Co dziesiąty mieszkaniec Wrocławia jest obywatelem Ukrainy. Jak obecność imigrantów zza wschodniej granicy wpływa na życie miasta? Ukraińcy prelegenci mieszkający w stolicy Dolnego Śląska odpowiadali na to i inne pytania podczas debaty.
Ksenia Kchobta, Oleksandr Martyniuk oraz Artem Zozulia wzięli udział dyskusji zorganizowanej przez Stowarzyszenie „Młody Dolny Śląsk” na terenie Uniwersytetu Ekonomicznego. Zaproszeni goście na co dzień pomagają swoim rodakom w prawidłowym kompletowaniu i wypełnianiu formalność w związku z pobytem i pracą w Polsce oraz w integracji ich z polską społecznością lokalną.
- Zajmuję się legalizacją pracowników na terenie polskiego kraju ze strony pracodawcy i pracowników, załatwiam wszystkie formalności jako kierownik wydziału legalizacji w firmie - przedstawiała się Ksenia Kchobta.
Na samym początku podkreśliła dobra pracę Powiatowego Urzędu Pracy we Wrocławiu, w którym wystarczy tydzień na załatwienie potrzebnych do pracy dokumentacji dla pełnoletniego obywatela Ukrainy.
Artem Zuzula zauważył, że wśród imigrantów ukraińskich trzeba rozróżnić parę grup, a nie tylko skupiać się na tych, którzy przyjechali do Polski, by zarobić i zaoszczędzić jakieś pieniądze.
- Są także moi rodacy, którzy wybrali Polskę nie tylko ze względu na wyższe zarobki, ale po prostu Wrocław im się spodobał, życie tutaj daje im satysfakcję, więc osiedlili się z całą rodziną. Wyprowadzka gdzieś indziej nie wiązała by się dla nich tylko z lepszymi pieniędzmi, ale musiałaby to być atrakcyjną ofertą kompleksowo - tłumaczył dyrektor Konsulatu Honorowego Ukrainy we Wrocławiu.
Jego zdaniem Polska pod względem polityki migracyjnej dopiero przekształca się w kierunku Europy Zachodniej i współczesnego świata.
- Świat rozwija się tam, gdzie jest więcej ludzi chętnych do pracy. Natomiast wasza obecna ustawa o cudzoziemcach opiera się na czasie, kiedy Polska próbowała chronić swoich mieszkańców i pracowników. Teraz gospodarka polska i zachodnia jest zainteresowana, żeby dać możliwości pracy rożnym ludziom i integrować ich ze społeczeństwem - oświadczył A. Zazulia.
Ostrzegał, że pierwsze miejsce zainteresowania dla ukraińskich migrantów zajmuje na razie Polska, ale jeśli nasz kraj nie będzie nadążać z ustawodawstwem unijnym, straci Ukraińskich pracowników.
Prelegenci w debacie odnieśli się także do swojego procesu asymilacji w Polsce.
- Nie udało mi się zasymilować we Wrocławiu, bo ja cały czas świadomie dążę do integracji, a to jest różnica. Myślę o tym, by tworzyć we Wrocławiu dobre warunki do integracji Ukraińców i wszystkich migrantów z lokalną społecznością. Żebyśmy rozmawiali miedzy sobą, nie tracąc swojej tożsamości. Sam przyjechałem tutaj 5 lat temu na studia w ramach projektu „Teraz Wrocław” - opowiadał swoją historię Artem Zazulia.
W jego przypadku życie studenckie we Wrocławiu było dobrym doświadczeniem, bo nie spodziewał się takiej otwartości ludzi i miasta. Zaskoczyło go, że tak dobrze dogaduje się z wrocławianami. Większość na początku napotkanych ludzi została jego przyjaciółmi.
Z kolei dla Ksenii Kchobty proces integracji był dość trudny.
- Po pierwsze, na początku nic nie rozumiesz. Niby nasze języki są trochę podobne, ale nic nie rozumiemy. Dzieci się zdecydowanie szybciej asymilują niż dorośli. W ciągu jednego, dwóch miesięcy mówią po polsku, nawet z ukraińskimi rodzicami. Dla dorosłego wdrożenie się w życie tutaj jest trudniejsze, nie tylko od strony dokumentów, ale i społecznie - oceniała Ksenia Kchobta.
Jak dodała, po czasie przyszła do niej refleksja, że ludzie jednak są we Wrocławiu otwarci i uprzejmi, chętnie pomogą, także w urzędach, ale to imigrant zauważa później.
