Do Białej w Borach Tucholskich zjechali z całej Polski, aby przeżyć swój letni obóz. Skauci Króla łączą przeżywanie przygody skautowej ze studium Słowa Bożego; uczą posługiwania się dłutem, piłą i siekierą, a potem dzień kończą uwielbieniem. Przypadek? Nie - metoda.
Pasja i miłość
Kiedy ciasto doprawione jest nutą miłości i wyrabia je pasjonat to jest szansa na wyśmienity smak. Tak samo jest z obozem skautowym: dużo miłości i bardzo wielu pasjonatów pozwoliło realizować trzy nadrzędne cele skautów Króla jakimi są: przyprowadzenie młodych do Chrystusa, nauczenie ich trwania w bliskiej relacji z Panem oraz przygotowanie do służby dla Boga pod przywództwem Chrystusa. Instruktorzy są mocno przekonani o tym, że to co robią jest drogą we właściwym kierunku. Sprawdzianem ich działań jest życie ich własnych dzieci, bo to głównie dla nich się poświęcają. Kiedy widzą małe dzieci i nastolatków po obozie pochylonych nad Słowem Bożym i garnących się do modlitwy przeżywają radość i upewniają się o tym, że ich służba ma sens.
Słowa i przykład
Dla części skautów, ale i dla instruktorów doświadczenie obozu jest czymś nowym, tym bardziej pionierka obozowa, budowanie różnych konstrukcji w środku lasu, spanie pod namiotami, czy np. warta. - Praca jest wymagająca, ale właśnie takich zachowań, w których potrzebne jest poświęcenie chcemy uczyć - mówi jeden z instruktorów. - Wiele z tych zadań, które młodsi zwiadowcy (10-12 lat) wykonują powoli i może nawet niedokładnie my jako dorośli moglibyśmy wykonać lepiej i szybciej. Ale nie o to chodzi; chciałem zrobić to ich siłą, aby poczuli, że to ich dzieło.
I tak też się stało: skauci bardzo chętnie opowiadali o tablicy ogłoszeń, o kręgu ogniskowym, umywalniach czy o "swojej bramie", która ze względu na temat obozu przybrała kształt okrętu. Do lasu przyprowadzali swoje młodsze rodzeństwo, które jeszcze nocuje w domkach oraz instruktorów ze swoich szczepów, aby pokazać, w którym miejscu przywiązywali sznur, czy przycinali deski.
Całą rodziną
Na obozie było kilka rodzin, które przyjechały w komplecie. Jednak rzadko da się usłyszeć wezwanie: mamo, czy tato. Jeśli już, to poprzedzone skautowym "druhu". Dla rodziców, którzy sami służą, liczy się fakt, iż ich pociechy mogą poznawać Boga i wchodzić w bliższą relację z Chrystusem w środowiskach, w których takie zachowania, marzenia i pragnienia nie tylko są czymś normalnym, ale są nieustannie podsycane i pielęgnowane.
Niektórzy świętują urodziny, inni kolejną rocznicę zawarcia sakramentu małżeństwa. Tak było w przypadku druha komendanta i jego żony. Druh Tomasz z okazji 18. rocznicy wyśpiewał druhnie Joannie, swojej żonie, miłość wkładając swoje słowa w melodię jednej z piosenek Ryszarda Rynkowskiego. Uczynił to przyklękając na jedno kolano z naręczem pełnym pięknych kwiatów polnych. - Niektórzy mówią, że w małżeństwie, zwłaszcza po paru latach, nie ma miejsca na twórczość - mówi dh komendant. - Ja twierdzę, że bez twórczości nie ma mowy o rozwoju miłości.
Uwielbienie
Skauci każdy dzień kończą uwielbieniem. - Za 5 minut w białym namiocie! - te słowa druha oboźnego cały czas pobrzmiewają w uszach. Na wieczorną modlitwę, podobnie jak na poranny apel ubierają swoje mundury. Jest to czas wyjątkowy i uroczysty. Zawsze zaczyna się od wyciszenia, bo prowadzić ma do spotkania. A przecież w ciszy słychać najlepiej. W prowadzenie modlitwy włączają się wędrowniczki (dziewczyny w wieku 16-17 lat), które współuczestniczą w takich samych działaniach w trakcie rocznej formacji. Dla wszystkich jest to jeden z najważniejszych punktów dnia, na który oczekują z radością. Niektórzy planują jak wydarzenia z białego namiotu (w Białej) przenieść na grunt rodziny, a potem swojego szczepu.
Obóz to radość
Powodów do radości z pewnością było wiele, a każdy mógłby dopisać kilka swoich. Tomasz Gorol, komendant obozu zaznacza, że niewątpliwą radością jest dla niego fakt, iż wielu skautów pokazało swoją dojrzałość, zwłaszcza poprzez świadome przeżywanie wiary oraz umiejętność jej obrony kiedy trzeba (zadanie na biegu patrolowym). Oprócz tego, dla dh Tomasza wielką radością było to, że wielu skautów przeżyło ciekawą skautową przygodę w pięknym miejscu, blisko jeziora w Borach Tucholskich a także, dzięki wytrwałej pracy instruktorów, zdobyło sprawności. Dla niego samego doświadczeniem ciągnącym w górę była możliwość powrotu do młodzieńczych lat, a zarazem wykorzystywanie wieloletniego doświadczenia w skautingu.
Święty Piotr prowadził
Bóg uzdalnia tych, których powołuje - to hasło pracy podczas obozu letniego w Białej. Wydarzenia z życia świętego Piotra począwszy od powołania przez Jezusa, poprzez kroczenie za nim, zaparcie się swojego Mistrza aż do przejęcia odpowiedzialności za Kościół, stały się treścią poszczególnych dni. Skauci rozważali Słowo Boże na ten temat, wykonywali wędki, łowili ryby, pletli sieć, zarzucali je na jeziorze oraz wchodzili w inne doświadczenia, które pierwszemu wśród apostołów nie były obce. - Mieliśmy wrażenie, że wiara i zaufanie do Jezusa w nas oraz tych, którymi mieliśmy się przez te dwa tygodnie opiekować rosła, jak... ciasto, którymi skauci opiekowali się podczas biegu – mówi jedna z instruktorek. - Ten dynamiczny wzrost daje nam siłę do kolejnych planów i działań.
Jest ich coraz więcej
- Jesteśmy w takim momencie, że przekroczyliśmy 500 osób i mamy ponad 80 instruktorów - mówi hm. Paweł Chwiłkowski, komendant główny Skautów Króla. - Na mapie Polski jest to 11 miejsc (szczepy i szczepy na próbie) a niedługo wychodzimy poza granice Polski; w sierpniu przyjeżdżają do nas osoby z Chorwacji, które już od września pragną rozpocząć służbę metodą Skautów Króla u siebie - wyjaśnia.
Komenda główna już planuje kolejne szkolenia i spotkania, jak choćby trening instruktorski. Pragną, aby najbliższy rok był czasem intensywnej formacji instruktorów, gdyż wiedzą, że dużo może dać tylko ten, kto ma odpowiednie zasoby, kto ma z czego dać.