"Kościół w PRL - biada i błogosławieństwo" - to temat prelekcji Marka Mutora, dyrektora Centrum Historii "Zajezdnia", wygłoszonej podczas XXXIII Ogólnopolskiego Forum Młodych.
Prelegent przedstawił kluczowe etapy i wydarzenia znaczące historię relacji między polskim Kościołem a komunistycznymi władzami.
Społeczeństwo, wyjaśniał, stopniowo zaczęło sobie zdawać sprawę, że II wojna światowa nie kończy się dla Polski niepodległością. Oznaki takiego stanu rzeczy widoczne były od 1944–1945 r., choć – wobec dramatu wojny – większość ludzi z nadzieją patrzyła na koniec wojennych działań. Konferencje w Jałcie, Poczdamie ostatecznie jednak pokazały, że Polska poddana będzie władzy komunistycznej przyniesionej przez Armię Czerwoną.
– Przedstawiciele nowych władz najpierw szukali pewnej formy oparcia społecznego. W latach 1945, 1946, a nawet jeszcze 1947 można mówić o pewnej ich koegzystencji z Kościołem. Notable komunistyczni pojawiali się przykładowo na procesjach Bożego Ciała – mówił prelegent. – Od początku jednak stosowano represje wobec ludzi Kościoła. Już we wrześniu 1945 r. władze zerwały konkordat. Jednak bardzo wyraźny kurs antyklerykalny skrystalizował się zwłaszcza jesienią 1947 r. – zaznaczył.
– Bardzo długo kartą przetargową w rękach komunistów była kwestia administracji kościelnej na przyłączonych do Polski ziemiach – przypominał M. Mutor. Stolica Apostolska uznawała, że – aby ustanowić kanoniczne diecezje – najpierw zawarty być musi traktat pokojowy, ostatecznie rozstrzygający sprawę granic. Póki co, na Ziemiach Zachodnich ustanowieni zostali administratorzy apostolscy. Komuniści nalegali, by hierarchowie polscy doprowadzili do ustanowienia na wspomnianych terenach biskupów, nie przyjmując argumentacji, że prawo obsadzania biskupstw należy do Stolicy Apostolskiej. Przedstawiano biskupów polskich jako niedbających o polskie interesy. – Najczarniejszy w relacjach państwo–Kościół okazał się rok 1951 – mówił prelegent. Aresztowany został bp Czesław Kaczmarek. Zostali usunięci i internowani dotychczasowi administratorzy apostolscy, a następnie władze doprowadziły do wyboru podporządkowanych sobie wikariuszy kapitulnych. Ogłosiły rządowy komunikat o likwidacji stanu tymczasowości kościelnej na tzw. Ziemiach Odzyskanych.
W 1953 r. został aresztowany prymas Stefan Wyszyński. Pewną poprawę relacji przyniósł 1956 r., gdy mogli powrócić administratorzy apostolscy, prymas został uwolniony. Kolejny atak państwowych władz na Kościół miał miejsce w związku z listem biskupów polskich do niemieckich z 1965 r., ze słynnym: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. – Dostrzeżono okazję, by wbić klin między biskupów a społeczeństwo – mówił M. Mutor. – To był istotnie niebezpieczny dla Kościoła moment. Ludzie 20 lat po wojnie nie bardzo wiedzieli, czemu mają przebaczać, a tym bardziej prosić o przebaczenie. A jednak komuniści przesadzili ze swoją krytyką i z tego propagandowego starcia zwycięsko wyszedł Kościół.
Prelegent wspomniał o „starciu milenijnym”, gdy obchodom tysiąclecia chrztu Polski przeciwstawiano obchody 1000-lecia polskiej państwowości; o przełomowym wydarzeniu, jakim był wybór Karola Wojtyły na Stolicę Apostolską 16 października 1978 r., o jego pierwszej pielgrzymce do kraju w 1979 r. i potężnym wołaniu o zstąpienie Ducha Świętego. Przywołał stan wojenny – represje wobec Kościoła, ale i jego wielką rolę – oraz wydarzenia 1989 r., gdy również strona kościelna uczestniczyła w charakterze obserwatora w rozmowach przy Okrągłym Stole.
– Kościół katolicki i państwo oparte na założeniach wytyczonych przez komunistyczne władze były skazane na konfrontację – podkreślił M. Mutor. – O ile jednak strona kościelna szukała modus vivendi, jakiejś możliwości współistnienia z państwem, o tyle druga strona traktowała Kościół jako wroga. Kościół również pewnych granic w szukaniu porozumienia nie mógł przekroczyć, czego wyrazem było słynne „non possumus” prymasa Wyszyńskiego.
Czymś, co rzutowało na ówczesne relacje państwo–Kościół była niewątpliwie szczególna rola Kościoła w Polsce. Prymas pełnił poniekąd rolę interrexa – przejmującego władzę na czas „bezkrólewia” (na zasadzie legitymizacji społecznej, autorytetu) do chwili powrotu legalnej władzy.
– W czasach PRL w sytuacji Kościoła można mówić o „biada” i o „błogosławieństwie” – twierdzi M. Mutor. To pierwsze wyraża się w prześladowaniach, łącznie z morderstwami, internowaniami, ograniczaniem swobody działania, w próbach rozbijania Kościoła, w ogromnej inwigilacji. Prelegent wspomniał o podsłuchu założonym przy okazji remontu w gabinecie wrocławskiego abp. Bolesława Kominka, który to podsłuch umożliwiał nawet nagrywanie arcybiskupa spowiadającego się (spowiednikiem był ks. Aleksander Zienkiewicz). – A jednak, jak pisał Jan Paweł II w książce „Pamięć i tożsamość”, wielkie zło stanowi często okazję do jeszcze większego dobra – podkreślił, wspominając o wybitnych pasterzach ukształtowanych w tej niełatwej epoce, na czele z Karolem Wojtyłą, o milenijnej nowennie, zaufaniu narodu wobec Kościoła.
Zauważył w rozmowie ze słuchaczami, że nasze dzisiejsze zmagania związane z laicyzacją trudno porównywać z tym, co miało miejsce w okresie PRL. Z drugiej strony Kościół nie cieszy się już takim zaufaniem, jak w tamtym czasie. Może jednak mamy dziś szansę na rozwój bardziej pogłębionej wiary? – zastanawiał się prelegent. Niełatwo zestawiać ze sobą tak różne rzeczywistości...