Co dziś może człowiekowi oferować dom zakonny - coś niepowtarzalnego, cennego, "luksusowego"? Jest taka uprzywilejowana oferta.
Kiedyś to tam głównie, w zakonnych placówkach, szukali ratunku chorzy, ubodzy, sieroty. W wymiarze zorganizowanej, instytucjonalnej działalności – nie wspominając o indywidualnych inicjatywach – to głównie klasztory, domy zakonne podejmowały działania charytatywne. Dziś, choć nadal ich posługa w tej sferze bywa bezcenna, nie są w niej całkowicie niezastąpione.
Istnieją jednak takie oblicza ubóstwa, takie choroby i biedy, których kuracja wyjątkowo dobrze przebiega właśnie w klasztornych murach – głód ciszy, ubóstwo miejsca wolnego od zgiełku, bezdomność człowieka tęskniącego za przestrzenią sprzyjającą dłuższej modlitwie, za światem wolności, w którym można choć na kilka dni „wypaść z sieci”, wypuścić z rąk smartfona. Być po prostu offline.
Czytając słowa kard. Roberta Saraha w książce „Moc milczenia”, niejeden czytelnik mógł dojść do wniosku, że zawarte tam zachęty kierowane są do jakiejś grupy uprzywilejowanych ludzi. Nie każdy przecież może wieść żywot na wzór kartuza. Coraz więcej nie-kartuzów znajduje jednak miejsca, gdzie odkrywa swoje „małe pustynie” – takie na tydzień, na weekend, na pół dnia…
Lista ośrodków rekolekcyjnych się powiększa. Z Wrocławia nie trzeba już wyruszać w daleką podróż na poszukiwanie oaz ciszy. Od kilku lat jedną z nich znaleźć można tuż za Trzebnicą – w niewielkiej miejscowości o nazwie Małuszyn. Siostry boromeuszki swój małuszyński dom otworzyły właśnie dla ludzi spragnionych przestrzeni sprzyjającej modlitwie. Jak się zresztą okazało, cisza owocuje także narodzinami wspólnoty – jedna z nic wyrosła właśnie z wypełnionych milczeniem rekolekcji w Małuszynie (więcej o tym miejscu: http://domwmaluszynie.blogspot.com/).
To prawda, że nie tylko zgromadzenia zakonne tworzą miejsca modlitewnego milczenia. Na szczęście. Chyba jednak to one przodują w tym akurat rodzaju miłosierdzia – otulając ciszą ludzi poranionych decybelami, smsami, mknącymi megabajtami danych. Może właśnie ta posługa w naszych czasach jest ich szczególną misją? Jak dobrze, że coraz więcej zakonnych domów oferuje ten właśnie dar: otwarte gościnnie drzwi kaplicy.