O chlebie: tym powszednim i tym dającym życie wieczne mówił bp Józef Zawitkowski na odpuście u Babci Pana Jezusa.
Msza św. polowa w parafii św. Anny w Miliczu zgromadziła tłumy z całego Dolnego Śląska i nie tylko. Do patronki rodzin przyjechały młodsze i starsze małżeństwa z dziećmi i wnukami.
Uroczystej Eucharystii o godzinie 12 w południe przewodniczył bp Józef Zawitkowski, biskup senior diecezji łowickiej, poeta i kompozytor. Wygłosił on też do wiernych płomienną homilię, która wywołała ogromne wzruszenie.
- Myślę, że nie tylko moja dusza, ale wszystkie wasze dusze uwielbią Pana za ten piękny wielki dzień. Módlmy się, aby tutaj autentycznie był przedsionek nieba. Św. Anna, która od wielu wieków odbiera tutaj cześć, pokazuje palcem, gdzie mamy iść, na co mamy patrzeć i do czego mamy dążyć. Pokazuje, jaki powinien być cel naszego życia - mówił ks. Bogdan Buryła, proboszcz parafii pw. św. Anny.
- Przyjechałem do was z kolorowego Łowicza od pracowitych Borynów i jestem tak, jak oni: oraczem, siewcą i żniwiarzem, ale chleb daje Pan Bóg, który na polu rozmnaża ziarno, aby starczyło dla ptaków niebieskich i synów ludzkich - nauczał w homilii biskup.
Zaznaczył, że każdy z nas musi siać dobre ziarno, nie tylko w swojej duszy, ale w innych. Tak czyni ksiądz, nauczyciel, ojciec i matka.
- A św. Anna jest najlepszą wychowawczynią, dlatego kościoły akademickie za patronkę obrały sobie właśnie ją. Ty jak uczysz, to dobrze uczysz, Babciu Pana Jezusa, jak Ty wychowałaś Maryję, która wszystkie słowa wypowiedziane przez Chrystusa zachowywała w sercu swoim! - stwierdził kaznodzieja.
Biskup senior opowiadał o wiejskiej codzienności, o żniwach, pewnych obrządkach rolnych, rodzinnych rytuałach. Przytoczył też opowiadanie Zofii Kossak-Szczuckiej.
- Nie ma prawdziwych żniwiarzy, są już tylko producenci, a ci już nie mówią: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. A ja za Norwidem mówię: ”Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie, tęskno mi, Panie”. Już i w Miliczu wyrzucają chleb do śmietnika. Będzie głód - oświadczył bp Zawitkowski.
Wiernych z Milicza duszpasterz łowicki nazwał z przekornym uśmiechem mieszczuchami, którzy nie wiedzą, co to przednówek.
- To czas, kiedy nie było już starego chleba, a jeszcze nie było nowego. Ludzie na wsi byli bardzo biedni, ale byli też dobrzy. I ostatnim kawałkiem chleba się dzielili. Dlatego dziękuję za ten podarowany na początku Mszy św. bochen urodziwy chleba, posypany makiem. Taki jak w domu u mamy - skwitował bp Józef Zawitkowski.
I dodał, że wierni już dziś nie pamiętają, bo kupują chleb w sklepie, ale w dzieciństwie pieczeniu chleba towarzyszyło święto z nauką od rodziców, jak dzielić się chlebem.
- Mama zaczyniała chleb z poprzedniego pieczywa, z drożdżami, sypała mąkę, mieszała z wodą i prosiła: „Teraz bądźcie cicho, bo chleb rośnie”. I my naprawdę słyszeliśmy, jak rośnie. Tata rozpalał piec do czerwoności, mama formowała bochenki, kładła je na liściu chrzanowym, a tato wsadzał do pieca. Pachniało w domu bardzo intensywnie. I trzeba było czekać sześć pacierzy, żeby chleb się dobrze wypiekł - opowiadał biskup senior.
