Dlaczego luterański teolog, założyciel i misjonarz Kościoła Słowo Życia, oraz jego żona zdecydowali się w 2014 r. przyjąć katolicyzm?
Ulf Ekman podczas wizyty we Wrocławiu mówił o mocy Ducha Świętego. On i jego małżonka Birgitta doświadczyli jej w swoim życiu w sposób zupełni dla siebie zaskakujący.
- To był długi proces. Najpierw była ciekawość - zainteresowanie Kościołem katolickim, jego nauką. Potem poczułem się wewnętrznie pociągnięty do niego przez Boga - wspominał w rozmowie z GN, pytany o swoją konwersję.
- Wydawało mi się jednak, że nie mogę przyjąć katolicyzmu ze względu na moją służbę, na ruch który prowadziłem: Słowo Życia. Myślałem, że pozostanę protestantem, ale takim „otwartym ekumenicznie”. Potem jednak przyszło zrozumienie sakramentów. Musiałem rozstrzygnąć: albo Kościół katolicki myli się w tej kwestii albo ma rację. Jeśli ma, jeśli sakramenty są potrzebne do pełni mojego chrześcijańskiego życia, to mam problem. Jestem „poza” tą rzeczywistością.
Przyszedł czas decyzji: albo-albo. - Jedna sprawa to było pytanie o prawdę, o to, gdzie ona jest, a druga - wewnętrzne wezwanie Boga. On wołał: „Przyjdźcie”. Poddałem się - mówił.
Swoją duchową wędrówkę małżonkowie opisali w książce „Wielkie odkrycie. Nasza droga do Kościoła katolickiego” (Kraków 2017). By zrozumieć jej doniosłość, trzeba pojąć realia, w jakich funkcjonowali - jak tłumaczy Ekman. Szwecja jest krajem zlaicyzowanym, ale także tradycyjnie bardzo antykatolickim.
Ulf, jako nastolatek przez pewien czas w ogóle daleki od chrześcijaństwa, doświadczył spotkania z Jezusem w wieku 19 lat. Zapragnął zostać pastorem w Kościele luterańskim - co stało się w 1979 r.
Z czasem coraz bardziej zbliżał się do nurtów charyzmatycznych, do tzw. wolnych Kościołów; krytycznie patrząc na „stare”, „odrętwiałe” formy chrześcijaństwa. Jak wspomina, odwoływał się do jego początków, jakby pomijając 2 tysiące lat historii Kościoła. „Trochę jakbyśmy szukali korzeni, ignorując drzewo, które z nich wyrosło” - napisał.
W maju 1983 r. założył Kościół Słowo Życia, co spowodowało w jego kraju spore zamieszanie. Musiał wybierać między posługą luterańskiego pastora a nowym zaangażowaniem, związanym także ze szkołą biblijną. Wybrał to drugie.
Po 1989 r. rozpoczął intensywną działalność misjonarską, we Wschodniej Europie, w Rosji, na Dalekim Wschodzie. Tysiące ludzi włączały się do wspólnot Słowa Życia.
Przez pewien czas Ulf miał wyraźnie antykatolickie nastawienie, widoczne choćby w 1989 r., gdy Jan Paweł II pielgrzymował do Szwecji. „»Sprzeciwialiśmy się« ponownej rekatolizacji Szwecji i modliliśmy się, by w naszym kraju nie głoszono niczego poza czystym i nieskalanym Słowem Bożym” - pisze we wspomnianej publikacji.
Z czasem kolejne wydarzenia i wewnętrzne przeżycia kruszyły taką postawę. Jednym z nich było doświadczenie Bożej obecności przed Najświętszym Sakramentem w pewnym katolickim kościele, do którego wszedł na chwilkę podczas misjonarskiej wizyty w dalekim Honolulu na Hawajach.
Innym razem w Rzymie pewien młody mężczyzna z Australii usłyszał jego rozmowę z żoną na temat papieża. „Czyż nie jest pasterzem całego Kościoła?” - zapytał młodzieniec. Ulf poczuł, że coś go na wskroś przenika. „Czy to rzeczywiście możliwe, żeby istniał urząd, posługa pasterska, która gromadzi, jednoczy i służy wszystkim chrześcijanom?” - zastanawiał się.
Tymczasem Kościół katolicki w Szwecji w 1998 r. zyskał pierwszego szwedzkiego biskupa od czasów reformacji. Został nim Anders Arborelius. Na Ulfie wywarł bardzo pozytywne wrażenie i wkrótce nawiązali życzliwą relację.
