We Wrocławiu trwa XI Ogólnopolskiego Sympozjum Dla Organistów, które zorganizowano w ramach jubileuszu 10-lecia Zakładu Muzyki Kościelnej na Akademii Muzycznej we Wrocławiu.
- Sytuacja, którą obserwuje od ponad 30 lat, zmieniła się radykalnie na lepsze. Dzisiaj wszyscy chcą mieć szybciej łatwiej, ale to też nie musi od razu oznaczać czego złego. Taki dzisiaj funkcjonuje świat. W zawodzie organisty uważa się, że jeśli mam dobre wykształcenie i kwalifikacje, po trudnych 5-letnich studiach, to chcę coś znaczyć, spożytkować swoje wysokie umiejętności i być docenionym, a nie chodzi tylko o finanse, bardziej zawodową satysfakcję - mówi prof. Wiesław Delimat z Akademii Muzycznej w Krakowie, który w branży pracuje od ponad 30 lat, ucząc organistów i będąc organistą oraz dyrygentem.
Wykładowca podkreśla, że wciąż w Polsce spotykamy się z sytuacjami, kiedy w parafiach panuje tradycja bylejakości, instrument pozostawia wiele do życzenia lub ksiądz proboszcz marginalizuje zdanie organisty, ustalając samodzielnie muzyczna stronę liturgii i nabożeństw .
- To nie są łatwe sytuacje, ale od jakiegoś czasu widzę, że idzie to w dobrą stronę Ten zawód bywa doceniany, w zależności też od regionu Polski, ale bywa także traktowany jako zajęcie, które mogą wykonywać wszyscy. A musimy bronić swojej tożsamości. Wszyscy bolejemy, jeśli organistą w kościele jest człowiek nieodpowiedni - stwierdza prof. Delimat.
Jak dodaje, wiele czynników gra rolę w przypadku stanowiska organisty w parafii. Są to często kwestie ekonomiczne, podejście parafian i kapłanów, poziom instrumentu itd.
- Wszyscy powinno odbywać się na zasadzie kompromisu i dialogu międzyludzkiego. Pamiętajmy o tym, jaki obieramy kierunek, a dążymy do doskonałości muzycznej, do profesjonalizacji - podsumowuje prof. Wiesław Delimat z Krakowa.
Wykładowcy z uczelni artystyczno-muzycznych różnych polskich miast pochylali się nad rzeczywistością kształcenia organistów i ich praktykami oraz późniejszym rozwojem w zawodzie. Ta rzeczywistość jednogłośnie pozostawia wiele do życzenia.
- Student nie ma możliwości praktykowania w parafii umiejętności, które zdobył na uczelni. Z jednej strony uniemożliwia to duchowieństwo, narzucając swoją wizję muzycznej strony liturgii, ale też w polskich realiach nie pozwalają na to instrumenty. Często mówimy o prostych syntezatorach - stwierdził Michał Woźniak z Akademii Sztuki w Szczecinie.
Zwrócił uwagę na wagę praktyki liturgicznej, którą powinni odbywać studenci. Dla przykładu w Szczecinie zajęcia i praktyki odbywają się w katedrze św. Jakuba, gdzie adepci sztuki organowej uczą się na 65-głosowych organach.
- Zachęcam do podejmowania prób dogadywania się z duchowieństwem, by udostępniali organy kościelne. Nie tylko ze względów technicznych. Także atmosfera sacrum sprzyja nauce i przyzwyczaja przyszłego organistę - ocenia Michał Woźniak.
O organiście jako muzyku wszechstronnym i kompetentnym i o kształceniu organistów w ramach specjalności muzyka kościelna w Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu mówili dr Marek Fronc i dr Tomasz Głuchowski.
- Rozwijamy się, zmieniamy podejście do rożnych spraw związanych z pracą, która wykonujemy. Część modeli, które wypracowaliśmy przez te 10 lat Zakładu Muzyki Kościelnej, wynika z różnych głosów z całej Polski, które zbieramy oraz z wymiany doświadczeń i działań w różnych ośrodkach organowych - mówił dr M. Fronc.
Jak wyjaśniał, muzyk kościelny to pojęcie bardzo szerokie, a organistę utożsamia się dzisiaj z kantorem i psałterzystą, choć jego podstawową rolę jest akompaniament do śpiewu. Wszechstronność funkcji organistowskich polega także na włączanie się we współpracę z zespołami wokalnymi i instrumentalnymi, grze solowej i improwizacji organowa.
- Instrukcja o muzyce kościelnej mówi o jeszcze jednej funkcji. Edukacja i formacja muzyków kościelnych ma wielkie znaczenie, ponieważ są oni po latach animatorami życia muzycznego wiernych. Od nich w dużej mierze zależy poziom kultury muzycznej społeczności. Organista wpływa na szerokie grono społeczeństwa. Jego społeczna i kulturotwórcza rola jest bardzo znacząca - wyjaśniał dr Fronc.
Zaznaczył, że w ciągu 10 lat przewinęło się przez specjalność muzyki kościelnej we Wrocławiu sporo studentów. Najczęściej byli to absolwenci studiów organistowskich i w zależności od indywidualnych predyspozycji prezentowali różny poziom na wstępie nauki.
- Mówimy o organistach grających akompaniament liturgiczny z opracowań, podejmujących próby własnej harmonizacji, czasem mających pewne doświadczenie pracy w kościele - mówił wykładowca.
Przypomniał, że organista, jeśli nie ma kantora ani dyrygenta, sam prowadzi śpiew zgromadzenia, ale w tej sytuacji nadal bardzo ważny jest akompaniament, ponieważ organista jest przede wszystkim i w pierwszej kolejności instrumentalistą, nie śpiewakiem.
M. Fronc informował także, że różnorodność literatury na studiach daje podłoże do inspiracji. A najbardziej doskwierającym problemem jest niewielka ilość godzin w ramach przedmiotów.
- Nie mamy kameralistyki, nie mamy organoznawstwa. Mimo to robimy, co się da, żeby ten pułap był jak najwyższy, a nasi absolwenci osiągali poziom określony w naszych wyobrażeniach - podsumował dr Marek Fronc.
Dr Tomasz Głuchowski natomiast w swoim wystąpieniu zaznaczył, że poziom studiów organistowski wzrasta, akompaniament jest coraz bardziej zróżnicowany, ale musimy pamiętać, że nie może on zagłuszać wiernych, tylko mobilizować, zachęcać do śpiewu.
- Uczymy różnych technik w formach improwizowanych, wiążą się one z przedmiotami typu harmonia, np. kwestia progresji, imitacja. Na II stopniu nauki oceniamy elementy współpracy z kantonem i psałterzystą oraz reakcje zgromadzenia wiernych. We Wrocławiu współpracujemy z trzema kościołami, w których odbywają się egzaminy podczas Mszy świętych. Wspólnoty wiernych bardzo chętnie odnoszą się do egzaminów i otwierają swoje drzwi, a pamiętajmy, że to wymaga przeprowadzenia sporej ilości prób rejestracyjnych i akustycznych - tłumaczy dr T. Głuchowski.
Analizował, że współcześnie program nauczania należy dostosować do studentów, ale celem podstawowym jest poziom licencjacki specjalności organista-muzyk kościelny, który powinien odpowiadać poziomowi gry absolwenta średniej szkoły muzycznej II stopnia.
- Próbujemy poszerzać horyzonty, otwieramy się na sugestie naszych studentów - stwierdził dr Tomasz Głuchowski, który jest organistą we wrocławskim kościele ojców dominikanów pw. św. Wojciecha.