A na początku pieca znajdowały się podpłomyki, małe chlebki dla dzieci. - My na nie czekaliśmy, ale mama nie dała. Najpierw powiedziała kazanie: „Chleba nie je się samemu. Tam u sąsiadów są dzieci, tam jest bieda, zanieście do nich pierwszy bochenek”. Mamo, skąd ty miałaś takie uniwersytety? A dzisiaj ekonomiści nie potrafią sobie poradzić z głodem! Dziesiątki tysięcy głodnych. Tamci dranie nie chodzą do Komunii Świętej, nie chodzą do kościoła, nie potrafią się dzielić chlebem. A trzeba się nauczyć, że Bóg jest tak dobry, że staje się chlebem i daje nam się na pokarm - uczulał kaznodzieja.
Przypomniał słowa samego Jezusa: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim”.
- Św. Anna uczy mnie też, że rodziną moją jest szkoła. Chciałbym, żeby w waszych szkołach dorastali ludzie szlachetni, mądrzy i dobrzy. Ze łzami w oczach wspominam swoją panią Pietrzakową. Mamy już wtedy nie miałem, a pani była mi nauczycielką i matką. Nam, dzieciom ze wsi, gdzie nie było jeszcze światła, pod mikroskopem pokazała komórkę tulipana. Mnie się w łepetynie zakręciło. To mogę zobaczyć coś, czego człowiek okiem nie widzi? - pytałem wtedy. Ale pani nauczycielka była mądra i odpowiadała poezją: „Za każdym krokiem w tajniki stworzenia. Coraz się dusza ludzka rozprzestrzenia, I większym staje się Bóg!” - wspominał z wyraźnym wzruszeniem bp Zawitkowski.
I kontynuując homilię, mówił o młodych ludziach, którzy wyjeżdżają do wielkich miast, a gdy wracają, okazuje się, że utracili wiarę i dobre wychowanie.
- Wszystko to, co zainwestował Pan, rodzice i nauczyciele, diabli wszystko wzięli. I wtedy przyjeżdża młody z wielkiego miasta i mówi: jestem niewierzący. Oszust i kłamca jesteś, bo Pan Bóg wszystko ci dał, a ty zmarnowałeś - podsumował bp Józef.
I pytał zgromadzonych na odpuście, czy wierzą prawdziwie w Boga.
- Ja wiem, że wy przez grzeczność i pobożność powiecie: tak. Ale wierzyć to nie znaczy gadać. Wierzyć to całe moje życie. Każde uderzenie serca, każdy oddech, każdy mój krok albo w kierunku Boga, albo w drugą stronę. „Panie! Czymże ja jestem przed Twoim obliczem? - Prochem i niczem” - cytował Mickiewicza kaznodzieja.
Przywołał także fragment wiersza Marii Konopnicka pt. „Ojczyzna”:
Ojczyzna moja – to ta ziemia droga,
Gdziem ujrzał słońce i gdziem poznał Boga,
Gdzie ojciec, bracia i gdzie matka miła
W polskiej mnie mowie pacierza uczyła.
Biskup senior diecezji łowickiej wyrecytował także fragment swoich poetyckich przemyśleń:
Pytasz, skąd mi ta wiara,
kto ją zrozumie, odczyta?
Najlepiej iść latem pośród żyta,
kiedy od traw i ponad kłosy
ziemia uderza wniebogłosy.
O graj mi, ziemio organistko,
zasłuchaj się i to wszystko!
A na koniec powierzył Polskę Matce Bożej i prosił Ją o pokój w ojczyźnie. W tym kontekście z kolei przypomniał zgromadzonym wiersz Marii Konopnickiej „Bogarodzica”:
Nigdym ja ciebie ludu nie rzuciła
Nigdym od ciebie nie odjęła lica
Jam po dawnemu moc twoja i siła
Bogurodzica