Płonące ogniska, lśniący w dole Wrocław, gromkie kolędowanie, Eucharystia i przypomnienie o drogocennym darze, jakim jest każda minuta - na szczycie rozświetlonej góry noc sylwestrowa ma niepowtarzalny smak.
Szlaki prowadzące na górę na długo przed północą rozbłysły setkami latarek – zmieniły się w wijące się świetlne wstęgi biegnące przez las. Na Ślęży zaczynały po kolei rozbłyskać pierwsze ogniska, przy których ludzie grzali ręce, tańczyli i smażyli kiełbaski, a w kościele Nawiedzenia NMP na szczycie długo przed Mszą św. gromadzili się ludzie, trwając w cichej modlitwie. Zanim rozpoczęła się Eucharystia pod przewodnictwem ks. Ryszarda Staszaka, proboszcza parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sulistrowicach, zespół „Totus Tuus” z Pieszyc porwał wszystkich do radosnego kolędowania.
– Nie ma na ziemi dla człowieka nic cenniejszego od życia i czasu. Nikt go nam nie zwróci – mówił w homilii ks. Marcin Milian z parafii pw. NMP Matki Miłosierdzia w Oleśnicy, przytaczając sentencję: „Bóg widzi, czas ucieka, śmierć goni, a wieczność czeka” i podkreślając, że u kresu życia nikt nie doliczy nam dodatkowych chwil na tzw. dogrywkę. Jak pisała św. Faustyna: „Czas przechodzi, a nigdy nie wraca. Co w sobie zawiera, nie zmieni się nigdy, pieczętuje pieczęcią na wieki”. – Nie wolno nam zgrzeszyć lenistwem. Będziemy musieli zdać sprawę z naszego włodarstwa, z każdej niewykorzystanej minuty – mówił, zachęcając do znajdowania czasu dla Boga, dla innych ludzi, a także dla siebie.
– Ten kościół to narodowe dziedzictwo – podkreślał ks. R. Staszak, zachęcając do starań o zachowanie chrześcijańskiej tożsamości Polski i do modlitwy o pokój w Ojczyźnie. Przywołał dzieje odrestaurowanej w ostatnich latach świątyni, w podziemiach której można oglądać fragmenty absydy XII-wiecznego kościoła ufundowanego przez Piotra Własta; mury pamiętające świdnicko-jaworskiego księcia Bolka, który wzniósł tutaj swój zamek. – Uważał się za polskiego księcia, nigdy nie złożył homagium Janowi Luksemburczykowi – tłumaczył kapłan. Obecny gmach kościoła, poświęcony w 1702 r., niszczony przez pożary, ale i dewastowany, został odbudowany dzięki ofiarom wiernych. – Dla wszystkich jest tutaj na Ślęży miejsce, wierzących i niewierzących – mówił ks. R. Staszak, zapewniając, że drzwi piękniejącej z roku na rok świątyni są dla każdego otwarte. Po Mszy św. zaprosił chętnych na gorącą grochówkę, kawę i herbatę, a także lampkę szampana. Długo trwało kolędowanie, a na zewnątrz kościoła niebo rozbłysło od setek fajerwerków. Ze szczytu widać było rozmigotany o północy Wrocław, a z wieży widokowej także m.in. Świdnicę i Dzierżoniów.
Górski klimat i Eucharystia, przeżywanie z Bogiem kresu jednego i początku Nowego Roku przyciągnęły na Ślężę legniczanki Joannę i Eulalię. – Rok 2017 zaczynałam w górach w Austrii. Gdy usłyszałam, że i tutaj jest taka możliwość; że można ponadto wziąć udział w Mszy św., wybór był prosty – mówi pani Eulalia.
– Modlitwa i góry – takie połączenie podczas witania Nowego Roku szczególnie nam odpowiada – twierdzą Stefania i Piotr z Wrocławia, którzy wraz z synem Radosławem uczestniczyli w noc sylwestrową w Eucharystii na szczycie Ślęży. – Dwa lata temu byliśmy z grupą znajomych na Wielkiej Sowie, gdzie w tym czasie też jest odprawiana Msza św. pod przewodnictwem bp. I. Deca. Nie wyobrażam sobie, że miałabym zostać w domu i siedzieć przed telewizorem, albo iść na bal – nie wiem za jaką karę – mówi ze śmiechem pani Stefania.