Msza św. solą w oku

Niby nic dziwnego dla "Gazety Wyborczej", ale ten przypadek naprawdę mnie zaskoczył.

Być może przeszedłbym nad tym obojętnie. No bo, jak to się teraz modnie mówi (nie tylko wśród nacjonalistów): „Kto tam by czytał Wyborczą?”.

Niestety dla pana redaktora Harłukowicza, byłem, widziałem, rozmawiałem, a potem natknąłem się na jego tekst, który na siłę próbuje uderzyć w ludzi Kościoła i w naciągany sposób pokazać, jak to coraz bardziej Kościół wchodzi w sferę, w którą niby wchodzić nie powinien.

Sprawa dotyczy święta Krajowej Administracji Skarbowej, które miało miejsce w poniedziałek 18 września i (o zgrozo!) rozpoczęło się… Mszą świętą. Co więcej, jak uwypukla w leadzie dziennikarz wrocławskiej „Wyborczej”: święto w towarzystwie samego biskupa!

Według informacji red. Harłukowicza, część pracowników izby skarbowej (anonimowych oczywiście) denerwuje się, bo, jak twierdzą „To złamanie konstytucyjnej zasady neutralności światopoglądowej instytucji państwowych”.

Autor tekstu informuje, jak pieczołowicie przygotowywano obchody święta: „Kilku kierowników krążyło wśród pracowników, wypytując, kto chciałby wziąć udział w zaplanowanej mszy świętej. Szukano również osób, które w kościele będą śpiewać psalmy i czytać Pismo Święte.”

Oczywiście wiadomo, w jakim tonie przedstawiono całą sytuację. Inny chętny anonimowy rozmówca oświadcza: „Czegoś takiego jeszcze u nas nie było. Jesteśmy służbą publiczną, a ta, zgodnie z obowiązującą konstytucją, powinna być nie tylko apolityczna, ale również neutralna, jeśli idzie o światopogląd i wyznanie”.

Nie wiem, czy pan Harłukowicz uczestniczył w wydarzeniu, mam wrażenie, że wykonał kilka telefonów lub ktoś mu uprzejmie w wiadomym tonie doniósł o charakterze uroczystości. Ja w każdym razie pana redaktora tam nie widziałem. Fakt, kościół św. Henryka duży, mógł mi umknąć. Może stał za filarem...

O tak jednostronne podejście tak znanego i cenionego wrocławskiego pióra nie podejrzewałem. Przecież to już iście wyjadacz wśród dziennikarzy! Redaktor nie od wczoraj.

I naprawdę wśród rozmówców sami niezadowoleni? Pewnie nikt nie chciał tej Mszy św.,ale wszyscy musieli iść, bo „góra” patrzy i należy się podporządkować. Nawet rzecznika prasowego KAS-u we Wrocławiu trzeba było wywołać do tablicy. A rzecznik krótko i na temat: „Do Mszy św. nikt nikogo nie zmuszał”.

I wydaje się, ta odpowiedź zamyka sprawę, ale ja jednak nie mogę się nadziwić, że doświadczony dziennikarz popełnia takie wymuszone nad wyraz teksty.

Ktoś powie: „przecież dba o neutralność światopoglądową”, ale czy naprawdę myśli, że te obchody ją naruszyły?

Wielu instytucjom państwowym w Polsce (w Europie i na świecie także) patronuje jakiś święty. Zdarza się, że święto danej instytucji organizuje się we wspomnienie liturgiczne patrona. Tutaj akurat chodzi o św. Mateusza.

I nawet kapłan w homilii podczas Mszy tłumaczył, że święto KAS-u zgodnie z ustawą wyznaczono na 21 września, czyli wspomnienie św. Mateusza. I redaktor "Gazety Wyborczej" już w pierwszym akapicie o tym wspomina! Więc po co te wypowiedzi i domysły?

Czy to coś dziwnego lub nowego w chrześcijańsko-katolickim kraju? Policja, straż pożarna, leśnicy itd. świętują, często mając w programie obchodów Mszę św. Kto chce, idzie, kto nie chce, nie idzie. Krótka piłka.

Ja nie twierdzę, że są i muszą być pełne kościoły, ale utwierdzanie opinii, że to ingeruje w neutralność światopoglądową instytucji jest jakimś absurdem. Proszę podważyć setki różnych uroczystości związanych z państwowymi instytucjami, w programach których jest m.in. Msza św, czy jakaś modlitwa.

Akurat po Mszy św. zamieniłem parę zdań z dwiema paniami z wrocławskiej izby skarbowej, zaangażowanymi w Liturgię Słowa podczas Eucharystii (czytanie i psalm). To osoby wierzące, praktykujące, zaangażowane w życie Kościoła. Chętnie podjęły się takiej aktywności religijnej, nie mając żadnych wątpliwości ani nie czując presji.

Jedna z nich, p. Małgorzata powiedziała mi dziś:

Nie było żadnych nacisków na udział we Mszy św., ani jakiegoś wewnętrznego nieoficjalnego przykazu. Wręcz przeciwnie, nikt też tego specjalnie nie reklamował. Jak ktoś się wypytał, to wiedział i tyle. Uczestniczył ten, kto chciał. Osobiście cieszę się, że została odprawiona ta Msza. Jestem katoliczką, nie wstydzę się tego, ale nikogo nie zmuszam do chodzenia ze mną do kościoła, czy do wiary w Boga, tym bardziej w pracy. Przez ponad 20 lat, od kiedy pracuje w skarbówce, nie było Mszy św., więc ja się cieszę. A chyba tym nikomu nie zaszkodzę, że się pomodlę?

Nie podałem nazwiska p. Małgorzaty, chociaż nie miała z tym żadnego problemu, wręcz nalegała, bo nie wstydzi się swoich opinii i bierze za nie pełną odpowiedzialność.

Ja jednak postanowiłem dostosować się do konwencji red. Harłukowicza z anonimowymi rozmówcami. Zarówno ja, jak i mój kolega po fachu nie chcemy przecież, by naszych informatorów spotkały przykre konsekwencje z powodu wypowiedzi dla mediów.

Inny pracownik izby skarbowej, p. Andrzej stwierdził, że jeśli według niektórych dobrowolna Msza św. w chrześcijańskim kraju jest naruszeniem neutralności światopoglądu i wyznania w pracy, to jej brak przez poprzednie lata także powinien wywołać oburzenie, ponieważ katolicy byli wtedy dyskryminowani. Ateista nie potrzebuje Mszy, katolik potrzebuje. Jeśli Jej nie ma, to kto jest poszkodowany? Ot, taka logika.

To może jakoś da się jednak usunąć tego św. Mateusza, tę Mszę i najlepiej tych wierzących pracowników KAS-u? Panie Redaktorze? A może szanujmy nawzajem swoje wyznanie lub jego brak? Nie było przymusu, a dla wielu to okazało się ważne. Nikomu nie zaszkodziło. Zapewniam, modlitwy nigdy za wiele.

A abp Józef Kupny został zaproszony, bo otrzymywał pamiątkowy medal, podobnie jak wojewoda dolnośląski i sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów. Spokojnie, Mszy nie odprawiał, pojawił się później. Na chwilę.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..