Prezentujemy pracę Julii Myślińskiej, uczennicy Zespół Szkół Ogólnokształcących w Kłodzku, laureatki II miejsca 13. edycji Dolnośląskiego Konkursu Literackiego "My Polacy - My Dolnoślązacy" organizowanego przez liceum salezjańskie oraz wrocławską redakcję "Gościa Niedzielnego".
Temat: Te trzy hasła miejmy w życiu: „Pracę, jedność i wytrwałość” (K. Ujejski). Rada anachroniczna czy aktualna? Która z tych wartości według ciebie jest dziś najważniejsza?
„Jedność w InterCity Express”
- Suń się pan! - wysoki mężczyzna w dresie ostentacyjnie pchnął młodego eleganta z aktówką na stojącą obok damę w szmaragdowym płaszczu.
- Przepraszam - młodzieniec wydusił do kobiety z godnością, wygładzając elegancką koszulę pod ciemnym garniturem. Z grymasem dezaprobaty na twarzy przeniósł wzrok na postawnego dresiarza, przeciskającego się niedelikatnie przez tłum zebranych w pociągu podróżnych. Po chwili kolejny z nich zetknął się z potężnym barkiem mężczyzny, upadając na najbliższe siedzenia.
- POLSKA DLA POLAKÓW! - ryknął dresiarz, złośliwie szczerząc zęby do popchniętej kobiety. Chłopak w garniturze wzdrygnął się odruchowo. Zbyt często słyszał te słowa, i choć tym razem nie były skierowane do niego, poczucie dyskomfortu pojawiło się momentalnie.
- Are you all right? - elegant szarmancko wyciągnął dłoń w stronę niespełna trzydziestoletniej ciemnoskórej kobiety.
- Wszystko w porządku - wstając, uśmiechnęła się, dostrzegłszy cień zaskoczenia na twarzy rozmówcy. Mieszkam tu już długo, znam polski - wyjaśniła po chwili, przyglądając się dokładnie nieznajomemu. - Ranjit przyjechał niedawno, jeszcze się uczy - ruchem głowy wskazała na stojącego obok młodego Hindusa.
Chłopak w garniturze wyciągnął dłoń - Tom, a właściwie Thomas - przedstawił się, ukrywając rozczarowanie widokiem towarzysza nieznajomej - Rodzice przyjechali tu z Austrii, a że nie przemyśleli sprawy, imię dostałem niemieckie. W Polsce to raczej nie pomaga - roześmiał się niepewnie.
- Nikt od nas lepiej o tym nie wie - Ranjit uśmiechnął się szeroko. - Całe szczęście medycy potrzebni są wszędzie. Chyba tylko dlatego miejscowi znoszą moją obecność. W ich opinii Hindus może jedynie przyrządzać Polakom curry, a najlepiej, żeby go tu nie było - skrzywił się z nieskrywanym rozgoryczeniem.
- Och, przecież nie jest tak źle - dziewczyna wtrąciła się, ucinając żale przyjaciela. - Jestem Gloria - jej wzrok spoczął na twarzy Thomasa, by po chwili prześlizgnąć się na skórzaną aktówkę w jego dłoni. - Pracujesz w stolicy?
- Skończyłem w tym roku prawo na Śląsku - odparł niechętnie, przenosząc spojrzenie na przesuwające się za oknem barwne kształty mijanych domów - Trudny kierunek; masa nauki, lata aplikacji, a teraz za pracą muszę jechać do Warszawy -skrzywił się z niesmakiem. - Na miejscu też coś by się znalazło, ale żeby mieć naprawdę dobre zajęcie, trzeba się teraz niemało napracować.
- Najgorsze, że już się tego nie docenia - znienacka rozbrzmiał głos damy w zieleni. Kobieta skierowała łagodne spojrzenie na Thomasa. - Czy można? - spotkawszy się z milczącym przyzwoleniem grupy podróżnych, zajęła wolne miejsce u jego boku. - Niegdyś ludzie dostrzegali wartość w działaniu dla dobra innych; mieli poczucie, że robią coś niezbędnego. Praca nadawała życiu sens, nie kwestionowano jej celu. Teraz zwyczajnie stała się niemodna - na ustach kobiety pojawił się cień pełnego melancholii uśmiechu. - Podziwem cieszą się bogaci, którzy często nie zrobili nic na rzecz innych, a nauczycieli czy robotników się nie szanuje - urwała, spoglądając z zaciekawieniem na siedzącą naprzeciwko parę - A dla Was, czym jest praca?
- Może Gloria opowie o swoich planach? Ranjit zachęcająco szturchnął ramię przyjaciółki - Jest prawdziwą pasjonatką… - zamilkł pod ciężarem pełnego irytacji spojrzenia dziewczyny.
