie byciem jak On, jak myśli większość chrześcijan. Pójście za Jezusem jest po prostu pójściem Jego śladami. Kroczeniem drogą do Ojca, bo tam idzie Jezus. Nie po to, żeby być jedynie doskonałym; żeby osiągnąć jakiś level. Ale po to, żeby widzieć jak Jezus. Po to, żeby móc dostrzec potrzebujących miłości. Takich, jak każdy z nas. Podkreślił, że właśnie dlatego potrzebowaliśmy Roku Miłosierdzia, żeby przypomnieć sobie do czego zaprasza nas Jezus. Teraz to My mamy nieść owoce miłosierdzia zdobyte podczas tego roku innym. - To nie koniec Roku Miłosierdzia, to tylko jego początek - zauważył.
W ramach rekolekcji była też okazja do uwielbienia Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Adoracja była wypełniona fragmentami Pisma Świętego, pięknym śpiewem grupy muzycznej i uspokajającym ciepłem świateł oświetlających Jezusa. Był to czas, w którym chętni mogli skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania, pośpiewać i zawierzyć Bogu "gałęzie swojego życia, które potrzebują tego, żeby Jezus je obciął".