Ks. Rafał Cyfka wrócił z kilkudniowego pobytu w syryjskim Aleppo. Opowiada o szpitalu św. Ludwika, matce wyczekującej synów-żołnierzy i studencie, który nie musi już zabijać.
Maciej Rajfur: Dlaczego Ksiądz poleciał do Aleppo?
Ks. Rafał Cyfka: Sprawdzić stan realizacji projektów Pomocy Kościołowi w Potrzebie. Kto otrzymuje paczki żywnościowe, kto dostaje pieniądze na wynajem mieszkań, czy na zapłatę elektryczności. Kontrolowaliśmy także mniejsze projekty dot. rozwoju i szukania miejsc pracy dla miejscowych, odbudowywania mieszkań i funkcjonowania szpitali. Przebywałem tam 3 dni.
Odwiedził Ksiądz szpital św. Ludwika, na który Dolnoślązacy zbierają pieniądze w ramach akcji „Dar dla Aleppo”?
Tak, obecnie funkcjonują w nim 3 z 5 oddziałów, które działają na pełnych obrotach. Dwa oddziały są nieczynne z powodu braku lekarzy, trzeba je jeszcze odpowiednio doposażyć.
Kto korzysta z usług tego szpitala prowadzonego przez siostry zakonne?
Wszyscy. To placówka katolicka, ale leczą się w niej nie tylko katolicy, czy chrześcijanie, także muzułmanie. W sumie w większości to muzułmanie. Obecnie w Aleppo nie ma już działań wojennych, więc do szpitala nie trafiają ofiary typowo wojenne, jednak dużo osób potrzebuje leczenia, którego nie było przez miesiące oblężenia miasta, czy wcześniejsze lata wojny, która trwała 6 lat.
Czy personel i chorzy wiedzą o akcji „Dar dla Aleppo”, zainicjowanej przez abp. Józefa Kupnego?
Oczywiście. Są ogromnie wdzięczni wszystkim Dolnoślązakom, którzy wesprą szpital, tak potrzebny w tamtym rejonie (więcej o akcji "Dar dla Aleppo" TUTAJ). Obecnie w Aleppo mieszka 1 milion 800 tysięcy ludzi, z 3,5 miliona, które zamieszkiwało miasto przed wojną. Brakuje tam ciągle szpitali, które zapewnią fachową opiekę medyczną.
Czyli Aleppo jest już zupełnie bezpieczne?
Od ponad trzech miesięcy nie są prowadzone na terenie miasta działania wojenne, choć słychać w nocy spadające bomby, ponieważ walki toczą się ok. 40 km od miasta. W Aleppo jest już spokojnie, wszystko powoli zaczyna wracać do normalnego funkcjonowania. Ludzie osiedlają się w tych domach, które się ostały, czasem na gruzowiskach. Otwierają sklepy, usługi, warsztaty rzemieślnicze. Dzieci zaczęły chodzić do szkoły.
Miasto zostało doszczętnie zniszczone?
Wschodnia część i centrum tak, zachodnia nie. Na ulicach lub w ogromnych gruzowiskach leżą niewypały, sam natknąłem się na kilka wędrując po mieście (zobacz zdjęcia Aleppo TUTAJ). Mimo to ludzie zatrzymują się tam, bo nie mają gdzie żyć. Chcą w końcu wrócić do swoich domów. Często bez okien, drzwi, mebli, ciepłej wody i elektryczności, ale to ich miejsce na ziemi. Tu chcą rozpocząć nowy, powojenny etap swojego życia.
Jak zatem można im pomóc najskuteczniej?
W najbliższym czasie będziemy odbudowywać 260 mieszkań, a w dłuższej perspektywie nawet 700. Jedną z form pomocy jest opłacanie młodzieży studiów, dzięki czemu m.in. mężczyźni nie są wcielani do armii. Kilka dni temu spotkałem w Aleppo studenta, który bardzo dziękował za możliwość nauki, ponieważ dzięki niej nie musi zabijać ludzi. Każdy z nas może wesprzeć dzieła Pomocy Kościołowi w Potrzebie, które odbudowują społeczeństwo dotknięte tragedią wojny na Bliskim Wschodzie.
Czy wiemy, ilu chrześcijan przebywa obecnie w Aleppo?
Tego nie udało się jeszcze określić. Wiele ciał znajduje się pod gruzami, więc nie próbuje się nawet oszacowywać takich statystyk. Przed konfliktem zbrojnym w Syrii chrześcijanie tworzyli 5 proc. społeczeństwa. Sam spotkałem kilku, którzy podczas wojny uciekli poza miasto, a teraz powracają do Aleppo.
Z jakimi problemami się zmagają?
Widać biedę w zniszczonych dzielnicach, braki prądu. Woda jest dostępna tylko z cystern i baniaków, często mocno chlorowana, czyli niespecjalnie zdatna do picia. Największe zapotrzebowanie dotyczy leków, których ceny wzrosły o 300 proc. i ludzi nie stać na ich zakup. Nałożono także sankcje na Syrię i pojawił się problem z zakupem sprzętu medycznego lub z przetransportowaniem go z Europy do Syrii. Codzienne życie niesie wiele trudności w sferze podstawowych potrzeb, jednak ludzie są zadbani i uśmiechnięci. Po ich nastawieniu odniosłem wrażenie, jakby tam nigdy nie było wojny.
Ale wojna nie tylko była. Wciąż trwa nieopodal nich. Jej skutki będą czuli jeszcze bardzo długo.
Niestety. Z ulicy zabiera się młodych, by wcielać ich do armii, a oni chętnie odbudowywaliby miasto. W Aleppo spotkałem matkę, która otworzyła własny sklep spożywczy w zniszczonej dzielnicy. Opowiadała, że straciła na wojnie pięcioro bliskich wraz z mężem. Dwóch ostatnich synów walczy teraz w okolicach Rakka na linii frontu. Kobieta ciągle żyje w strachu, że ich straci. Już musi sobie ze wszystkim radzić sama.
A więc pomoc na miejscu wydaje się teraz kluczowa.
Jesteśmy takiego zdania, żeby pomagać Syryjczykom w ich ojczyźnie, jak tylko się da, jak najbliżej ich miejsca zamieszkania. W Aleppo dzięki stabilnej sytuacji to obecnie możliwe i najlepsze rozwiązanie. Dlatego warto wspierać m.in. takie akcje jak „Dar dla Aleppo”, która gromadzi pieniądze na remont i wyposażenie szpitala św. Ludwika. Już teraz w tym zniszczonym syryjskim mieście można wykonywać szereg trudnych operacji i ratować ludzi, dlatego zbieramy fundusze. Nie możemy zobojętnieć na tę tragedię.
Jak obecnie wygląda Aleppo? Zobacz zdjęcia TUTAJ.
Ks. Rafał Cyfka, dyrektor Biura Regionalnego PKWP w Krakowie Maciej Rajfur /Foto Gość