O tym, jak działa Duch przez duże "D" oraz jak odgonić natrętne myśli o wszystkim w czasie modlitwy w ciszy.
Kolejna Noc Nikodema, czyli całonocne spotkanie młodzieży w pierwszy piątek miesiąca, skupiła się na fragmencie z Ewangelii św. Jana: „Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha".
Wieczór rozpoczął się wspólną kolacją. Następnie konferencję wygłosił ks. Adam Łuźniak. Na początku podkreślił, że wiatr najbardziej oddaje rzeczywistość Ducha.
- Cóż takiego jest w Duchu, o którym mówi Jezus? W tym fragmencie widać, że Duch jest tajemniczy w działaniu i autonomiczny. Wiatr pojawia się spontanicznie, nie mamy na niego wpływu. Możemy go najwyżej przyjąć. Nie jesteśmy w stanie wpłynąć na jego kierunek. Można się na wiatr otworzyć, dać się prowadzić przez wiatr, można go wykorzystywać albo przed nim uciekać - tłumaczył kapłan.
Jak dodał, Duchowi można się poddać, ale nie da rady go wywołać, sprowokować. Nie można go posiąść. Podobnie jak wiatr, którego też nie można złapać, można mu się poddać.
- Wiatr jest zjawiskiem przychodzącym i odchodzącym. Samego wiatru jak i samego Ducha nie można zobaczyć, ale można doświadczyć przez znaki jego obecności. Dopiero po skutkach można mówić o działaniu zarówno wiatru, jak i Ducha. Miejscem działania Ducha względem człowieka jest serce. Tam człowiek doświadcza duchowego przejścia - stwierdził ks. A. Łuźniak.
Zaznaczył, że Duch nie daje się złapać, ani zdominować. Sam jest duchem wolności względem człowieka. Nie można go do kogoś przypisać. On działa względem człowieka na tyle, na ile człowiek się otwiera. Bez Ducha nie ma życia.
Wikariusz biskupi podał przykład św. Augustyna, który doszedł do ciekawego wniosku, podejmując refleksję nad Trójcą Święta. Doktor Kościoła zauważył, że jeżeli ja mam jakąś ideę w głowie, to żeby zakomunikować drugiemu, muszę użyć słowa. Ono rodzi się we mnie, zostaje wypowiedziane, trafia do drugiego człowieka i w nim rodzi konkretną ideę.
- Jest słowo i jest tchnienie. Ojciec tchnie i efektem tego jest słowo. Kiedy mówimy, używamy powietrza, jeżeli chcemy coś powiedzieć, musimy użyć powietrza. I tak jest w Bogu. Ojciec rodzi słowo w Duchu. To jest analogia, która pozwala zrozumieć Trójcę, która nigdy nie funkcjonuje osobno, Oni zawsze są razem - mówił ks. A. Łuźniak.
Zaznaczył, że człowiek został stworzony do kontaktu z Duchem, jest stworzony, by otwierać się na Ducha. I to człowiek decyduje, na który z wiatrów nastawi żagiel swego serca, ale nie zawsze ludzka decyzja jest w pełni świadoma.
Kapłan nauczał, że Duch rodzi życie. On scala człowieka, buduje wewnętrzny kręgosłup w czasie, gdy różne duchy rozszarpują człowieka, ale Bóg posyła Ducha przez duże „D” - Ducha Świętego. A ten, który rodzi się z Ducha, jest wolny i cieszy się nieograniczonym życiem.
- Dzisiaj żyjemy w świecie komunikacji zewnętrznej. Człowiek trwa w nieustannym szumie. Ciągle coś czyta, czegoś słucha, jest bombardowany przez komunikaty z zewnątrz. Wydaje się, że czasami ten szum zewnętrzny człowieka scala, jednak w momencie, kiedy następuje cisza, człowiek się rozsypuje. Nie ma wewnętrznego kleju - tłumaczył kapłan.
Podzielił się także swoim doświadczeniem modlitwy:
- Kiedy wchodzę w ciszę i zaczynam się modlić, przychodzą mi do głowy sprawy życia bieżącego np. żelazko, zakupy, obowiązki zawodowe. Nagle rozpoczyna się tzw. "polka-galopka" tych myśli. To nie jest złe, bo to jest ważne. Ja mam na to sposób tzw. "kartkę sklerotę" i ołówek. Kiedy pojawia się ważna myśl, zapisuję ją. Gdy powraca, wiem, że już jest zapisana i jej nie zapomnę, więc nie muszę się nią zajmować. Wiele rzeczy przypomina mi się z życia codziennego. Ale gwarantuję: ilość tych myśli jest ograniczona. Wydaje się, że jest ich mnóstwo. Kiedy zaczynam zapisywać, te myśli się wyciszają i zaczyna się przestrzeń dla Ducha - opowiadał ks. A. Łuźniak, wikariusz biskupi.