To apel, który powinien także wyostrzyć zmysły społeczeństwa na to, jakiemu dziennikarzowi można ufać, a jakiemu raczej nie.
Trwa dyskusja nad dokumentem biskupów "Chrześcijański kształt patriotyzmu". Także dziennikarze znajdą tam mocne "coś" dla siebie.
Polscy biskupi bardzo jasno komunikują przez swój dokument, że na każdej płaszczyźnie powinniśmy dążyć do społecznego pojednania. To nie znaczy, że wszyscy mają się ze wszystkimi i we wszystkim zgadzać.
Ale nietrudno zauważyć, że w politycznych sporach na łamach mediów poziom dyskusji regularnie spada. Język, jaki wkrada się do opinii publicznej, a co za tym idzie, do debaty medialnej również, staje się coraz bardziej ordynarny, arogancki, agresywny, wręcz chamski.
Granica przyzwoitości przesuwa się w niewłaściwą stronę. Rozmowy zamieniają się w starcia, gdzie argumenty przybierają formę ciosów poniżej pasa.
Komisja Episkopatu Polski, a dokładniej Rada ds. Społecznych z abp Józefem Kupnym na czele, pisze słowa, które warto przypominać na każdym kroku ludziom mediów, kształtującym opinie i poglądy:
W sytuacji głębokiego sporu politycznego, jaki dzieli dziś naszą ojczyznę, patriotycznym obowiązkiem wydaje się też angażowanie się w dzieło społecznego pojednania poprzez przypominanie prawdy o godności każdego człowieka, łagodzenie nadmiernych politycznych emocji.
Później natrafiamy na kluczowe, moim zdaniem, stwierdzenia, które każdy dziennikarz, od prawa do lewa, powinien sobie wziąć do serca:
A pierwszym krokiem, który w tej patriotycznej posłudze trzeba uczynić, jest refleksja nad językiem, jakim opisujemy naszą ojczyznę, współobywateli i nas samych. Wszędzie bowiem, w rozmowach prywatnych, w wystąpieniach oficjalnych, w debatach, w mediach tradycyjnych i społecznościowych obowiązuje nas przykazanie miłości bliźniego. Dlatego miarą chrześcijańskiej i patriotycznej wrażliwości staje się dziś wyrażanie własnych opinii oraz przekonań z szacunkiem dla - także inaczej myślących - współobywateli, w duchu życzliwości i odpowiedzialności, bez uproszczeń i krzywdzących porównań.
W przekrzykujących się nagłówkach, tytułach, kontrowersyjnych okładkach czy nieeleganckich wypowiedziach szacunku to można ze świecą szukać. Mam wrażenie, że w Polsce z maja 2017 roku problemem nie są różnice (bo te jako takie zawsze istniały), ale sposób komunikowania ich sobie nawzajem.
Momentami w tym wypominaniu sobie błędów, w zażartych sporach o bezwzględną rację, nie mamy żadnych hamulców. Tu już nie chodzi o przekonanie rozmówcy, o wyrażenie swojego zdania, o intelektualny spór, lecz o kompromitację drugiej strony, poniżenie, wyśmianie jej. Dopiero wtedy cel zostanie osiągnięty.
Cieszę się niezmiernie, że biskupi poruszają jeszcze jedną, bardzo ważną kwestię odnośnie do korzystania z różnych źródeł informacji, szczególnie w erze internetu i portali społecznościowych:
Dziś jednak, w dobie tak zwanego społeczeństwa informacyjnego, które zalewa nas coraz większą falą rozmaitych, czasem niesprawdzonych lub uproszczonych wiadomości, wyzwaniem staje się nie tylko dostarczenie informacji, ale także, a może przede wszystkim, umiejętność ich sprawdzania, porządkowania i rozumienia.
I tu możemy uderzyć się w pierś. Czy nie zdarza nam się udostępniać, przekazywać, powielać czegoś bezwiednie? Bo pasuje nam do światopoglądu, tezy, opinii? Oczywiście, trudno jest wszystko wiedzieć na 100 procent, przecież od tego są dziennikarze - autorzy informacji. Oni powinni czuć się w obowiązku, żeby sprawdzać fakty. Ale dzisiaj, kiedy w internecie każdy może stworzyć tzw. „breaking news”, podstawowa weryfikacja wydaje się konieczna.
Warto czasem wstrzymać się z kliknięciem "Udostępnij" albo "Podaj dalej".
Namnożyło się portali internetowych, rozwija się dziennikarstwo obywatelskie. Ile to już razy widziałem choćby na Facebooku, jak ktoś rozpowszechniał kompletne bzdury, święcie w nie wierząc. A wystarczyło kilka chwil poszperać w wyszukiwarce, żeby obalić te „gorące informacje”. Zapewniam, że łatwiej zrobić to, niż potem przyznać się, że wpadliśmy w pułapkę i byliśmy naiwni.
Przed ludźmi ze świata mediów stoi zatem kolejne wielkie zadanie. Nie tylko informować, czy kształtować opinię, ale wyrabiać w społeczeństwie nawyk sprawdzania, weryfikowania tego, co każdy dostaje pod nos. Uczmy logicznego, krytycznego myślenia oraz zachęcajmy do szukania wartościowych źródeł i rozpoznawania prawdziwych autorytetów.
Z całym szacunkiem.