Małżonkowie przez 3 lata mieszkali w Izraelu, gdzie wielkim przeżyciem było dla nich spotkanie z katolickimi charyzmatykami, a także zakonnikami i zakonnicami (w Szwecji praktycznie nie widzianymi).
Ważne okazało się również spotkanie z ks. Peterem Hockenem, a także… szczególne przeżycie, jakie Ulfa spotkało przy pewnym oliwnym drzewie. Choć wyglądało na umarłe, uważne spojrzenie pozwalało odkryć na nim mnóstwo zielonych listków.
„Nigdy już nie mów, ze coś jest martwe” - usłyszał w sercu. I odniósł to wyraźnie do swoich przekonań o „martwych”, starych Kościołach. Zaczął rozumieć, że „Duch potrzebuje naczyń (…). Duch, o którym wiedziałem, że jest związany z Pismem, jest też związany z Ciałem, Kościołem”.
Birgitta, córka misjonarzy – metodystów, wychowała się w środowisku, gdzie nie przywiązywano wielkiej wagi do różnic między wyznaniami. W Szwecji, jak wspomina, ruch charyzmatyczny stał się jej ojczyzną.
„Tyle, że ta ojczyzna składała się wyłącznie z wysp, bez jakiejkolwiek struktury czy przywództwa” - pisze. Razem z Ulfem całym sercem zaangażowała się w Kościół Słowo Życia. W jej duchowej drodze ważną rolę odegrała św. Brygida, której 700-lecie urodzin obchodzono w 2003 r.
Co ciekawe, mąż świętej także miał na imię Ulf. Birgitta zachwyciła się swoją imienniczką, nie mogła tylko długo zrozumieć jej bliskiej relacji z Maryją.
Matka Jezusa stopniowo stawała się jej jednak coraz bliższa m.in. za sprawą pewnej pięknej figurki z białej gliny czy późniejszej przyjaźni z siostrami betlejemitkami, które, jak się okazało, wykonały ten maryjny wizerunek.
Birgitta „odkryła” sens Niepokalanego Poczęcia Maryi -objęcia Jej łaską odkupienia niejako zawczasu, uprzedzająco. Zrozumiała Jej szczególną rolę.
Małżonkowie przeżyli spotkanie z katolikami z Koinonii Jan Chrzciciel, a także ze św. Faustyną Kowalską, za sprawą książki, która, jak napisze Ulf, „niemal rzuciła się” na niego po jego wejściu do księgarni w USA.
Szczególnym doświadczeniem była wizyta w Lourdes, a także rozważania nad magisterium Kościoła, które sprawia, że człowiek w kluczowych sprawach nie jest pozostawiony sam w swych poszukiwaniach. „Co tu jest prawdą, Ulf?” - pytała raz po raz Birgitta.
Bliska stała im się modlitwa św. Brygidy: „Panie, wskaż mi drogę i spraw, abym była gotowa po niej kroczyć”.
Akt włączenia do pełnej wspólnoty Kościoła katolickiego, sakrament bierzmowania, pełny udział małżonków, już jako katolików, w Eucharystii odbyły się 21 maja 2014 r. w kaplicy sióstr brygidek w Djursholm.
Wcześniej, w 2013 r., Ulf przestał pełnić funkcję lidera w Słowie Życia. A 9 marca 2014 r. obwieścił członkom swojej wspólnoty własną i żony decyzję. Mówił: „W Kościele katolickim odnaleźliśmy ciągłość sięgającą czasów apostolskich i samego Jezusa, a także siłę i stałość, które sprawiają, że bramy piekielne go nie przemogą. (…). Zaczęliśmy rozumieć, że sam Duch Święty przyzywa nas do prawdziwego zjednoczenia z Kościołem katolickim”.
Małżonkowie należą do wielkich orędowników jedności Kościoła i dużą rolę widzą tu dla ruchu charyzmatycznego. - Podziały, zwłaszcza w czasach reformacji, spowodowały zatrucie serc ludzi po obu stronach - mówi Ekman. - Musimy poddać się działaniu Ducha Świętego, który jest duchem jedności.
Szwedzkie małżeństwo gościło na konferencji „Duch Pański nade Mną”, zorganizowanej przez inicjatywę „Aby byli jedno”.