- Tak dobrze z integracją nie mamy w żadnym innym kraju Unii Europejskiej jak w Polsce. Wrocław traktujemy jak dom - oświadczyła prelegentka.
Oleksandr Martyniuk dodał, że ten proces integracji odbywa się różnie u każdego.
- Nie chodzi nam o pełną asymilację, ale o integrację. Nie chcę być w 100 proc. Polakiem. Jestem z Ukrainy i czuję się związany ze swoją ojczyzną. Ale żyję w Polsce i dlatego wasz kraj jest dla mnie też bardzo ważny - stwierdził O. Martyniuk.
Goście informowali, że najczęściej wykonywane prace przez Ukraińców we Wrocławiu związane są z branżą budowlaną, gastronomią i pracami porządkowymi - sprzątaniem w domach.
- Nie brakuje także tych, którzy zakładają własne przedsiębiorstwa. Tworzą środowisko biznesowe miasta, inwestują, pracują intelektualnie, na wyższym poziomie. Warto podkreślić wyraźną obecność ukraińskich firm IT - uzupełnił Artem Zazulia, prezes fundacji „Ukraina”, działającej we Wrocławiu od 2013 roku.
Publiczność podczas debaty pytała, jak Ukraińcy patrzą na Polskę.
- Ciężko odpowiedzieć za cały naród, ale z tego, co widzę w mediach ukraińskich i z rozmów z rodakami, to Polskę postrzega się jako państwo, któremu się udało. Udało się zwalczyć korupcję, pozbyć się systemu komunistycznego, wyjść na jakiś konkretny poziom życia obywateli. Dla nas jesteście państwem godnym zaufania, które jest przodu, przed Ukrainą. Polska to kraj, który znajduje się na dobrej drodze rozwoju. Ukraińcy odbierają Polaków optymistycznie, bo z nadzieją, że jak wam się udało, to nam też może się udać - odpowiadał Artem Zazulia.
Padło także pytanie o rzeczywistą liczbę obywateli Ukrainy na terenie Rzeczpospolitej. Oficjalnie podaje się liczbę rzędu 1,5 miliona.
- Tych nielegalnych imigrantów nie jest dużo. Ich liczba też maleje, ponieważ rośnie tendencja pracy legalnej. Polskie prawo gwarantuje ukraińskiemu pracownikowi godziwą pensję. Jeśli będzie uczciwy, poradzi sobie - mówi Olesandr Martyniuk.
Ksenia Kchobta podała statystyki, które potwierdzają niejako słowa przedmówcy. W 2015 roku w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim złożono się 8 tys. ukraińskich wniosków o legalizację. W 2016 już 16 tys.. W tym roku na obecną chwilę (a zostały 2 miesiące do końca roku) jest już 40 tysięcy wniosków.
- Niestety, nie wszyscy pracodawcy wiedzą, jak legalizować pracę Ukraińca. Myślą, że podpisanie z nim oficjalnej umowę wystarczy. Według województw najliczniejsza nasza grupa żyje kolejno w mazowieckim, małopolskim i dolnośląskim. Osiedlamy się najczęściej w dużych miastach - mówiła K. Kchobta.
Uczestnicy debaty przyznali, że jednym z największych problemów dla Ukraińców w Polsce stanowi biurokracja, ale od razu dodali, że zmagają się z nią także sami Polacy.
- Gdy wchodzę do Urzędu Wojewódzkiego kolejki są u Polaków i u Ukraińców. Można powiedzieć, że my się zmagamy z podobnymi problemami, które sami macie w swoim kraju: nadmiar dokumentów, korki w mieście (śmiech) itd. Migranci rzeczywiście są bardziej wrażliwi na te problemy, które spotykają na co dzień Polaków, bo zawsze muszą mieć np dodatkowy dokument, zezwolenia itd. Ale starajmy się wspólnie o systematyczną pracę nad nowelizacją ustaw dla społeczności, nie tylko dla imigrantów, czy tylko Polaków. Dla ludzi po prostu - apelował Artem Zazulia.
Prosił także, by nie podchodzić do ukraińskich pracowników jak do tych, którzy zabierają Polakom miejsca pracy. - Większość imigrantów zostaje zaproszona do Polski przez pracodawców po wstępnej weryfikacji wniosków albo jeśli na dane stanowisko nie ma Polaka, który by mógł lub chciał podjąć pracę. My wzmacniamy gospodarkę, płacimy podatki, inwestujemy, jesteśmy częścią wpływów do budżetu miasta i skarbu państwa - zaznaczył dyrektor Konsulatu Honorowego Ukrainy we Wrocławiu.