Jazzowe i gospelowe aranżacje polskich i nie tylko kolęd i pastorałek zaprezentowała Ewa Uryga.
- W ubiegłym roku miał wystąpić chór, ale artyści w dniu koncertu się rozchorowali. Nie przeszkodziło to publiczności. Parafianie sami zaczęli śpiewać. To było bardzo budujące - wspomina ks. Andrzej Delwo, proboszcz parafii św. Wawrzyńca. Założeniem jest, by inicjatywę kontynuować co roku i zapraszać na nią za każdym razem innego artystę.
Tym razem gwiazdą wieczoru była Ewa Uryga. - To, co zaproponowała, było naprawdę niezwykłe. Aranżacje nawet znanych kolęd, zaskoczyły niejednego słuchacza - opowiada ks. A. Delwo. Zaznacza, że szybko nawiązała się „chemia” między publicznością a wokalistką, dzięki czemu udało się kilka kolęd wykonać wspólnie w jazzowym i gospelowym klimacie. - Jestem przekonany, że dzięki temu kolędy były przeżywane, bo o to przecież chodzi - dodaje.
Na zakończenie koncertu proboszcz z Wawrzeńczyc mówił o tym, że życie ma różne wymiary, a muzyka w wykonaniu Ewy Urygi i Darka Ziółka pozwoliła słuchaczom dotknąć głębi. - Pozwolili nam wejść w taki wymiar, którego, bez ich pomocy, nie udałoby się nam samodzielnie osiągnąć - wyjaśnia. Zauważa również, że gdy artystka śpiewała czwartą czy kolejną zwrotkę, okazywało się, że słuchacze jej nie znali. - A przecież te teksty niosą przesłanie w całości.