Modlitwa uwielbienia łączy, ale czy może także dzielić katolików i protestantów? - Chodzi o to, by zaczynać ekumenizm o tego, co można, nie od tego, czego nie można - mówi bp Andrzej Siemieniewski.
Biskup pomocniczy archidiecezji wrocławskiej odpowiada na tytułowe pytanie na trzech przykładach.
- Pierwszy odcinek pochodzi z V w. Św. Augustyn w jednym ze swoich kazań w katedrze w Afryce Północnej, dzisiejszej Algierii, mówił o podziałach. Wtedy lud był podzielony na chrześcijan katolików i chrześcijan donatystów - opowiadał bp Andrzej Siemieniewski.
Wielu z tych donatystów deklarowało wówczas: Nie chcemy mieć z katolikami nic wspólnego. Zaś św. Augustyn uczył katolików tak: „Oni mogą mówić, że nie chcą mieć z wami nic wspólnego, ale wy im mówcie nieustannie, że wy chcecie mieć z nimi coś wspólnego. I podawajcie dwa argumenty”.
- Pierwszy argument to wspólny chrzest. Drugi dotyczy właśnie modlitwy. Augustyn mówił: „Przecież oni mówią »Ojcze nasz« i my także. Jeżeli więc dwie grupy zwracają się do kogoś »Ojcze«, to muszą być braćmi. Pewnie, że podzielonymi, ale najpierw braćmi. Treść modlitwy jest zatem dowodem, zachętą i zobowiązaniem do szukania jedności. I to może być każda inna modlitwa, w której wzywa się Ojca. Ma ona bowiem aspekt jednoczący - tłumaczy biskup.
Drugi przykład na jedność ma charakter wrocławski. Chodzi o kaplicę pw. Matki Bożej na Świętym Wzgórzu na Osobowicach.
- Powstała w XIX wieku jako dwuwyznaniowy kościół katolicko-luterański. Fundator świątyni tak sobie zażyczył. Tego typu tradycje od razu pokazują, że istniała taka tendencja, żeby widzieć ludzi modlących się w zgodzie w jednym miejscu - mówi bp Andrzej.
W trzeciej części odpowiedzi biskup pomocniczy archidiecezji wrocławskiej powołuje się na ustalenia Soboru Watykańskiego II.
- Mówił on o ekumenizmie duchowym. To nie jest żadna nowość. Chodzi o to, by zaczynać ekumenizm o tego, co można, nie od tego, czego nie można. A co można? Można się modlić. A od tego, co nie można są Komisje Teologiczne - kwituje bp A. Siemieniewski.
W kościele katolickim zauważamy różne podejścia do grup i wspólnot charyzmatycznych. Znajdziemy entuzjastów i zapaleńców, ale także sceptyków, a nawet przeciwników. Co przekazuje jednym i drugim w tym temacie bp Andrzej Siemieniewski?
- Z każdej sytuacji, z każdej przesady najlepszym uzdrowieniem jest odwrócenie wzroku od siebie. Przestać zadawać pytania do siebie i zacząć służyć innym - wyjaśniał biskup.
Podał przykład sprzed roku dotyczący apelu o modlitwę za uchodźców z Bliskiego Wschodu, którzy przybywają do Europy.
- Wtedy różne wrocławskie wspólnoty podjęły nie debatę, ale zobowiązanie finansowo-organizacyjne. Przyjęły trzy rodziny chrześcijan arabskich z Syrii i ta opieka trwa do dzisiaj od ponad roku. To coś uzdrawiającego: przestać zajmować się sobą, a zacząć się rozglądać za sprawami Pana Jezusa - oświadczył bp Andrzej.
Jego zdaniem w ostatnim czasie widzimy bardzo krzepiące dowody, że ruch charyzmatyczny zaczyna wpływać na kształt chrześcijaństwa w Polsce.
- Mam tu na myśli przede wszystkim modlitwę Wielkiej Pokuty na Jasnej Górze. Inicjatywa, która przecież wyszła ze środowisk charyzmatycznych, wystąpiła z brzegów i zaczęła ogarniać serca ludzi spoza ruchu. A pokuta narodu pochodzi z samego serca Biblii. Tak pokutował Izrael. To najbardziej obiecujący przykład. Powinniśmy iść w tę stronę - podsumował biskup.