- Nawet jeśli wszyscy w ciebie zwątpią, Bóg nigdy w ciebie nie zwątpi. A kiedy czujesz, że nie dajesz rady, uwielbiaj Go - mówił ks. Piotr Rozpędowski podczas Wieczoru modlitwy o wyzwolenie do trzeźwości.
Sierpniowa inicjatywa w parafii św. Apostołów Piotra i Pawła w Oławie był kolejnym z cyklu Oławskich Wieczorów Uwielbienia.
Konferencję do zgromadzonych wygłosiło małżeństwo Maria i Tomasz Kaczmarkowie. Członkowie Domowego Kościoła, którzy działają także w diakoni wyzwolenia Ruchu Światło-Życie mówili o różnych rodzajach leku, np. przed odrzuceniem, przed podjęciem złej decyzji w kluczowych sprawach.
- Boimy się być sobą, nakładamy maski, bo nie chcemy, żeby nas ktoś odtrącił. Ja długo zwlekałem z decyzją o małżeństwie, bo bałem się tego, że nie będę dobrym mężem. Takie gdzieś miałem myśli w głowie. U nas w rodzinie genetycznie osoby od strony taty chorują na nowotwór. I pojawił się lęk, że ja też zachoruje i żona zostanie sama z dziećmi - dzielił się Tomasz Kaczmarek.
Razem z żoną przywołał fragment z Ewangelii wg św. Łukasza, kiedy Jezus modlił się w Ogrójcu.
- Mesjasz prosi uczniów, żeby się z Nim modlili. Odchodzi kawałek i rozmawia z Ojcem. Mówi wtedy: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!”. Widzimy więc, że Jezus też się boi, ta ludzka natura daje o sobie znać, pojawia się lęk, który sprawia, że po Jego twarzy spływa krew - opowiadała Maria Kaczmarek.
Jezus doświadczył konkretnego lęku przed cierpieniem i odrzuceniem. Bo czymże był krzyż? Cierpieniem fizycznym, duchowym, samotnością, odrzuceniem, czyli wszystkim tym, czego człowiek się boi.
- I wtedy Chrystus nie mówi do Ojca: nie tak się umawialiśmy, ale mówi: boję się, ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie. Jezus jako człowiek bał się tego, co się wydarzy, ale przyszedł z tym do Boga-Ojca. I o to chodzi: aby przyjść z naszym lękiem do Ojca, który jest w niebie - tłumaczył T. Kaczmarek.
Prelegenci podkreślali, że nie możemy uciekać przed problemami, ale powinniśmy o nich mówić Ojcu. Ludzie się boją i uciekają w to, co zagłusza ten lęk. Wchodzą w to, co zniewala.
- Cierpię, nie chcę tego cierpienia, więc od niego uciekam. To mogą być różne rzeczy: alkohol, używki, hazard, internet. Ucieczka od bólu to łatwe rozwiązanie. Dzisiaj świat nam mówi na wielu płaszczyznach: weź środek przeciwbólowy. A nie chodzi o to, żeby cierpienie tłamsić, ale przejść przez nie z Bogiem - stwierdziła Maria Kaczmarek.
Członkowie Domowego Kościoła oświadczyli, że w tajemnicy krzyża Jezus przeżywał dokładnie to samo, co my: ból i samotność. Krzyż po ludzku jest przecież znakiem klęski.
- Dzisiaj my jako katolicy nie możemy powiedzieć, że w problemach jesteśmy sami, bo w tej każdej słabości i zranieniu jest Chrystus. Dlaczego? Bo On wziął nasze lęki, trudności i zniewolenia na krzyż - stwierdził Tomasz Kaczmarek.
Podczas oławskiego Wieczoru modlitwy o wyzwolenie do trzeźwości przeprowadzono nabożeństwo ewangelizacyjne przed Najświętszym Sakramentem. Bardzo ważnym momentem było symboliczne przyklejanie przez wiernych do krzyża kartek z wypisanymi intencjami modlitwy za uzależnionych. Później w intencji tych osób została odprawiona Msza św.
- Przez te historie życia wielu z nas jest przypartych do muru. Wielu członków rodzin twierdzi, że ich bliski jest już nie do odratowania. On jest pogrzebany. Kogo wtedy wezwij, Chrystusa? Jeśli w twoim życiu jest bagno spowodowane różnymi nałogami, kogo wezwij? Chrystusa. On nie przychodzi jako super bohater. On przychodzi i co robi? Płacze, jak przy grobie Łazarza - mówił w homilii ks. Piotr Rozpędowski.
Jak dodał, Chrystus przy tym naszym smrodzie grobu, jaki nam fundują nałogi i zniewolenia, jest i płacze z nami. On przychodzi do grobu, w którym już nie ma nadziei na nic, i wskrzesza Łazarza.
- Nawet, jeśli ci wszyscy powiedzą, że to nie ma sensu, wezwij Chrystusa. On z Tobą zapłacze i zrobi, co trzeba. Żywy i prawdziwy Bóg, który jest miłością. On chce wejść w te wszystkie sytuacje, tylko Go zaproś - apelował kapłan.
Zwrócił uwagę na postawę niecierpliwości, kiedy oczekujemy natychmiastowego działania od Pana Boga, gdy czujemy zawód jego rzekomą biernością. Przywołał przy tym mądre porównanie: kiedy piszemy bardzo ważny egzamin, to nauczyciel nie przychodzi do nas i nie podpowiada, ale jest obecny i milczy.
- I tak może jest w twoim życiu w tej chwili. Bóg widzi, co przeżywasz, nie będzie ci na siłę podpowiadał, nie będzie wchodził z butami, nie będzie krzyczał. Bądź cierpliwy i pamiętaj: nawet jeśli wszyscy w ciebie zwątpią, Bóg nigdy w ciebie nie zwątpi. A kiedy czujesz, że nie dajesz rady, uwielbiaj Pana Boga - nauczał ks. Piotr Rozpędowski.