Czy istnieje złoty środek między modlitwą a nauką? Sesja sprawia, że w kościołach pojawia się więcej studentów niż na codzień.
- Musimy wykorzystać tę szansę - mówi o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Znane polskie przysłowie mówi „Jak trwoga, to do Boga”. Sprawdza się ono w przypadku studentów podczas końcówki semestru, gdy przychodzi im zmierzyć się z egzaminami i zaliczeniami. Trudno się dziwić, możliwość ludzkie są ograniczone, a materiału naukowego do przyswojenia nie brakuje. Student kieruje wówczas swoje zdesperowane myśli i błagalny wzrok ku Panu Bogu. Przecież On jest wszechmogący!
- Ten czas stwarza nam wspaniałą okazję do ewangelizacji. Oczywiście, można się zżymać i irytować na tych, którzy zaglądają do kościoła od sesji do sesji. Ale lepiej skorzystać z tej szansy i przyciągnąć ich do Pana Boga na dobre, nie tylko wtedy, kiedy przytłacza ich materiał do nauki - mówi z uśmiechem o. Oskar Maciaczyk.
Jak podkreśla, rzeczywiście w czasie sesji studenci lgną do kościoła i modlitwy. Chwytają się wszystkiego, co tylko się da, żeby poszło im lepiej na egzaminach. Przychodzą nawet ci, którzy dawno nie byli w kościele. W pamięci maja np. wyjazd na Jasną Górę przed maturą.
- Zawsze wspominam dzień matur. W kościele robi się wtedy biało-czarno, biało-granatowo. Szkoda tylko, że taka sytuacja zachodzi jedynie o poranku, przed egzaminami. Po południu już nie widać młodzieży na modlitwie. Zaledwie garstka przychodzi potem podziękować. Przecież zawsze jest za co - analizuje franciszkanin.
Zaznacza, że z uwielbieniem Boga i z dziękczynieniem Mu za otrzymane łaski jest już dużo gorzej u młodych ludzi, ale trzeba to sukcesywnie zmieniać.
- W duszpasterstwie akademickim „Antoni” studenci sami zaproponowali, to już taka niepisana tradycja, żeby odprawić Mszę św. w intencji zdania sesji, ale także za wykładowców, o światło Ducha Świętego przy ocenianiu. A może bardziej o miłosierdzie (śmiech) - żartuje o. Oskar Maciaczyk.
Podczas ostatniej niedzielnej Mszy św. akademickiej kapłan wyszedł z propozycją indywidualnej modlitwy wstawienniczej o potrzebne łaski w czasie sesji egzaminacyjnej. Ustawiła się wówczas długa kolejka po błogosławieństwo.
- Przy tej okazji uczulam studentów, że warto modlić się nie tylko za siebie, ale również za profesorów, którzy także tego potrzebują. Mają przecież swoje troski, problemy. To też są ludzie, dlatego powinniśmy się modlić, by te wszystkie sprawy, emocje, uczucia nie rzutowały na sprawiedliwą ocenę studenta - mówi duszpasterz akademicki.
Z jego perspektywy sesja to nic innego jak szansa do przyciągnięcia studentów do Pana Boga na dłużej niż do ostatniego egzaminu.
- Studenci bardziej zaangażowani w Kościół informują mnie, że na Mszy dzisiaj pojawią się ich koledzy i koleżanki, by prosić Boga o zdaną sesję. Wobec tego mamy możliwość pokazać im duszpasterstwa z dobrej strony. Wyjaśnić w czasie homilii, że ten kontakt z Bogiem jest potrzebny na co dzień, nie tylko od święta czy przed zaliczeniami - tłumaczy o. O. Maciaczyk.
Zwraca przy tym uwagę, że wielu żaków może czuć się zawiedzionych po sesji, gdy im się powinie noga i nie zaliczą jakiegoś przedmiotu. Młodzi ludzie przedstawili przecież Panu Bogu swoją listę życzeń, a ona się nie spełniła. Czasem mają ochotę przyjść do Boga czy do księdza z reklamacją. Stwierdzają krótko: „Modliłem się żarliwie, przystąpiłem do indywidualnego błogosławieństwa, a Pan Bóg mnie nie wysłuchał”. Może to być powód nawet do utraty wiary.
- I w takim przypadku stoimy przed sytuacją, kiedy warto wytłumaczyć, że Pan Bóg to nie maszyna do spełniania naszych pragnień. W ostatnią niedzielę doskonałą odpowiedź dała nam Liturgia Słowa - mówi franciszkanin.
W Ewangelii słyszeliśmy, że Jezus idzie przez Galileę i woła o nawrócenie. Uderzającym momentem jest chwila powołania pierwszych uczniów, rybaków Szymona i Andrzeja. Mesjasz woła do nich: „Pójdźcie za mną”, a oni natychmiast zostawili to, co mieli do tej pory i poszli za Nim. Ich rybackie sieci stają symbolem powiązań ludzkich, różnorodnego zagmatwania. Ale rybacy nie rozmyślali nad plusami i minusami, po prostu poszli za Chrystusem
- Jeżeli ktoś przychodzi na Msze św. i modli się dobrą sesję, to w celu załatwienia sobie jednej sprawy, która czeka go jutro, czy pojutrze, ale uczestniczy w Eucharystii, by w całości oddać się Bogu - tłumaczy kapłan - Jezusowi nie zależy na egzaminach, ale na człowieku i jego całym życiu. Ludzka logika nie jest Bożą logiką. Może ten niezdany egzamin stanie być początkiem jakiejś pozytywnej zmiany, może być po prostu darem od Pana Boga w dalszej perspektywie.
Jego zdaniem człowiek okazuje się często krótkowzroczny w swoich prośbach, a trzeba przyjąć i rozeznać to, co nas spotyka. Może podjąć jakąś poprawę, wyznaczyć sobie priorytety na nowo
-. Kto oddaje się Bogu i prosi o błogosławieństwo, prosi o dobre chęci, o motywacje do nauki, o łaskę przyswajania wiedzy, nie o piątkę na egzaminie z góry - podsumowuje o. Oskar, opiekun DA „Antoni”.