Rok św. Brata Alberta, 30. rocznica powstania Fundacji im. Brata Alberta, 25-lecie jej działania we Wrocławiu. Powodów do świętowania jest mnóstwo.
8 lipca od 16.00 odbywa się w Parku Strachocińskim Muzyczny Piknik z Bratem Albertem (więcej TUTAJ).
Tuż przedtem przy ul. Smoczej na Strachocinie wre praca. W jednej z pracowni przygotowywane są napisy z myślami św. Alberta Chmielowskiego, w innej drewniane statuetki z wizerunkami patrona, dalej pieką się ciasta... Intensywne życie w placówkach fundacyjnych toczy się jednak każdego dnia.
Idea fundacji wspierającej osoby niepełnosprawne intelektualnie zrodziła się przed laty w środowisku ludzi wywodzących się z Duszpasterstwa Osób Niepełnosprawnych oraz wspólnot Wiara i Światło z Krakowa – nazywanych "Muminkami". Utworzyli ją w 1987 r. śp. Zofia Tetelowska, która na rzecz niepełnosprawnych przekazała dwór w Radwanicach, śp. inż. Stanisław Pruszyński oraz kapelan Solidarności ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, obecnie prezes fundacji. Pierwszy we Wrocławiu (i jeden z pierwszych w Polsce!) warsztat terapii zajęciowej – WTZ "Wspólnota" – zaczął funkcjonować w Parku Szczytnickim, w pawilonie "Pod Misiami", przekazanym fundacji w użytkowanie w 1992 r. Obecnie znajduje się przy ul. Smoczej na wrocławskim Strachocinie.
– Zajmujemy się osobami dorosłymi niepełnosprawnymi intelektualnie – wyjaśnia Aleksander Sadowski, instruktor terapii zajęciowej, muzykoterapeuta z WTZ "Muminki", drugiego we Wrocławiu warsztatu terapii zajęciowej prowadzonego przez fundację. – Są to osoby o różnym stopniu niepełnosprawności. U nas mogą przyswoić sobie umiejętności niezbędne w codziennym życiu, w kontaktach z ludźmi, a także w pracy, którą niektórzy z nich mogą podjąć. Uczą się choćby higieny osobistej czy ubierania się odpowiedniego do danej pogody, ale też uczestniczą w zajęciach prowadzonych w różnych pracowniach, np. recyclingowej, ogrodniczej, gospodarczo-porządkowej, papierniczej, ceramicznej, plastycznej i wielu innych.
A. Sadowski podkreśla, że uczestnicy WTZ w dziedzinie twórczości rękodzielniczej wytwarzają dzieła czasem naprawdę zadziwiające bogactwem wyobraźni. Wystarczy spojrzeć na barwne ceramiczne anioły – jeden w krawacie, inny wśród ptaków... – czy rozmaite wizerunki Brata Alberta.
– Obecnie otaczamy opieką 42 osoby – mówi kierownik WTZ "Wspólnota" Grzegorz Krzykwa. – Są to ludzie z zespołem Downa, z porażeniem mózgowym i innymi schorzeniami. Coraz częściej trafiają do nas osoby z autyzmem. Prowadzone przez nas zajęcia mają prowadzić do maksymalnego usamodzielnienia się, są pomyślane także jako rehabilitacja przez pracę. Uczą samoorganizacji, punktualności, obowiązkowości. Powstające w czasie pracy w warsztatach przedmioty – ceramika, prace plastyczne, ozdoby świąteczne – nie są głównym celem naszych działań. Wiele z nich jednak jest bardzo atrakcyjnych, są rozprowadzane na rozmaitych kiermaszach.
W WTZ wciąż coś się dzieje – a to organizowany przy ul. Smoczej festiwal „Smocze ryki i wybryki” (każdy uczestnik prezentuje np. piosenkę lub skecz), a to olimpiada lekkoatletyczna czy eliminacje do festiwalu "Albertiana", mającego finał w Krakowie święta patrona fundacji.
– Cieszymy się, że w organizację lipcowego pikniku w Parku Strachocińskim włączyło się także szerokie grono ludzi z lokalnego (i nie tylko) środowiska. Przy okazji prowadzona będzie kwestia na samochód, który jest nam bardzo potrzebny – do przewozu osób, do robienia zakupów. Dotychczasowy jest już w fatalnym stanie – mówi G. Krzykwa.
Goście przekraczający progi WTZ zwykle oczarowani są kolorowymi dziełami. Tu nieustannie wre praca. Stała miniwystawa prac uczestników WTZ utworzona została w jadalni, otwierającej się na ogród za domem. Możliwe, że wkrótce powstanie tu profesjonalna ekspozycja. Jest co prezentować.
– Ja teraz chodzę do pracowni kompetencji społecznych. Uczyłam się robić decoupage na puszkach od kukurydzy – mówi Beatka. – Kiedyś nawet chodziłam do pracy, byłam na stażu, Nalepiałam nalepki, miałam potem praktyki w kuchni. Niestety, nie zatrudnili mnie, bo byłam za wolna. A ja bardzo lubię pomagać innymi i dużo się śmiać!
Bruno opowiada, jak to sam podróżuje na Strachocin z Krzyków, gdzie mieszka z siostrą. – Jestem w pracowni plastycznej. Rysuję, maluję, kolory dobieram. Najczęściej rysuję ptaki – wyjaśnia. Obok niego pracuje roześmiana Asia, która bardzo chętnie tworzy dzieła z liści.
– Bardzo przywiązujemy się do siebie. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina – mówi G. Krzykwa.
Na pikniku będzie można zakosztować coś z ciepła i serdeczności tej barwnej wspólnoty. A pachnące pieczywo ze specjalnego pieca przypomni słowa patrona o byciu "dobrym jak chleb".