"Ksiądz wyprosił dziecko z kościoła" - grzmiały ostatnio lokalne media na Dolnym Śląsku. I chociaż z relacji naocznych świadków nikt nikomu nie nakazywał opuszczenia świątyni, a duchowny miał jedynie poprosić o uspokojenie "dokazującego" przed ołtarzem malca, to i tak sytuacja jest zbyt poważna, by się jedynie po niej prześlizgnąć i pozostawić z komentarzem, iż takim postępowaniem odpycha się ludzi od wiary. Na co można pozwolić najmłodszym uczestnikom Mszy św.?
Dokumenty Kościoła pozwalają na dokonanie pewnych adaptacji tekstów biblijnych w czasie Eucharystii z udziałem dzieci, a Sobór Watykański II zobowiązywał duchownych, by zabiegali o czynny udział wszystkich wiernych w liturgii. Nie otwiera to jednak drogi do czynienia z tychże Mszy świętych religijnego McDonald’sa. Liturgia nie może stać się produktem w stylu happy meal, który oferujemy dziecku po to, by grzecznie zjadło obiadek. Jakkolwiek to zabrzmi teologicznie – na liturgię przychodzimy, by się zbawić, a nie zabawić.
Posługując w parafii, często słyszałem skargi, że najmłodsi uczestnicy Mszy świętych, biegając i krzycząc, a nierzadko fikając koziołki ze zręcznością mistrzów olimpijskich w gimnastyce sportowej, zwyczajnie przeszkadzają w modlitwie. Owszem, można tłumaczyć: niech wybiorą sobie inną godzinę Eucharystii i problem z głowy. Z głowy dla tych ludzi, ale nie dla duszpasterza. Bo czy jeśli ktoś wybierze się ze swoimi dziećmi do teatru na sztukę dla przedszkolaków, pozwoli milusińskim wbiegać na scenę, bawić się tam samochodzikami, głośno rozmawiać czy krzyczeć, tylko dlatego, by nie odpychać dziecka od sztuki? Gdy rodzina wybiera się do muzeum, pozwala, by dziecko strzelało sobie do obrazów z pistoletu na wodę? Nie, ponieważ czujemy, że są pewne przestrzenie, w których zachowujemy się inaczej niż na placu zabaw czy w supermarkecie.
Być może jako duchowni musimy także uderzyć się w piersi, że w wielu miejscach za bardzo staraliśmy się, by na liturgii dziecko się przede wszystkim dobrze bawiło, pozostawiając na drugim miejscu to, co istotne – oddanie czci Bogu i uświęcenie człowieka. Niemniej jednak myślę, że dojrzeliśmy już, by rozpocząć dyskusję na temat tego, co można zrobić, by dzieci uczestniczyły aktywnie w niedzielnej Mszy świętej, a przy tym miały poczucie, że przekraczając drzwi świątyni wchodzą do przestrzeni, która zdecydowanie różni się od piaskownicy czy aquaparku.