Aborcja (nie)mile widziana

Władze Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu odwołały wykład Irene van der Wende, holenderskiej proliferki oraz dr Wiesławy Stefan, terapeutki NEST.

"Biorąc pod uwagę stanowisko studentów władze Uniwersytetu Medycznego nie wyrażają zgody na realizację w zaproponowanym terminie i przyjętej formule spotkania »Aborcja -  problem syndromu poaborcyjnego« organizowanego przez SKN Bioetyki.

Stanowisko w tej sprawie przekazali władzom między innymi przedstawiciele Samorządu Studentów i Studenckiego Towarzystwa Naukowego. Uwzględniono te głosy.

Jednocześnie, zauważając studencką potrzebę dyskusji na ten temat, opiekunowi koła i samym studentom zaproponowano przesunięcie debaty na dogodny termin i zorganizowania jej w formule spełniającej kryteria rzetelnej dyskusji naukowej, z poszanowaniem zasad dyskursu akademickiego."

Powyższy komunikat znajdujemy na stronie internetowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Rzecznik prasowa uczelni, Monika Maziak, na początku rozmowy prosi byśmy trzymali się faktów. - Wykład nie został odwołany, ale przesunięty - zaznacza. Podkreśla, że skoro studenci podjęli taką inicjatywę, to władze UM również widzą potrzebę rozwinięcia tematu syndromu poaborcyjnego.

M. Maziak powiedziała w rozmowie z GN, że protesty wyszły ze środowiska profesorów. - Zgłaszali panu rektorowi, że zaprezentowane treści są niezgodne z naukowymi badaniami. Stąd wyszedł sygnał, że nie zgadzają się, by w takiej formule spotkanie się odbyło - dodaje. Przyznaje, że rektor uznał, że jest konieczne wypowiedzenie się również kolegium dziekańskiego, które podzieliło to zdanie. Z tej racji, że organizatorem spotkania byli studenci, zostali również poproszeni o wyrażenie swojego zdania.

Tłumaczy, że do rektora dochodziły głosy studentów, w formie ustnej i mailowej, że temat wykładu jest sprzeczny z naukowym podejściem, bo dyskurs akademicki wymaga innych zachowań. Takie same są argumenty w piśmie przesłanym przez STN (Studenckie Towarzystwo Naukowe, przyp. red.). - Napisane jest tam, że wspierają działalność naukową studentów, ale chodzi również o to, by wpajać członkom wszystkich kół naukowych zasady rzetelnej dyskusji akademickiej. W związku z tym, że tego rodzaju wydarzenie jest w pierwszej kolejności zwróceniem się do osobistych doświadczeń konkretnej osoby, które nie jest w żaden sposób uprawomocnione naukowo, prezentuje wyłącznie jedną stronę i może doprowadzić do niepotrzebnych konfliktów i zaostrzenia sporu pomiędzy zwolennikami różnych twierdzeń - przybliża stanowisko.

M. Maziak dodaje, że w związku z wykładem zapowiedziana została pikieta studentów sprzeciwiających się organizowaniu na terenie uniwersytetu takiego spotkania. Zaproponowano przeniesienie go i zmianę jego formuły np. na debatę oksfordzką (w jej ramach zabronione jest obrażanie i wyśmiewanie mówców strony przeciwnej; dyskusja przeciwników i obrońców danej tezy ma ściśle określony przebieg, przyp. red.) z udziałem przedstawicieli medycyny i nauk pokrewnych, co zapewni merytoryczność spotkania. Pani rzecznik przyznaje, że środowisko naukowe nie jest zgodne co do aborcji i syndromu poaborcyjnego. Podkreśla, że dochodzi tu jeszcze czynnik światopoglądowy. - Nie można więc zostawiać opinii pacjenta jako jedynej prawdy nie skonfrontowanej z aparatem naukowym - tłumaczy.

Spotkanie, które dziś miało odbyć się na Uniwersytecie Medycznym było jednym z kilku zaplanowanych w całej Polsce. - Ponad miesiąc temu złożyliśmy podanie do pani kanclerz uczelni i dostaliśmy zgodę na wykorzystanie na cele naszego wykładu sali. Nie było żadnych formalnych zastrzeżeń, mimo, że w podaniu było jasno napisane, jaki temat będzie realizowany i kto będzie gościem. Podobno w okolicach ostatniego weekendu przeciwko naszemu spotkaniu zaczęły protestować grupy studentów i na ich wniosek rektor odwołał wykład na dzień przed  - mówi jedna z organizatorek ze Studenckiego Koła Naukowego Bioetyki, która prosi o anonimowość.

Podkreśla, że władze uczelni przed odwołaniem wykładu nie prosiły o żadne wyjaśnienia. - Gdybyśmy wiedzieli o wątpliwościach co do formy spotkania, na pewno zmienilibyśmy ją na debatę. Niestety, decyzja zapadła tak późno, że nie mogliśmy zareagować - dodaje. Zaznacza, że Irene van der Wende z punktu widzenia akademickiego jest przypadkiem medycznym. - Tak jak studenci rozmawiają na zajęciach z pacjentem, robią wywiad z kimś, kto ma rzadką chorobę, tak w tym  przypadku nasz gość ma jednostkę chorobową, o której chce nam opowiedzieć - zauważa. Zdaje sobie sprawę, że dziś syndrom poaborcyjny jest terminem wycofanym, a badania naukowe nad problemami psychicznymi u kobiet, które zabiły swoje dziecko, nie są jednoznaczne. Zaznacza jednak, że to nie oznacza, że problem nie istnieje.

Spotkanie z Irene van der Wende i dr Wiesławą Stefan udało się przenieść w inne miejsce. Nieformalna Katolicka Wspólnota Studentów Medycyny organizuje je dzisiaj, w czwartek, o godz. 18 w sali wykładowej byłego szpitala bonifratrów przy ul. Traugutta 57 (wejście przez aptekę).

Mój komentarz:

To, że spotkanie nie spełnia wymogów akademickich, można było określić zdecydowanie wcześniej. Ogłoszenie decyzji władz uczelni na dobę przed planowanym wykładem - zwłaszcza, że mieli na to ok. miesiąca - jest brakiem poszanowania dla organizatorów wydarzenia i, co równie istotne, dla zaproszonych gości. Nie przekonuje mnie również zapewnienie, że wykład nie został wcale odwołany tylko przesunięty. A co z nim zrobiono, jeśli nie odbywa się w pierwotnie wyznaczonym terminie, a do tego chce się zmienić jego pierwotnych charakter? Nie wiem czego boją się władze Uniwersytetu Medycznego. Skoro miała się wypowiadać pacjentka, to jej świadectwo byłoby świetną wyjściową sytuacją do szerszej debaty, czysto naukowej. Tymczasem UM tę szansę zmarnował, bo gościa z Holandii, który chciałby się podzielić swoimi doświadczeniami, zapewne nie szybko uda się ściągnąć ponownie na wrocławską uczelnię. A może władze Uniwersytetu Medycznego z taką samą determinacją, jak przy odwołaniu wykładu, będą się starały zaprosić Irene van der Wende w terminie proponowanej debaty?

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..