Wrocław pożegnał kolejnego z powstańców warszawskich. W wieku 90 lat zmarł por. Henryk Włosik ps. "Drucik".
W piątek na cmentarzu przy ul. Gosławickiej we Wrocławiu odbył się pogrzeb kolejnego z ostatnich powstańców warszawskich, mieszkających w stolicy Dolnego Śląska.
Henryk Włosik w chwili wybuchu II wojny światowej miał 12 lat. Jak opowiadał, najmocniej zapadł mu w pamięć dzień 8 września 1939 roku. Wtedy w Warszawie na Targówku zginęła jego matka.
- Wysłała mnie i rok młodszego brata do budynku obok do fryzjera. Równo o godzinie 8.15 na dzielnicę spadły bomby. Skąd znam tak dobrze godzinę? U fryzjera był wielki wahadłowy zegar, który mnie, jako dziecku, bardzo się spodobał. Często mu się przyglądałem. Po wybuchu bomby wyrzuciło nas na ulicę. Mnie i bratu nic się nie stało, mieliśmy jedynie drobne pokaleczenia od pękniętej szyby - mówił Henryk Włosik.
Próbował szukać mamy w zgliszczach, ale żołnierze mu nie pozwolili. Wraz z 11-letnim bratem ukryli się na polskim cmentarzu Bródnowskich przy ul. św. Wincentego , gdzie spędzili kilka dni, nocując m.in. w grobowcach.
W pewnym momencie nad ranem, ale jeszcze przed świtem, młody Henryk usłyszał łamanie gałązek w nocy. Schował się za drzewem i zobaczył, że jacyś ludzie wylądowali na spadochronach, lądując na terenie wielkiej nekropolii. Szybko zaczęli zakopywać swój sprzęt spadochronowy i od razu się przebrali.
- Na mundury założyli sutanny. To byli niemieccy żołnierze. Oni w sutannach, z brewiarzami pod pachami wyszli z cmentarza. Od razu pobiegłem do polskich żołnierzy, których było dużo w okolicy cmentarza, i mówię, że tam Niemcy idą przebrani za księży - opowiadał H. Włosik.
Na początku polscy żołnierze pomyśleli, że chłopiec zwariował, ale w końcu jeden nich, sierżant uwierzył. - Podszedł do nich, zerwał jednemu sutannę i od razu pojmano tę dwójkę przebierańców. Myślę, że każdy by tak zrobił jak ja wtedy - wspominał „Drucik”.
Za to zgłoszenie dostał wówczas od wojska sucharki i kawę. Później, po wojnie, otrzymał odznakę pamiątkową „Syna Pułku” dla młodocianych żołnierzy w uznaniu za walkę z hitlerowskim najeźdźcą.
Henryk Włosik w powstaniu warszawskim walczył w Powstańczych Oddziałach Specjalnych „Jerzyki”, w których zajmował się śledzeniem Niemców. Po powstaniu trafił do obozu w Lesznie, z którego udało mu się uciec przez kanał. W styczniu 1947 przybył do Wrocławia.