Nie chcę nikomu psuć humoru, ale 14 lutego to dobry czas, żeby wyznać sobie nie tylko miłość, ale i prawdę.
Drodzy zakochani! Najnowsze badania prof. Piotra Szukalskiego z Uniwersytetu Łódzkiego pokazują, że w tych częściach kraju, gdzie pielęgnuje się tradycyjne wartości, rozwodów jest znacznie mniej. To daje do myślenia.
Sytuacja w Polsce nie napawa optymizmem. W 2016 roku rozwiodło się aż 64 tys. małżeństw! Wobec 1,7 tys. małżeństw sąd orzekł separację. W społeczności z większych miast to aż 44 proc. par, na wsi - prawie 23 proc.
Co ciekawe, najwięcej małżeństw rozpada się na tzw. Ziemiach Odzyskanych, czyli na zachodzie Polski. Tym przedstawianym jako "nowoczesna" mentalnie strona kraju, bardziej "europejska". Jak twierdzą socjologowie, tutaj więzi społeczne są jednak najsłabsze. W woj. dolnośląskim na rozwód decyduje się 20 małżeństw na 10 tys. mieszkańców, dla porównania - na Podkarpaciu ta przykra statystyka wynosi 12.
Badania pokazują, że rozwodnicy coraz częściej tłumaczą się "niezgodnością charakterów". Tę przyczynę podaje aż 50 proc. par. Sam słyszę takie stwierdzenie w rozmowach i nie rozumiem do końca, dlaczego ono nabiera takiej mocy. Urosło do rangi mitu, czegoś powszechnego, przed czym trzeba się wystrzegać. I tym samym stało się po prostu najlepszą wymówką.
Jak to udowodnić, że ludzie dobrali się tak niezgodne charakterologicznie, że po prostu nie mogą ze sobą wytrzymać? Gdzie jest granica i co lub kto ją wyznacza? Nasze nerwy, cierpliwość, porady od rodziny lub znajomych?
Swoją drogą, moja narzeczona jest zupełnie inna ode mnie. To nie znaczy, że wszystko robimy inaczej. Ale na wiele rzeczy reagujemy inaczej, różnie przekazujemy emocje, mamy inny styl bycia. Właściwie to kocham tę nasza niezgodność charakterów.
Ona płacze na filmach w kinie, ja nie. Ja się emocjonuję, gdy oglądam sportowe zmagania, ona nie. Ja lubię wspinaczkę górską, ona żeglarstwo. O muzyce już nie wspomnę. Ja dużo gadam, ona woli słuchać. I takie rzeczy można by mnożyć. Ten ostatni przykład pokazuje, że wiele cech się uzupełnia w nas, a wiele się z czasem zmienia. Nie wszystko jednak ułoży się jak puzzle.
Mam wrażenie, że stwierdzenie niezgodności charakterów to szukanie totalnego ideału. Kogoś, kto spełni wszelkie nasze oczekiwania. Kogoś, kto będzie taki, jak chcemy. A przecież powinniśmy być sobą i odkrywać w drugiej osobie jej piękno. Nie szlifować jej do granic możliwości pod nasze wyobrażenia.
A różnice i wynikające z nich problemy należy próbować rozwiązywać, przecierpieć, pokonać. Kilka dni temu odwiedziłem małżonków z 60-letnim stażem. Oboje zgodnie stwierdzili, że w ich słowniku małżeńskim nie istnieje do dziś słowo "rozwód". Bywało różnie, ale przez myśl im nie przyszło, żeby odejść.
Ona mówi: "Nie wyobrażam sobie innego męża". Bo dla nich pojęcia "mąż" i "żona" związane są z nierozerwalnością i odpowiedzialnością za drugiego. Szczególnie, gdy miną motyle w brzuchu, gdy ciała się zestarzeją, gdy spiętrzą się problemy.
Tak zostali wychowani. Przysięga małżeńska obowiązuje do śmierci, nie zaś do momentu perfidnej niezgodności charakterów.
Pytałem ich o receptę na udane małżeństwo. Wielu powie, że powtarzali banały: uczciwość, zaufanie, szacunek, wiara, "na dobre i na złe". Każdy chyba potrafi wymienić kilka cech idealnych dla małżonków. Przecież wiadomo, jakim najlepiej być, żeby się udało... Choć właśnie wydaje mi się, że już coraz bardziej nie wiadomo.
Albo może udajemy, że nie wiemy? Każdy z nas w głębi duszy potrzebuje miłości prawdziwej, bezinteresownej, tej pełnej niezgodności charakterów, ale przy tym wiernej, oddanej.