Dziś wspomnienie św. Ambrożego, patrona pszczelarzy. Warto przy tej okazji odkłamać krzywdzący mit o pszczołach i pokazać wielką wartość miodu, którym nie tylko powinniśmy słodzić herbatę.
Specjaliści od pszczół od lat nie tylko dostarczają ludziom miodu, ale starają się spełniać edukacyjną misję, uświadamiają otoczenie, jak bardzo złocisty produkt pszczeli może pomóc człowiekowi. W Wołowie pamiętają, kto patronuje ich pracy. Od 3 lat modlą się razem na Mszy św. 7 grudnia we wspomnienie św. Ambrożego z Mediolanu.
A w branży mają nie tylko dużo roboty, by dostarczać ludziom miodu. Muszą się oprócz tego mierzyć z wieloma krzywdzącymi stereotypami na temat miodu, pszczół i swojej pracy.
Trzeba przyznać owad z ula nie ma dobrej prasy i nie zmieniła tego znana bajka "Pzczółka Maja".
Piotr Oksanicz jest katechetą w wołowskich placówkach: Szkole Podstawowej nr 2 i Centrum Kształcenia Ustawicznego i Zawodowego. Swoją przygodę z pszczelarstwem rozpoczął 4 lata temu. Nie chciał już kupować niesprawdzonego miodu z supermarketu. Obecnie ma tzw. pasiekę wędrowną. Czyli wywozi swoje 20 uli na konkretne pożytki. To kosztowniejsze i czasochłonne, ale rozszerza gamę zebranych miodów.
Jak stwierdza, pszczelarze działają trochę jak Robin Hood. Pszczoła jest bardzo bogata, bo potrafi wytworzyć miód. Człowiek tego nie umie, wiec zabiera owadom ten złoty produkt. Na szczęście to im nie szkodzi.
- Dzisiejsza pszczoła miodna miałaby w pewnym momencie nadprodukcję i nie przetrwałaby jej. Gdybyśmy na danym terenie nie odbierali miodu, to przez 3 lata pszczoły by tam wyginęły - wyjaśnia Piotr.
Od kiedy pracuje przy ulach, widzi, jak wiele krzywdzących mitów krąży powszechnie w ludzkiej świadomości.
- Kiedy ludzie na straganie czy na jarmarku słyszą o pszczołach od razu mają negatywne skojarzenia, bo przecież zaraz nas użądli. Tłumaczę konsekwentnie, że pszczoła nie atakuje, tylko po prostu się broni. Pamiętajmy, że ona po użądleniu umiera. Gdyby miała atakować człowieka bez powodu, gatunek by nie przetrwał - informuje Piotr Oksanicz.
Mit agresywnego owada boli bartników, którzy najlepiej zdają sobie sprawę z wagi pszczoły w ekosystemie. - Podstawowym jej zadaniem nie jest dawanie miodu, ale zapylanie. Bez tego człowiek nie przetrwałby na świecie. Te stworzenia do nas przyjaźnie nastawione. Gdzie mogę, to jeżdżę na spotkania z nimi i opowiadam, jak jest naprawdę. Odkąd się zaprzyjaźniłem z pszczołami inaczej patrzę na świat, który mnie otacza, na przyrodę - stwierdza pszczelarz dolnośląski.
On jaki jego koledzy po fachu podejmują równolegle do swojej pracy także ważne zadanie edukacji ludzi, jeśli chodzi o spożywanie miodu. Większość bowiem traktuje pszczeli produkt jak zamiennik cukru w procesie słodzenia herbaty.
- To błąd. Miód w temperaturze powyżej 43 stopni zaczyna tracić swoje właściwości. Oczywiście, nadal lepiej słodzić herbatę miodem niż cukrem, ale najlepiej miód spożywać w postaci czystej, bezpośrednio. Wielu mnie pyta: A z czego jest najlepszy miód? Odpowiadam od razu: Z łyżeczki! - uśmiecha Piotr Oksanicz.
Zaznacza, że minimum dziennego spożycia dla zdrowej osoby dorosłej to łyżka stołowa (czyli dwie łyżeczki).
- O leczniczych działaniach miodu wiedzą najlepiej nasze babcie i przodkowie i nie są to legendy. To doskonały antybiotyk. Wzmacnia odporność. Wspiera regenerację organizmu po przebytych chorobach. Dostarcza potrzebne cukry. Łagodzi stres. Przyspiesza gojenie skóry. Można tak długo wymieniać - oświadcza P. Oksanicz.
Przyznaje, że społeczeństwo jest mocno niedoinformowane i nie zna podstawowych właściwości.
- W szkołach obowiązkowo powinno się organizować co najmniej jedno spotkanie w roku z pszczelarzem. Jako nauczyciel widzę tę potrzebę. Czasem do katechezy wrzucam kilka „pszczelarskich groszy” - mówi bartnik.
Przypomina, że pszczoły produkują nie tylko miód, ale także zdrowy propolis, pyłek, wosk, pierzgę czy jad. - Pamiętajmy, najlepsza apteka jest w ulu. Warto poczytać sobie choćby o apiterapi - zachęca.
Piotr wyznaje swoją chrześcijańską filozofię pszczelarza: - Nie ma podejścia do ula bez modlitwy do Boga. Co ja mogę sam? Zdać się na rozum i na umiejętności, ale przychodzi moment, kiedy otwieram ul i nie wiem, o co chodzi. Nietypowych sytuacji, kiedy przyroda i pogoda płata różne figle, nie brakuje. Wtedy warto oddać to w modlitwie Panu Bogu przez naszego patrona św. Ambrożego. Jeszcze mnie nie zawiedli, a w wielu sytuacjach pokazali mi swoją opiekę nad ulami i ich mieszkańcami - podsumowuje P. Oksanicz.