Uczniowie z Zespołu Szkół Urszulańskich aktywnie spędzają ferie zimowe. Doskonalą jazdę na nartach i relację z Panem Bogiem.
To pierwsza edycja inicjatywy „Urszula-ski”, czyli wyjazdów na narty młodzieży ze szkół urszulińskich. W założeniu co roku podczas przerwy międzysemestralnej uczniowie będą szlifować swoje umiejętności narciarskie.
Ale wyjazd nie kręci się tylko wokół szaleństwa na stoku. To specyficzne rekolekcje zimowe. Tym razem grupa odpoczywała w Małym Cichym u podnóża Tatr.
- Każdego dnia, jeszcze przed śniadaniem, pół godziny poświęcaliśmy na rozważanie aktualnego słowa Bożego, odmawialiśmy jutrznię, a także modliliśmy się za tych, których mijaliśmy i spotykaliśmy na stoku - mówi s. Jana Krogul, Urszulanka Unii Rzymskiej.
Wrocławianie są na różnym poziomie pod względem jazdy na nartach, dlatego ćwiczyli pod okiem instruktora w różnych grupach.
- Oprócz nart uczestniczyliśmy w innych atrakcjach. Np. kilka dni temu mieliśmy kulig, który zakończył się tańcami integracyjnymi w karczmie góralskiej - opowiada s. Jana.
Młodzież razem z zakonnicami starała się jak najczęściej uczestniczyć we Mszy św. w pobliskim kościele ojców dominikanów.
Wieczorem wszyscy zbierali się na podsumowanie i modlili się nieszporami. W ciągu dnia np. na spacerze odmawiali Różaniec.
- Hartowaliśmy ciało poprzez sport, ale równolegle także ducha poprzez modlitwę - dodaje urszulanka.
Jak zaznacza, na nartach uczyła się jeździć w zeszłym sezonie zimowym, więc teraz radziła sobie całkiem nieźle. Należała do grupy zaawansowanej.
- Narty to dla mnie doskonały przykład, że wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy i ufa Bogu. W życiu nie myślałam, że przeżyję taką przygodę! Muszę przyznać, że miałam wielką frajdę, ponieważ podoba mi się ten sport - opisuje s. Jana.
Dla niej treningi narciarskie są niczym osobiste rekolekcje.
- Instruktor uczy początkujących upadać, czyli jak właściwie upaść i wstać, by wrócić do zjazdu i nic złego sobie nie zrobić. Dla mnie to było przełożenie na życie duchowe: co zrobić i w jaki sposób należy wstawać po upadku, żeby już nie popełniać tych samych błędów. Świetna nauka duchowa - opowiada zakonnica.
Swoją posługę wśród młodzieży oddała Panu Bogu, a On uzdolnił ją do narciarstwa zjazdowego!
- Miałam lęk przestrzeni i wysokości, dlatego jestem wdzięczna Bogu, że potrafiłam to przełamać. On stale mnie zaskakuje! - podsumowuje urszulanka. Przyznaje, że kilka razy w tym sezonie leżała na stoku, na szczęście upadki były niegroźne.
Krzysztof Bagiński z II klasy liceum ocenia wyjazd bardzo pozytywnie. Szczególnie ceni sobie rozpoczęcie dnia od rozważania Pisma Świętego i porannej modlitwy Kościoła.
- Ta Ewangelia z dnia zostaje w sercu na cały dzień i człowiek może do niej w każdej chwili powrócić w myślach, np. jadąc 10 min wyciągiem na górę - stwierdza uczeń.
Dlaczego zdecydował się na tę podróż w Tatry? - Lubię swoją szkołę i siostry zakonne. Nie chciałem na feriach uciekać od nich, jak to zwykle bywa. Wręcz przeciwnie, spędzanie czasu z tymi ludźmi sprawia mi przyjemność - odpowiada licealista.
Karolina Lis nigdy wcześniej nie jeździła na nartach, więc akcja "Urszula-SKI" daje jej możliwość nauki. Pragnęła także w zimowe ferie przeżyć rekolekcje.
- Na początku się naprawdę bałam. Myślałam, że się zabiję na tym stoku (śmiech). Instruktor potraktował mnie indywidualnie i pokazał mi, jak prawidłowo jeździć. Z dnia na dzień było coraz lepiej - mówi uczennica II liceum.
Oczywiście upadki zdarzały się regularnie, ale, jak zaznacza uczennica, mobilizowały ją do dalszego szlifowania umiejętności narciarskich.
- Wrażenia mam jedynie pozytywne, mimo kilku siniaków. (śmiech). A co do duchowego aspektu wyjazdu, poranna modlitwa sprawiała, że słowo Boże chodziło za nami cały dzień. Rozmyślaliśmy nad nim i rozważaliśmy. Ono w nas działało. Człowiek może wtedy dojść do konkretnych wniosków dotyczących swojego życia - mówi K. Lis.