Nadesłała je do nas pani Ela z parafii pw. Najświętszego Zbawiciela na wrocławskich Wojszycach. To jedna z wielu wspólnot, w której roraty przeżywane były z "Małym Gościem Niedzielnym".
W sobotę o poranku miały miejsce ostatnie w tegorocznym Adwencie roraty. Od kiedy moje dzieci zostały uczniami Szkoły Podstawowej nr 23 roraty przeżywamy w parafii "szkolnej" czyli pw. Najświętszego Zbawiciela na Wojszycach.
I są to niezwykle spotkania. W każdym dniu powszednim tuż przed godz.6.30 a w soboty o 7.30, choć gasną światła, to wnętrze kościoła rozświetlają lampiony przyniesione przez dzieci. W procesji za krzyżem powoli zbliżają się do ołtarza. I choć idą, to czas wtedy zatrzymuje się na chwilę.
Gdy na roraty nie może dotrzeć organista, to o oprawę muzyczną dba Agnieszka z gitarą i parafialną scholą.
Przekaz kazania okraszony jest wieloma slajdami nawiązującymi do przekazywanych treści. To sprawia, że opowiadanie jest ciekawsze i łatwiej się je zapamiętuje. Modlitwa wiernych to wypowiadane intencje płynące z głębi serc dziecięcych.
Zwieńczeniem każdej Mszy św. roratniej jest losowanie dwóch serc z zapisanymi dobrymi uczynkami. Każdego dnia dzieci, których serca zostały wylosowane, zabierały do domu figurkę i książeczkę z modlitwami do świętego. W tym roku oprócz figurki Maryi była również figurka strażnika skarbów - św. Józefa.
Podczas ostatnich rorat uczestników przywitała niespodzianka - jedna z choinek przy ołtarzu była udekorowane wspaniałą kolekcją adwentowych serc. Przez cały okres Bożego Narodzenia będą przypomnieniem dobrych uczynków.
Po Mszy św. dzieci i ich opiekunowie byli zaproszeni na śniadanie, kawę i herbatę. Poczęstunek przygotowywali członkowie parafialnych wspólnot i rodzice. Chlebem codziennie się dzieli właścicielka wojszyckiej piekarni. Serem, dżemem i - ulubionym przez dzieci - kremem czekoladowym, kawą i herbatą dzielą się różni rodzice, a i ksiądz proboszcz dba, by niczego podczas śniadań nie zabrakło.
Dzieci zaraz po nich biegły pograć w piłkarzyki, tenisa stołowego lub bilard, w których często partnerami do gry byli parafialni księża. A ksiądz proboszcz najczęściej okazywał się trudnym do pokonania mistrzem.
Te chwile o poranku przy kawie czy herbacie sprawiają, że nawet nie-parafianie czują się częścią tej parafialnej wspólnoty. To czas rozmów, żartów, wymiany poglądów i poznawania nowych, wspaniałych ludzi - to piękny czas, za którym się potem tęskni.
Pomimo wczesnej godziny wiele dzieci pojawiało się na roratach codziennie, o czym można było się naocznie przekonać - spośród przyniesionych na ostatnią Mszę św. kart wiele miało komplet obrazków.
Nie wiem, czy w innych parafiach bywają podobne roraty. Te zapadają w serce. Bardzo się cieszę, że już krótka chwila dzieli nas od Wigilii Bożego Narodzenia, ale też troszkę mi żal, że Adwent właśnie dobiega końca.