Za nami kolejny finał. Na Dolnym Śląsku zaangażowało się 700 wolontariuszy, w tym 200 z Wrocławia. Pomoc trafiła do ponad 1500 rodzin.
Szlachetna Paczka na Dolnym Śląsku angażuje coraz większą liczbę wolontariuszy, przez co trafia z pomocą do coraz większej liczby osób. - Nie jest to jakiś dodatkowy zasiłek, prosta zbiórka czy coś podobnego. Docieramy do potrzebujących i spełniamy konkretne najpilniejsze potrzeby - tłumaczy Aleksandra Szewczyk, koordynator regionalny Szlachetnej Paczki.
Podkreśla, że wolontariusze najpierw wyszukują odpowiednie rodziny czy osoby, badają ich sytuację, poznają problemy, by później, jeśli ktoś zostanie zakwalifikowany do programu, móc przygotować najwłaściwszą paczkę.
Dlatego ludzie otrzymują szeroką gamę darów: od produktów spożywczych czy środków czystości przez mikrofalówki po opał.
- Nie chodzi o to, żeby zrobić wielką zrzutkę i potem rozdać przypadkowo dary. Ludzie żyją w różnych sytuacjach. Pewnemu młodemu małżeństwu z Dolnego Śląska dwa tygodnie temu spłonął dom. Kobieta jest w 8. miesiącu ciąży. Szybo udało się znaleźć darczyńcę i tutaj darem był remont. Jednej kobiecie na wsi kupiono kury i świnie, więc naprawdę różnorodność podarunków bywa ogromna - tłumaczy A. Szewczyk.
Jak zaznacza, całej akcji towarzyszą duże emocje, szczególnie wielkie wzruszenie i radość. - Są sytuację, że ściska gardło. Wolontariusze to ideowcy. Robią to dla innego człowieka. Widzą potrzebujących wokół siebie i nie mogą obok nich przejść obojętnie. Mają po prostu potrzebę pomagania, bardzo walczą o darczyńcę. Czasem sami organizują zrzutki, wypytują znajomych... Dla nich udział w Szlachetnej Paczce to duże przeżycie, które wiąże się także ze sporą pracą - opisuje Aleksandra Szewczyk.
W sumie w Polsce udało się pomóc ponad 20 tys. rodzin za sprawą ponad 12 tys. wolontariuszy. Dolny Śląsk podzielono na 50 rejonów, czyli w tylu właśnie miejscowościach zbierano paczki.
Pod względem wieku wolontariuszami najczęściej zostają studenci. Zwłaszcza w większych miastach. - Widzimy także coraz więcej zaangażowanych osób w wieku średnim, czyli 30-, 40-letnich. Mają stałą, dobrą pracę i chcieliby zrobić coś więcej. Nawet starsze osoby są w naszych szeregach. Pewna pani z Głogowa ma 70 lat i bardzo chce działać. Rodzina ją hamuje, ale ona twardo upiera się, że musi pomagać. Całe życie była nauczycielką i teraz pragnie dalej działać społecznie - opowiada A. Szewczyk.
Dodaje, że Szlachetna Paczka dociera także do wielu samotnych ludzi starszych, którzy stoją przed strasznym wyborem w życiu: albo leki i rachunki, albo jedzenie. - Jeden z naszych wolontariuszy miał spotkanie z 60-letnim starszym panem, który opowiedział mu, że gdy brakuje pieniędzy na jedzenie, wycina sobie z gazetek reklamowych obrazki produktów i przykleja na ścianę, żeby nie zapomnieć, jak smakują. Taka jest, niestety, rzeczywistość u ludzi, którzy żyją obok nas - mówi Aleksandra Szewczyk.