Mija 5 lat od śmierci płk. Jerzego Woźniaka. Co wiemy o tej ważnej, nie tylko dla Wrocławia, postaci?
Jego życiorysem można by obdarować kilka osób. Dzielny żołnierz i wspaniały lekarz. Człowiek wykształcony i niezwykle inteligentny. Kolporter prasy podziemnej, członek Armii Krajowej i Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość", emisariusz, oficer, skazany na śmierć więzień polityczny PRL, kierownik w randze wiceministra Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych w rządzie Jerzego Buzka. I tak jeszcze można długo wymieniać.
Do końca życia oddany służbie Polsce. Ci, którzy go znali, podkreślają jego niezwykłą życzliwość i uprzejmość. W Regionalnym Ośrodku Debaty Międzynarodowej we Wrocławiu w ramach cyklu "Wielcy Polacy" rozmawiano o płk. Woźniaku. Gośćmi specjalnymi spotkania byli żona bohatera Aleksandra oraz wnuk Maciej.
- Jerzy Woźniak może służyć za wzór młodzieży. Dzisiaj jednak niewiele się o nim mówi, a częściej słyszymy takie nazwiska, jak Pilecki czy gen. "Nil". J. Woźniak cudem uniknął śmierci w ubeckim więzieniu. Przeżył i może dlatego, że nie poniósł śmierci heroicznej, nie stawia się go tak często w gronie bohaterów, jak innych. Natomiast swoim życiem udowodnił wielkość nie tylko w czasie wojny, ale również w Polsce Ludowej czy III Rzeczypospolitej. W czasach pokoju także okazał się bohaterem - mówił Grzegorz Kowal, kierownik RODM.
- Pamiętam, gdy coś mi się nie podobało, mówił: "Daj jej/jemu szansę". To jego sztandarowe podejście. Wierzył w ludzi - wspominała A. Woźniak. Podkreślała oddanie męża w służbie publicznej i żal, że po transformacji ustrojowej nie wykorzystano szansy pełnego i mądrego rozliczenia się ze zbrodniczym ustrojem komunistycznym.
Podczas spotkania przypomniano, że cudem ocalał z więzienia, gdzie ogłoszono na nim wyrok śmierci, ale finalnie po trzech miesiącach prezydent Bierut go ułaskawił.
"Zacząłem się zastanawiać, jak ja będę głową rodziny z etykietą więźnia? W dodatku bez zawodu. Czy będę miał siłę, aby wziąć się za bary z życiem, mając 33 lata?" - mówił po wyjściu z więzienia sam płk Woźniak.
W 1956 r. wyszedł na wolność, podejmując przerwane studia medyczne. Pracował we Wrocławiu jako lekarz pulmonolog.
Gorzko podsumowywał przemiany po obradach Okrągłego Stołu: "Mamy trochę żalu - każdy może mieć trochę żalu - o to, że nasz [kombatantów AK - przyp. red.] potencjał intelektualny nie został dobrze wykorzystany do budowy III Rzeczypospolitej. W tamtym okresie nasza średnia wieku wynosiła sześćdziesiąt parę lat. Byliśmy bardzo dobrze wykształceni. Byliśmy najlepszymi znawcami systemu komunistycznego, który mieliśmy w Polsce. Niestety, nie zostaliśmy wykorzystani. Nie na ministrów czy na jakichś liderów... ale jako doradcy wyrażający swoją opinię. (...) Zresztą to nie dotyczyło tylko nas w kraju, ale również naszych kolegów za granicą, którzy mieli wykształcenie i światową sławę. Pisali o chęci przyjścia z pomocą".
A jak patrzył na swoje życie u jego schyłku? "Człowiek, kiedy patrzy na swój życiorys, musi po pierwsze spojrzeć na niego krytycznie. A po drugie - musi się cieszyć, że udało mu się coś w życiu zrobić. Ja uważam, że trochę mi się udało... Dziękuję bardzo".
Jerzy Woźniak został odznaczony Krzyżem Walecznych (dwukrotnie), Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami (na emigracji w 1948), Krzyżem Armii Krajowej, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (2003), Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (2006) i Krzyżem Kawalerskim Odznaki Honorowej Związku Inwalidów Wojennych RP.