- Dziękuję Ranjit. Pozwól, że dokończę sama - westchnęła. - Chcę otworzyć zakład fryzjerski. Swój własny - Gloria uśmiechnęła się do swoich myśli. - Koszty są niewyobrażalne, przez co dorabiam teraz w kilku nędznych podwarszawskich salonach kosmetycznych. Nie mogę wziąć kredytu, więc minie dobre pięć lat, zanim będzie mnie stać na otwarcie własnego biznesu, ale nie zrezygnuję. Mój ojciec zawsze mawiał, że wystarcza cel, gotowość do ciężkiej pracy i wytrwałość, wtedy można osiągnąć wszystko. Sam też otwierał swój biznes; wie, jak wiele wysiłku to wymaga - urwała na chwilę - Nie poddam się, bo wierzę, że praca jest dla nas możliwością spełniania marzeń. Potrzeba nam jedynie wytrwałości i…
Słowa urwały się w chwili wybuchu. Siła eksplozji wstrząsnęła całym wagonem, ogłuszając pasażerów i pozbawiając ich tchu. Pociąg gwałtownie zahamował, strącając podróżnych z foteli i przewracając na siebie nawzajem. Tom skulił się przy siedzeniu, otępiale spoglądając na przerażone twarze towarzyszy.
- Boże… - kobiecy głos przerwał pełną napięcia ciszę słowami nieskładnej modlitwy. Dopiero wtedy Tom odnalazł w sobie odwagę, żeby spojrzeć w stronę osmalonego przejścia. Nie dostrzegł śladów krwi ani ludzkich szczątków, jednak dochodzące z sąsiednich wagonów zawodzące głosy rannych nie pozostawiały wątpliwości co do mnogości ofiar wybuchu. Już po chwili przez przejście przedostała się grupa zakrwawionych pasażerów.
- Jezus, błagam ratujcie. Lekarza! Mamy tu lekarza?! - mężczyzna w nadpalonym dresie wczołgał się w głąb przedziału, przytrzymując przy ciele rozerwane na strzępy przedramię.
- Polska dla Polaków? - Ranjit westchnął ciężko, bez wahania klękając przy rannym. - Jest tu gdzieś apteczka? -zawołał, rozglądając się bezradnie po przedziale.
- Musimy stąd wyjść. - Głos Ranjita wybudził Toma z odrętwienia - Tu może być więcej ładunków, musimy jak najszybciej wydostać się z pociągu! - młodzieniec nerwowo przebiegał wzrokiem po twarzach chaotycznie krzątających się po przedziale pasażerów.
- To znowu jakiś przeklęty cudzoziemiec! Powybijać ich wszystkich i mielibyśmy spokój! - przesycony wściekłością krzyk momentalnie skupił spojrzenia wszystkich na Ranjicie. W ciągu kilku sekund przed tłum wysunął się postawny mężczyzna o surowych rysach - A może to ten ciapaty postanowił wysadzić pociąg, co? - jego głos wywołał ciarki na plecach Toma, który odruchowo podniósł się, odgradzając nieznajomego od młodego medyka. Zbladł nagle, dostrzegłszy niepozorny, czarny przedmiot w dłoni mężczyzny.
Tom zmiął w ustach przekleństwo na widok pałki teleskopowej. Odetchnął głęboko. - Spokojnie, zachowajmy rozsądek! Skoro zdołaliśmy przeżyć wybuch, szkoda byłoby teraz wzajemnie się pozabijać - Nerwowy śmiech Toma zawisł wśród napiętej ciszy.
- To nie pora na zabawę - surowy, zdecydowany ton głosu Ranjita zaskoczył wszystkich. - Skoro tak bardzo martwi się Pan o swoich współpasażerów, sugeruję, aby pomógł Pan w zajmowaniu się rannymi. Utrudnianie mi pracy nikomu nie wyjdzie na dobre – ostrzegł stanowczo.
- Powinniśmy rozbić okno. Zamachowiec, jeśli podróżował z nami, prawdopodobnie już nie żyje, a, jak wspomniał wcześniej mój przyjaciel, ładunków może być więcej - Gloria przejęła rolę Toma jako kierownika ewakuacji - Niech Pan zrobi dobry użytek z tej pałki - skrzywiła się, wbijając wzrok w skonsternowane oblicze niedoszłego napastnika.
***
W przeciągu niespełna kwadransa, wspólnymi siłami, pasażerowie dwóch ocalałych wagonów feralnego pociągu na linii Katowice - Warszawa, wydostali się ze strefy zagrożenia.
- Dziękuję! Równy z Pana gość; jednak nie każdy kolorowy jest zły - dresiarz pokręcił głową ze zdumieniem, wymieniając się uściskiem lewej dłoni z Ranjitem. Ten uśmiechnął się szczerze, odprowadzając wzrokiem rannego, przenoszonego przez ratowników do karetki.
- Wszyscy są bezpieczni - Gloria spojrzała ze szczerą ulgą w spokojne oblicze Toma i zatroskaną twarz damy w szmaragdowym płaszczu.
- Bezpieczni… no tak. - kobieta zmarszczyła nos w zamyśleniu. - Znacie może taki wiersz? Jak to szło…? - Westchnęła i zaczęła recytować:
„Ten, który wszystkim serce swe otwiera, / Francuzem jest, gdy Francja cierpi, Grekiem -
Gdy naród grecki z głodu obumiera, / ten jest z ojczyzny mojej. Jest człowiekiem.”1
- Świat desperacko potrzebuje jedności, moi drodzy. Nie takiej, jaka ostatnio stała się niezwykle popularna -braterstwa jedynie w granicach własnej narodowości czy wyznania - przygryzła wargę, przenosząc spojrzenie na zgliszcza zmasakrowanego wybuchem wagonu. - Nie takiej.
________
1 Antoni Słonimski – „Ten jest z ojczyzny mojej”